Trwa ładowanie...

Rozbijają monopol giganta. A gracze, zamiast się cieszyć, są wściekli

"Metro Exodus" to kolejna odsłona sagi na podstawie superpopularnej książkowej serii "Metro". Nowa gra jest wyjątkowo mocno oczekiwana. Tym mocniejsze są emocje, gdy jak piorun gruchnęła wiadomość - nie znajdziemy jej w tym miejscu, co zawsze. Czyli na Steamie.

Rozbijają monopol giganta. A gracze, zamiast się cieszyć, są wściekliŹródło: Deep Silver
d49w4a3
d49w4a3

"Metro: Exodus" przez rok dostępne będzie nie na Steam, a w sklepie twórców "Fortnite". To kolejna po "The Division 2" głośna premiera, która ominie platformę Valve - tak pisał rano Adam Bednarek na WP Gry. To znacznie ważniejsza wiadomość, niż może się wydawać. I spowodowała znacznie potężniejszy łańcuch reakcji, niż dałoby się przewidzieć.

Rozbijanie monopolu

Przez lata ci, którzy grali na PC, mieli całkiem jasną i wygodną sytuację. Centrum rozrywki stał się Steam - platforma do sprzedaży gier, ale także do aktywacji wielu pudełkowych, sprzedawanych fizycznie kopii gier. Czyli jeśli mieliśmy ochotę w coś zagrać, pierwszym wyborem dla wielu był właśnie Steam. On ściągał nam gry, aktualizował, informował o promocjach - a letnie i zimowe wyprzedaże doczekały się sławy graniczącej z fanatycznym kultem.

Przez lata wielki sklep nie doczekał się konkurencji z prawdziwego zdarzenia. Raczej innych sklepów, które funkcjonowały równolegle. Na przykład Origin, w którym znajdziemy tylko gry od Electronic Arts ("FIFA", "Need for Speed", "Simsy", "Battlefield"), uPlay z grami Ubisoftu, ale bez wyłączności ("Assassin's Creed", "Far Cry") czy Battle.net - platformę do gier Blizzarda ("Diablo", "World of Warcraft", "StarCraft").

Steama podgryzały jedynie "sklepy z kluczami" - miejsca, w których wystawiali się głównie anonimowi sprzedawcy. Ale tam gracze zaopatrują się tylko w sam klucz. A potem lecą z nim do Steama. Króla. "26 języków, 150 milionów zarejestrowanych użytkowników. W 2017 roku gracze wydali tam 4,3 miliarda dolarów, co stanowi 18 proc. sprzedaży gier na pecety w skali globalnej" - wyliczał Grzegorz Burtan, który przyglądał się nowemu rywalowi Steama - Epic Games Store.

d49w4a3

Etap "przyglądania" się oficjalnie się kończy. Epic Games powiedziało sprawdzam.

Od produkcji do dominacji

Przez lata marka Epic Games kojarzona była wyłącznie z produkcją gier. To oni stworzyli słynną serię strzelanek "Unreal" i jeszcze bardziej słynny silnik graficzny Unreal Engine, przy którego udziale powstała masa innych gier. Mają też na koncie serię "Gears of War", dumę każdego posiadacza konsoli Xbox. Wydali także zrobione przez polskie studio People Can Fly "Bulletstorm". Ale wszystkie wielkie osiągnięcia okazały się blade w porównaniu z hitem, który nadszedł w 2017 roku.

A ten hit to oczywiście "Fortnite". Darmowa strzelanka, która jest wszędzie. Na komputerach, komórkach, konsolach. Grają w nią wszystkie dzieciaki. A jak nie grają, to lecą na serwis Twitch.tv, gdzie oglądają profesjonalnych graczy i ulubionych streamerów. Gra osiągnęła nieprawdopodobny sukces, a wydawca stwierdził, że wszyscy posiadacze komputerów ściągną ją tylko z jednego miejsca - Epic Games Store.

Niedługo potem jasne stało się, że nowy sklep to nie tylko domek dla jednej gry. To zalążek platformy, która może nawet nie tylko podgryźć Steama, co spuścić mu solidne manto. Bo za Epic Games stoi Tencent, chiński gigant o rynkowej wartości wynoszącej ponad 330 miliardów(!) dolarów. Ambicje Epika właśnie zostały ujawnione.

d49w4a3

Zaczęło się 10 stycznia od informacji, że "The Division 2" - duża produkcja Ubisoftu - na Steamie się nie znajdzie. Cios podwójny, bo to nie tylko odebranie graczom fajnej gry, ale też znak od olbrzymiego wydawcy, że nie zamierza być lojalny. To ciekawe o tyle, że w 2018 roku Ubisoft zarobił kokosy dzięki Steamowi. Aż trzy ich gry - "Far Cry 5", "Assassin's Creed Odyssey" oraz "Rainbow Six: Siege" - znalazły się na liście 10 najbardziej dochodowych gier tego sklepu. Cios w plecy? Trochę tak.

"Metro" nie pojedzie

Ale kolejny atak okazał się znacznie bardziej dotkliwy. 28 stycznia Deep Silver, wydawca "Metro Exodus", zapowiedział, że gra nie ukaże się na Steamie. I zrobił to tuż przed premierą tytułu, której premiera szykowana jest na 15 lutego. Postronny obserwator może pomyśleć: "A co to za różnica? Skoro kupuję on-line, wszystko mi jedno". Ale w tym momencie dotknięte zostały uczucia i przyzwyczajenia graczy.

Bo dla wielu osób nic się nie zmieniło. Od 10 lat włączają komputer i odpalają Steama, swoje centrum wszechświata. Tam mają swoją wirtualną bibliotekę wszystkich gier. To wygodne. A że przez lata różnych promocji, rozdawnictwa darmowych tytułów, tanich paczek z grami, u wielu baza rozrosła się do setki tytułów, zmiana jest tym bardziej dotkliwa. Mój dobry znajomy wielokrotnie ponownie kupował tę samą grę(!), żeby mieć ją na Steamie. I nie był jedyny. To trochę tak, jakby mieć grubą książkę na półce, ale dokupić ją ponownie na e-booka. Marnotrawienie pieniędzy? Być może. Wygoda wirtualnego dostępu? Zdecydowanie.

Zobacz też: Wzdłuż Ściany Wschodniej - wyprawa z północy na południe Polski na pokładzie Škody Kodiaq 4x4

Ci, którzy zamówili przedpremierowo "Metro Exodus" na Steamie, swoją wersję dostaną. Ale zapłacą drożej. Pre-order to 59,99 dolarów, a w sklepie Epic - okrągłe 50. Czyli oszczędzamy. A co na to społeczność? Nie spodziewałem się, że sieć zareaguje taką agresją. Wręcz jak na zdradę.

d49w4a3

Furia

"To nie konkurencja. Konkurencją nie jest platforma z rzeczami na wyłączność". "No to nie kupię. Trudno się mówi". " I z czego tu się cieszyć? Przez rok żadnych obniżek/promocji bo nie masz innego kanału kupna". Takie rzeczy czytam na jednej z facebookowych grup dla graczy.

A tak czytam na innej. "Konkurencja jest spoko, dopóki nie ogranicza konsumenta. Działania Epic ograniczają moje możliwości, dlatego j...ć ich serdecznie". ">Ekskluzywność< tytułu czy to na konsolę czy dla jakiegoś sklepu to zawsze rak, który ogranicza konsumentów, a napycha firmom kieszenie".

Przebijam się przez kilkaset komentarzy. Jest wiele żalu o to, że "Metro Exodus" nie trafi do wygodnej biblioteki Steama (tak naprawdę trafi, ale dopiero po zejściu embargo, czyli w lutym 2020). Oraz o to, że Epic nie jest żadną konkurencją, tylko brutalnie przejął grę na wyłączność. A potem przechodzę to Twittera, gdzie również roi się od wkurzonych wpisów.

Tymczasem, jak wymieniałem wyżej, do tej pory wiele gier pojawiało się ekskluzywnie tylko w jednym sklepie. Awantura o "Metro" to efekt zaskoczenia i bliskiej odległości od premiery. Ale to też festiwal przywiązania do marki i miejsca, jakim jest Steam. Gracze są wkurzeni tym, że po uruchomieniu komputera mają 10 launcherów (programów startowych), a w każdym inne gry. Skończyły się czasy, gdy wszystko było w innym miejscu. To trochę jak z kablami do ładowania. Najbardziej cieszymy się, gdy wszystkie sprzęty mają jedną wtyczkę, a nie sześc różnych.

Niezależnie od emocji i strony barykady (bo nie brakuje tych, którzy z decyzji Deep Silver i Epic Games się cieszą), rozbijanie monopolu Steama stało się faktem. "Metro Exodus" i wcześniej "The Division" nie będą wyjątkami. Możemy być wręcz pewni, że w 2019 podobnych batalii o wyłączność na tytuły będzie więcej. A my, prędzej czy później, założymy konto w sklepie Epic.

Oby tylko awantura przyniosła jedną korzyść - że duże, oczekiwane produkcje na PC będą po prostu tańsze. Póki co "Metro Exodus" taniej będzie tylko dla Amerykanów. Oni dadzą 50 dolarów, a mieszkańcy europejskich krajów - aż 60 euro.

d49w4a3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d49w4a3
Więcej tematów