Cień nad gigantem. EA walczy z konsekwencjami strzelaniny i oburzeniem fanów
Sierpniowa strzelanina w Stanach Zjednoczonych może mieć duże konsekwencje dla branży gier. A najpoważniejsze - dla Electronic Arts, wydawcy gry "Madden 19", na turnieju której doszło do tragedii. Nieszczęśliwe zdarzenie mogło wpłynąć na premierę "Battlefield V".
Do strzelaniny doszło w Jacksonville na Florydzie. Napastnik zaczął strzelać do osób podczas turnieju w grę "Madden 19". Sprawca zabił dwie osoby, ranił dziesięć, po czym popełnił samobójstwo. Wydawca "Madden 19", firma EA, postanowił przekazać 1 mln dol. na rodziny ofiar dotkniętych tragedią.
To żaden ruch marketingowy czy próba ocieplenia wizerunku. Wydawca może czuć się zobowiązany, by nieść pomoc. Nie jest jednak odpowiedzialny za tragiczne wydarzenia, nie próbuje się wybielić lub mówić w ten sposób "przepraszam".
Strzelanina w Stanach Zjednoczonych może jednak wpłynąć na branżę gier. EA zmuszone było odwołać kolejne turnieje. Nie wiadomo, czy w niedalekiej przyszłości organizatorzy imprez e-sportowych nie będą spotykali się z mniejszym zainteresowaniem i strachem publiczności. Tym bardziej że mówimy o branży gier, a nie np. koncertach - gry od zawsze zmagały się z niesprawiedliwym podejściem mediów i były oskarżane o propagowanie przemocy. Po tragicznych wydarzeniach nawet w polskich mediach pojawiły się niefortunne wypowiedzi, mogące sugerować, że granie wzbudza agresję.
Battlefield V - premiera przesunięta
Dla Electronic Arts problem wizerunkowy jest tym większy, że na jesień planowana była premiera "Battlefield V" - strzelaniny rozgrywającej się w drugowojennych realiach. Już wiemy, że termin wydania został opóźniony: zamiast 19 października, gra trafi na rynek dopiero 20 listopada 2018 roku. Oficjalny powód jest następujący - twórcy chcą doszlifować produkcję, by ta uniknęła niepotrzebnych błędów.
Społeczność graczy nie wierzy jednak w te tłumaczenia. Niektórzy uważają, że "Battlefield V" ucieka z niewygodnego okresu, kiedy w podobnym czasie swoją premierę mają "Call of Duty: Black Ops 4” (12 października) i "Red Dead Redemption 2” (26 października 2018 roku). O ile seria "Battlefield" przyzwyczajona jest do rywalizacji z "Call of Duty", tak w starciu z długo wyczekiwanym hitem od Rockstar nawet popularny "Battlefield" może stać na przegranej pozycji. W końcu czego się twórcy "GTA" nie dotkną, zamieniają w złoto.
Podobno możliwą porażkę komercyjną zwiastowały już słabe wyniki przedsprzedażowe "Battlefield V”. Takie opinie należy jednak traktować jako plotki, bowiem rzadko kiedy firmy chwalą się konkretnymi danymi.
Niewykluczone jednak, że EA pamięta o niedawnej tragedii w Stanach Zjednoczonych. Bycie wydawcą gry, na turnieju której doszło do strzelaniny i wspieranie ofiar, przy jednoczesnym reklamowaniu produkcji polegającej na strzelaniu, mogłoby zostać odebrane niekorzystnie. Niby EA nie jest odpowiedzialne za tragiczne wydarzenia, niby biznes rządzi się swoimi prawami, ale i tak mogłoby to wzbudzić niesmak. O tym, że EA na razie nie bardzo chce chwalić się "Battlefieldem V" najlepiej świadczy fakt, że przesunięte zostało embargo na publikację nowych materiałów. Twórcy nie chcą ekscytować się swoim dziełem, gdy w tym czasie rodziny, które sami wspierają, cierpią.
Zamachy wpływają na branżę gier
Przesunięcie premiery z powodu tragicznych wydarzeń nie jest w branży gier niczym nowym. Polskie “Get Even” miało ukazać się 26 maja 2017 roku. Światowy wydawca gry postanowił jednak przesunąć termin premiery, z szacunku dla ofiar ataku terrorystycznego w Manchesterze. Choć polska produkcja nawet nie rozgrywała się w Wielkiej Brytanii, to jedna misja polegała na ratowaniu zakładniczki z przyczepioną bombą. Mimo że mieliśmy do czynienia z mrocznym horrorem, a nie wojenną strzelaniną, to w świetle zdarzeń, do których doszło w drugiej połowie maja, taka scena mogła budzić nieprzyjemne skojarzenia. "Battlefield V", z racji ulokowania gry w historycznych realiach, takich nawiązań jest zapewne pozbawiony, ale jednak wydawca w pewien sposób sam dotknięty jest strzelaniną.
Możliwe, że EA postąpiłoby tak samo bez względu na tragiczne wydarzenia. Już wcześniej nad wydawcą zawisły czarne chmury. Wszystko przez to, że w "Battlefieldzie V" na wirtualnym froncie pojawią się kobiety. Zdaniem protestujących, którzy oburzyli się już przy okazji pierwszego zwiastuna opublikowanego w maju - to niezgodne z historyczną prawdą. Twórcy odpowiadali, że wcale nie robią realistycznych gier, więc wszystko się zgadza.
Protesty w sieci były jednak tak duże, że Patrick Söderlund – główny dyrektor kreatywny Electronic Arts - w końcu odparł: jak komuś nie pasują kobiety w "Battlefieldzie V", to niech gry nie kupuje.
Odpowiedź padła w czerwcu. Dziś Söderlund w EA już nie pracuje. Zrezygnował ze stanowiska w połowie sierpnia. Czy to pokłosie jego wypowiedzi i rozwścieczenia społeczności? Nie wiadomo. Wiemy za to, że "Battlefield V" ukaże się później, niż zakładano. EA właśnie gasi pożar?
Jeżeli ktoś jednak nie czuł dymu, niech zerknie na YouTube. Pierwszy zwiastun ma tam prawie 500 tys. łapek w górę i "tylko" 335 tys. polubień. W kolejnych przewagę mają już fani gry, ale gołym okiem widać, że narzekających również nie brakuje. Jasne, głosy w serwisie nic nie kosztują, pewnie większa część kupujących nawet nie bierze udział w tego typu głosowaniach. Tyle że te liczby i tak pokazują, że "Battlefield V" jest na celowniku rozwścieczonej publiki. Przesunięcie premiery może więc pomóc w uspokojeniu sytuacji.