Riot Games oskarżone o dyskryminację. Komentarze w sieci załamują
Riot Games to twórcy jednej z najpopularniejszych gier na świecie - "League of Legends". Teraz jednak firma ma kłopoty wizerunkowe, po tym, jak została oskarżona przez byłe i obecne pracowniczki. Smucą nie tylko kulisy ich pracy, ale też reakcje w internecie.
Jessica Negron i Melanie McCracken pozwały firmę Riot Games, studio odpowiedzialne za "League of Legends". Oskarżenia są poważne. Jak twierdzą kobiety, ze względu na swoją płeć były niesprawiedliwe traktowane. Zarabiały mniej, nie miały możliwości awansu, mimo że pracowały na stanowisku, który powinien gwarantować podwyżki. Jessica Negron już w Riot Games nie pracuje, Melanie McCracken wciąż jest tam zatrudniona.
"Zdaniem Negron tego typu zachowania nie są tępione, lecz często wręcz popierane. Kiedy rozpoczynała pracę w Riot Games, odszedł jej bezpośredni przełożony i przejęła większość jego obowiązków, jednak prośby o oficjalny awans i wyższą pensję były lekceważone. Zamiast tego zatrudniono na tym stanowisku po kolei trzech mężczyzn. Żaden z nich nie utrzymał się w firmie długo, aż wreszcie zwrócono się z propozycją do Negron. Wciąż jednak bez podwyżki" - pisze serwis cdaction.pl.
Kobiety to nie "prawdziwi gracze"
Według kobiety studio boi się stać firmą, w której dużą rolę odgrywa inna płeć. Dlatego 80 proc. zatrudnionych to mężczyźni. Zmiana tych proporcji jest niemożliwa, bo rzekomo według odpowiedzialnych za rekrutację osób kobiety nie są "prawdziwymi graczami". Mężczyźni swoją przewagę w pracy wykorzystują, a przejawem tego są niestosowne żarty.
Zaskakujące, że sytuacje i komentarze rodem z forum internetowego normą są w firmie, która stworzyła produkt, w który gra ponad 80 milionów osób w ciągu miesiąca. I jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że ma na to przyzwolenie także swoich fanów.
"Jeśli ci nie pasuje, że ktoś w pracy ma inne poczucie humoru i zatrudnia kogo chce, to się stamtąd zwolnij" - pisze jeden z komentujących na zamkniętej grupie facebookowej. "Jak się nie podoba, to bo ja wiem, zmieńcie pracę?" - dodaje komentator w serwisie Gry-Online. "Żeby tylko nie skończyło się na obsadzie po równo -tu wstaw kategorię- stanowisk na siłę. Po równo metysów, czarnych, żółtych, białych... Po równo mężczyzn, kobiet, gender. Tyle samo muzułmanów, amiszów, katolików, żydów…" - obawia się inny.
Podobne komentarze znajduję równieżw serwisie cdaction.pl:
"A czy ktoś tutaj w ogóle wspomniał o kompetencjach tychże kobiet? Awans i podwyżka tylko dlatego, że jest kobietą? A może Ci faceci zwiększyli sprzedaż o 200 proc. i dostali awanse i podwyżki, gdzie kobiety w tym czasie przebywały na macierzyńskim urlopie?"
"Kobieta zarabia za mało? No tak - lepiej płakać przy tureckich tasiemcach niż usiąść przy jakiś kursach, nawet niecertyfikowanych"
Nie brakuje w tych dyskusjach osób, które przedstawiają odmienny punkt widzenia, ale to mniejszość. Zdecydowaną większość opinii możemy podsumować jednym zdaniem: "baby sobie znowu coś wymyśliły, nic im nie pasuje, w głowach się poprzewracało".
Ale spróbujmy zrozumieć ten punkt widzenia: "jak coś nie pasuje, to zmieniam pracę". Tylko dlaczego ktokolwiek ma rezygnować z pracy przy grze, którą lubi, tylko dlatego, że jest ofiarą nierównego traktowania? Już samo to budzi sprzeciw. Tym bardziej, że nie każdy może sobie pozwolić na okres bezrobocia. Ale nawet jeśli to pominiemy, to pojawia się kolejna wątpliwość: zmienić, ale na co?
Branża samych mężczyzn
W branży gier już jest mało kobiet. Rzadko kiedy pracują na typowo "technicznych" stanowiskach. Zanim w ogóle dostały tę pracę - a jak wskazują oskarżające Riot Games kobiety, jest o to bardzo trudno - musiały zmagać się z osobami, które już na starcie podcinały im skrzydła. Bo to przecież niekobiecy zawód.
- "Chcesz robić gry? Przecież tam pracują sami faceci" - takie teksty słyszałam ciągle. Od rodziny, znajomych. Jakbym miała sobie nie poradzić tylko dlatego, że jestem kobietą - mówiła w rozmowie z WP Finanse jedna z kobiet pracujących w polskiej branży gier.
A więc zmienia pracę i… nic się nie zmienia. Znowu to samo.
Problem w Riot Games może być poważniejszy. W sierpniu serwis Kotaku ujawnił, że z pracę w studiu stracił Raven Keene, pełniący funkcję arbitra w północnoamerykańskich mistrzostwach w "League of Legends". Według nieoficjalnych informacji, zarzucano mu molestowanie seksualne.
"Ojciec Androida" oskarżany
Do branży technologicznej również dotarły echa ruchu "MeToo". Dziś media ujawniają, że jeden z twórców Androida, mimo stawianych mu zarzutów o molestowanie seksualne, odchodząc z tego powodu z Google'a dostał 90 mln dol. odprawy. Choć gigant nie odniósł się oskarżeń pod adresem Andy'ego Rubina, to prezes korporacji przyznał, że problemy w firmie były: od 2016 roku pracę straciło 48 pracowników oskarżanych o molestowanie seksualne.
Trudno porównać sytuację pracowniczek w branży technologicznej np. do aktorek i celebrytek, które są znane na całym świecie i ich głos się liczy. A przecież i przy oskarżeniach znanych gwiazd pojawiają się ironiczne komentarze, że celowo wykorzystały swoją urodę, by zrobić karierę, a dziś udają ofiary, bo to modne. W branży technologicznej, gdzie kobiety od dawna są marginesem, a ich głos niesłyszalny, takich afer może być dużo więcej. Przecież to tylko specyficzny męski humor, koleżeńskie dowcipy - mogły słyszeć ofiary molestowania seksualnego. Do kogo zwrócić się o pomoc w męskim środowisku?
Przykład komentarzy pod filmem z "Red Dead Redemption 2", na którym bohater bije kobietę walczącą o prawo głosu, czy reakcje na wieść o tym, że w "Battlefield V" na froncie obecne będą kobiety, najlepiej pokazuje problem branży. Sytuacja powoli się zmienia: więcej dziewczyn gra, więcej znajduje zatrudnienie, powstaje coraz więcej gier, w których bohaterką jest kobieta, ale przy tym nie jest to stereotypowa seksbomba w stylu Lary Croft. Komentarze w sieci pokazują jednak, że musi minąć wiele czasu, nim typowo męska grupa przestanie zrozumieć, że gry nie są już hobby tylko dla nich.