"Wracaj do kuchni!". Faceci wiele robią, żeby nie wpuszczać kobiet do świata esportu
Nicole ma 29 lat. Grając w popularną, sieciową strzelankę "Overwatch" dowiedziała się wiele o sobie: ma fajne cycki, jej miejsce jest w kuchni, a do tego jest głupią c..pą. Wszystko dlatego, że odważyła się wkroczyć do "męskiego" świata gier wideo. Złamała tabu? Nie – przywróciła kobiecie należne jej miejsce.
"Naucz się grać, masz 45 godzin na koncie i nadal ssiesz, chyba po prostu wszystkie dziewczyny są do niczego w grach wideo, głupia s...ko" - to nie jest bluzg z podwórka, tylko wiązanka, którą usłyszała i nagrała Nicole. Ale podobną może usłyszeć każda kobieta w sieci. Chamstwo uderza w obie płcie, ale żeński głos w komunikatorze głosowym znacznie częściej kończy się niewybrednymi komentarzami.
Nicole streamuje gry, czyli nagrywa na żywo jak gra. Obrywa się jej bez specjalnego powodu, ot inny gracz uznał, że źle gra. Ale ma 29 lat, prawdopodobnie już dawno wyrobiła sobie "skórę". Tymczasem podobny potok wulgaryzmów może dotknąć dosłownie każdą graczkę. Jeśli nastolatka przez sekundę pomyślała o tym, że chciałaby zostać esportowcem, być może odpadnie już na etapie odzewu "kolegów" z sieci.
Na stadionach - faceci
Za nami imponujące święto esportu. Katowicki finał IEM - wielka impreza poświęcona grom i graczom - to widoczny symbol tego, jak długą drogę przeszła elektroniczna rozrywka. Od niszowej zabawy stała się branżą dorównującą tradycyjnym dyscyplinom sportu. Z roku na rok rośnie w siłę, przyciągając sponsorów i coraz większe pieniądze, a przede wszystkim widzów, zasiadających na trybunach i przed ekranami.
Gdy rywalizują czołowe, światowe teamy – widzowie szaleją, a transmitujące imprezę łącza rozgrzewają się do czerwoności. Oprawa i atmosfera nie tyle naśladuje, co dorównuje i nieraz przekracza tę, znaną z piłkarskich stadionów czy hal sportowych. Tylko, wyjąwszy hostessy i cosplayerki, gdzie są dziewczyny?
Choć badania wykazują, że stanowią już jedną trzecią widzów esportu, zupełnie nie widać odzwierciedlenia tego na trybunach. Żeńska rywalizacja cieszy się znacznie mniejszym zainteresowaniem, a w rozgrywkach koedukacyjnych miejsca niezmiennie dzieli między siebie wyłącznie męskie grono.
Słaba płeć?
Dla drużyn kobiecych są wprawdzie odrębne zawody, odrębne pule nagród czy całe imprezy, ale niewiele z tego wynika. O problemie opowiada nam jedna z czołowych polskich zawodniczek "League of Legends":
W tym momencie trwa się ważna liga "League of Legends" - 5on5 Women's Open Spring 2018. Zakwalifikowanych jest 10 drużyn żeńskich, z czego jest jedna pełna polska i trzy pojedyncze zawodniczki w międzynarodowych. (…) Były dwa turnieje w Chinach, były Polki w międzynarodowym składzie, w tym ja. Więc polskie zawodniczki "LoL-em stoją". Tylko, że w samej Polsce dla dziewczyn nic nie ma. (…) Mam nadzieję, że doczekam się momentu, kiedy kobieca liga też będzie doceniana. Polska zawodniczka LoL-a
- Żenska scena na naszym podwórku nie jest na tyle rozwinięta, by chciano w nas inwestować większe pieniądze. Choć wcale nie odstajemy umiejętnościami od sceny europejskiej, co zostalo udowodnione w żenskich kwalifikacjach do IEM Challenge 2018" - mówi nam z kolei Eliza 'powerka' Szczepaniak z żeńskiego zespołu ParadokS. - Nie bójmy się tego głośno powiedzieć - kobiety nigdy nie dorównają topowym męskim graczom. Aczkolwiek chciałabym, by zorganizowano turniej, w którym brałyby udział tylko mieszane drużyny np. dwie dziewczyny i trzech chłopaków. To mogłoby być ciekawe widowisko na dobrym poziomie - dodaje.
Ale tworzenie żeńskiej ligi to z drugiej strony izolowanie zawodników obu płci. Co prawda zapewnia grającym kobietom "swoją przestrzeń" na profesjonalnym poziomie, ale też przyczynia się do pogłębiania przepaści. W końcu esport przez lata tworzyli głównie faceci, do których dziewczyny muszą teraz równać. Tylko jak? Propozycję ma Paweł, który wypowiedział się na grupie facebookowej związanej z esportem (publikacja za jego zgodą):
Dopóki nie będzie mixów, czyli mieszanych drużyn, to kobieca scena przez brak ogrywania się z najlepszymi w warunkach turniejowych, będzie się rozwijać wolno. (…) Chodzi o to, by nie rozbijać gier na kobiece i męskie ligi, kobiece i męskie turnieje. Powinny być po prostu turnieje i przez walkę o miejsce z facetami. Szybciej występowałby wtedy progres. Paweł Szuba
Zawodnicy widzą zatem problem i mają nawet pomysły, jak go rozwiązać. Wciąż jednak jest to usuwanie skutków, a nie przyczyn. Dlaczego podobnie zaangażowana, utalentowana i trenująca drużyna dziewczyn najprawdopodobniej przegra z męskim teamem?
Biologia to nie wszystko
Oczywistym punktem zaczepienia wydaje się biologia ewolucyjna. Wprawdzie opowieści o łowcach i zbieraczkach już dawno zostały podważone, jednak różnice pomiędzy płciami są faktem. I choć za przytaczanie takich faktów można wylecieć z Google’a, nie sposób ich kwestionować.
Pewien sędziwy polityk z muszką podałby w tym miejscu – z subtelnością nalotu na Drezno – listę wynikających z tego następstw: że kobiety unikają nauk ścisłych, że gorzej liczą, nie garną się na politechniki, mniej obcują z komputerami, a zatem są mniej biegłe we wszystkim, co z nimi związane. Proste i logiczne? Nic bardziej mylnego!
Bo jeśli sięgniemy trochę głębiej w przeszłość to okaże się, że cyfrowy świat wcale nie był domeną mężczyzn. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w istotnej części stworzyły go kobiety.
Pionierki programowania
Nie chodzi tu wcale o grzebanie w prehistorii i machanie kontrowersyjnym - w świetle aktualnych badań biograficznych - sztandarem "pierwszej programistki", Ady Lovelace. Skupmy się na faktach z czasów nieco nam bliższych. Wiecie, kto programował pierwszy (no, prawie) komputer, ENIAC? Obliczeniami związanymi z balistyką pocisków i bronią jądrową zajmował się zespół programistek, kierowany przez 21-letnią Jean Bartik.
.
Nie jest przypadkiem, że słowo bug (ang. pluskwa), oznaczające usterkę programu komputerowego, wymyśliła i spopularyzowała kobieta, Grace Hopper, próbująca zapanować nad robactwem, panoszącym się wewnątrz komputera Harvard Mark II. Nie jest też przypadkiem, że Grace napisała pierwszy kompilator i współtworzyła jeden z pierwszych języków programowania – COBOL.
Nie jest też przypadkiem, że księżycowy "mały krok" Neila Armstronga był możliwy dzięki kobietom, odpowiedzialnym za oprogramowanie misji Apollo. Żeby było ciekawiej, kluczowe dla amerykańskiego programu kosmicznego obliczenia zapewniało oprogramowanie, pisane przez odseparowany od reszty pracowników (w Ameryce panowała wówczas segregacja rasowa!) zespół czarnoskórych programistek, tworzących ośrodek badawczy West Area Computers.
Siła stereotypu
Przez długie lata komputerowej rewolucji programowanie uznawane było za zajęcie odpowiednie dla kobiet. Wraz z rosnącą z dekady na dekadę liczbą aktywnych zawodowo pań proporcjonalnie rosła liczba tych, które zajmowały się pracą z komputerami. Zresztą wystarczy spojrzeć na stare foldery reklamowe - sale i biura wypełnione supernowoczesnym sprzętem pełne są tam kobiet. Nie wynika to z równościowych przekonań ówczesnych twórców reklam, ale z realiów epoki. Wszystko zmieniło się około 1983 roku.
To właśnie wówczas kanały telewizyjne zaroiły się od reklam mikrokomputerów. Maszyny pozwalające na strzelanie do obcych albo pisanie tekstów prezentowano w nich zazwyczaj jako męski gadżet albo idealny prezent dla chłopców. Stereotyp podchwyciło Hollywood i utrwaliło go filmami, jak "Gry wojenne" czy "Zemsta frajerów", a zabetonowały w głowach książki takie, jak popularna "Hackers: Heroes of the Computer Revolution".
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Badanie przeprowadzone w 1990 roku przez Jane Margolis na studentach prestiżowego Carnegie Mellon University wykazało, że zdecydowanie częściej rodzice byli skłonni kupić komputer synowi, niż córce. Nawet, gdy ta wykazywała uzdolnienia w kierunkach ścisłych i zainteresowanie komputerami.
Esport domeną mężczyzn?
Pochodną tego stanu rzeczy był odpływ kobiet z branży IT, stereotyp aspołecznych nerdów we flanelowych koszulach i mylne przekonanie, że komputery należą do "męskiego" świata. Przekłada się to nie tylko na liczbę programistek, ale i na szanse dziewczyn w esporcie, o czym wspomina Barnaba Siegel z WP Technologie:
Rozumiem, czemu jest mało zawodniczek w moim pokoleniu, czyli tym wychowanych w latach 90. W tej dekadzie gry wideo było definitywnie rozrywką chłopaków. I w szkole podstawowej, a później w gimnazjum, w liceum, na studiach – na każdym etapie znałem tylko kilka dziewczyn, które grały więcej w czasie wolnym niż po godzince, od czasu do czasu. A jeśli grały, częściej były to "Simsy", gry przygodówki, a nie "Quake". Nie dziwię się więc, że ostatnie dekada esportu to głównie faceci. Ale co się dzieje teraz? Od lat wyraźnie widzę, chociażby na Facebooku, że w dyskusjach o grach chętnie biorą udział kobiety, a widok dziewczyny w gamingowych ciuchach nie jest szokiem. Już teraz działają ligi kobiece, także liczę że za chwilę do głosu dojdzie generacja, dla której "CS:GO" czy "LoL" jest naturalnym językiem, a nie tylko czymś, co dziewczyny oglądały się zza pleców starszego brata. Barnaba Siegel
Wystarczy nie przeszkadzać
Lata 90. na szczęście już dawno za nami i stare stereotypy powoli, ale nieubłaganie odchodzą do lamusa. I choć obecnie kobiety stanowią zaledwie około 10 proc. społeczności programistów (według danych branżowego serwisu GitHub)
, to ich kod i pomysły są oceniane lepiej, niż dzieła mężczyzn. Wciąż jednak, gdy zdecydują się ujawnić swoją płeć, trafiają na kruszejący, ale nadal solidny mur niechęci i uprzedzeń. Trafnie punktuje to film "Niepokonana" Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, odwołujący się do osiągnięć Marii Skłodowskiej-Curie.
Zastanawiamy się, gdzie są kobiety w finałach ważnych esportowych rozgrywek? Bez obaw – wystarczy im nie przeszkadzać i dać szansę na nadrobienie kilku dekad dyskryminacji, a same zajmą należne sobie miejsce. Potwierdza to streamerka Wiki Wójcik:
Dużo dziewczyn późno się styka z grami esportowymi. Za młodu grały w "Simsy" a nie strzelanki, są mniej przyzwyczajone (…). To się oczywiście zmieni za 10-15 lat, bo już teraz się lepiej patrzy na dziewczyny robiące te "chłopięce" rzeczy. Rzecz, która odrzuca, to nieprzyjazne środowisko, co zresztą widać po niektórych komentarzach (…). Jak dziewczyna, która ma potencjał, ale od lat mówiono jej, że "to nie dla bab", ma teraz iść w świat, gdy ci, którzy powinni być jej sojusznikami, tylko ją zniechęcają? Nie bądź bucem i zamiast mówić, że laski się nie nadają (albo nadają się tylko do pokazywania cycków na Twitchu), to naucz młodszą siostrę grać, a koleżankom nie rób pod górkę bardziej niż mają. Wszyscy jedziemy tu na tym samym wózku. Wiki Wójcik