Rockstar zasady ma w poważaniu. I tak "Red Dead Redemption 2" rozejdzie się na pniu
95 mln sprzedanych kopii. Ponad 6 miliardów dolarów przychodu. Stała baza aktywnych graczy w sieci. "GTA V" stało się fenomenem. Teraz twórcy pokazują nową grę. Do tej pory wiedzieliśmy o niej tylko tyle, że będzie hitem.
Słynne "GTA V", rozbudowana, gangsterska gra akcji, miało swoją premierę w 2013 roku. Dla większości firm taki produkt to staroć, których schodzi tylko na wyprzedażach. Tymczasem Rockstar ma dzięki niej nieustające żniwa. Wszystko dzięki tzw. mikrostransakcjom. Z niedawnego raportu finansowego wynika, że cyfrowa waluta (potrzebna do gry w sieci), wirtualne przedmioty i dodatki stanowią ponad 60 proc. przychodu dla wydawcy.
Lwią część tego generuje "GTA Online". Tryb sieciowy do "GTA V" to po prostu żyła złota. Minęło sporo od premiery, a ludzie nie dość, że wciąż spędzają dużo czasu przy "GTA V", to jeszcze ciągle chcą zostawiać w grze swoje pieniądze.
Przypomnienie liczb związanych z ostatnią odsłoną "Grand Theft Auto" jest kluczowe. To odpowiedź na pytanie: dlaczego tak mało wciąż wiadomo o "Red Dead Redemption 2". Wczoraj w końcu zobaczyliśmy spory fragmenty rozgrywki? Zapowiedziano ją aż w 2016 roku, a do tej pory wiedzieliśmy niewiele.
Na własnych zasadach
Oszczędność w wypuszczaniu informacji na temat gry jest w branży nietypowa. Bardzo często oglądamy liczne, efektowne zwiastuny czy fragmenty rozgrywki z produkcji, która ma ukazać się najwcześniej za dwa lata. Producent często pokazuje też dziennikarzom gotowe fragmenty albo zaprasza na pokaz, gdzie samemu można zagrać na długo przed premierą. Rockstar postępuje inaczej - zdradza niewiele, a konkrety prezentuje rzadko.
"Red Dead Redemption 2" nie było na tegorocznym E3, zabraknie też pokazu na sierpniowym Gamescomie w Niemczech. Zapewne tylko nieliczni zobaczą grę przed październikową premierą.
Rockstar jest wyjątkiem. Większości zależy jednak na tym, by o ich grze mówiło się jak najczęściej i jak najdłużej. By było to możliwe, stale trzeba informować o nowościach, co rusz pokazywać zwiastuny, obrazki, dawać wywiady, zdradzać rozmaite szczegóły. A Rockstar gra na własnych zasadach.
Inwestorzy się niepokoją
Weźmy rodzimy CD Projekt RED. Niewykluczone, że już od dawna Polacy mieli plany, by pokazać "Cyberpunk 2077" na targach E3 w 2018 roku. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby ich decyzję wymusiło zamieszanie związane z plotkami na temat opóźnienia w produkcji i złymi warunkami. CD Projekt RED musiał pokazać, że "Cyberpunk 2077" żyje i ma się dobrze. A przecież do premiery wciąż daleka droga. Konkretnej daty wciąż nie znamy.
Ale gracze i inwestorzy mogli się niepokoić, że w plotkach jest ziarno prawdy. I że CD Projekt RED nie radzi sobie ze zmianą uniwersum czy gatunku - wszak "Cyberpunk 2077" nie będzie tradycyjną grą RPG, jak seria "Wiedźmin", tylko będzie miała elementy znane ze strzelanek.
A przecież "Red Dead Redemption 2" też miało swoje problemy. Rockstar wcześniej zakładał, że gra ukaże się jeszcze jesienią 2017. Twórcy musieli jednak przesunąć termin wydania aż o rok. Nie zmieniło to jednak marketingowej strategii. Po drodze ukazał się tylko krótki zwiastun, a na pierwsze fragmenty rozgrywki musieliśmy czekać aż do wczoraj - do 9 sierpnia.
Spotkałem się z opiniami, że to irytujące. Niektórzy przez to wątpią w "Red Dead Redemption 2" : "Aha, nie pokazują, bo nie mają czego, coś jest nie tak". Dla mnie takie podejście jest odświeżające. Pozwala jeszcze bardziej wyczekiwać gry, jak za starych czasów, kiedy o premierach wiedziało się niewiele - tylko tyle, co napisało pismo, które wychodziło raz na miesiąc.
Nie grałem, a wiem wszystko
Dziś gra jeszcze nie pojawi się na sklepowych półkach, a ludzie mają już jej dosyć. Są zmęczeni przesytem informacji, wiedzą o niej niemal wszystko, zanim zdążą w nią zagrać. Brakuje elementu zaskoczenia. Trochę na własne życzenie, bo przecież wystarczy odciąć się od newsów. Czasami to jednak jest zbyt trudne, więc ogląda się zwiastuny, gameplaye, patrzy, jak gra ktoś inny.
W przypadku "Red Dead Redemption 2" takiej możliwości nie ma, więc pierwsze zetknięcie z grą będzie wyjątkowe. Świeże i zaskakujące. Rockstar podsyca apetyt, podczas gdy inni twórcy i wydawcy sprawiają, że większość jest już pełna, gdy na stół wjeżdża główne danie.
Najlepsza gra 2018 roku?
Rockstar na to wszystko sobie zapracował. Nie znam złej gry od tego studia, wszystko było perełką. Owszem, mogę dyskutować, czy "GTA V" jest lepsze czy gorsze od "GTA IV", ale i tak wiem jedno: obie gry są rewelacyjne. I nawet gdybym nie zobaczył ani jednego zwiastuna "Red Dead Redemption 2", w ciemno włożyłbym grę do koszyka.
Sami twórcy mówią, że "Red Dead Redemption 2" nie powtórzy komercyjnego sukcesu "GTA V". Cóż, byliby głupi, gdyby twierdzili inaczej, choćby z tego względu, że "GTA V" ukazało się na kilku platformach, a "RDR 2" nie ma na to szans - wszak PlayStation 3 i Xbox 360 to przestarzałe maszyny, które trafiły do szafy. Ale i tak jest to nietypowe podejście, bo przecież każdy, kto wydaje swoją nową grę, zawiesza sobie poprzeczkę wyżej. A Rockstar nie musi już niczego udowadniać. I to też jest powód, dla którego "Red Dead Redemption 2" będzie najlepszą grą 2018 roku.