Nowy pomysł polskich twórców gier. Dopięli swego w trakcie PGA
Jedni w czasie PGA grali, inni zajmowali się przyszłością grania. Przedstawiciele branży z wielu krajów Europy Środkowowschodniej w towarzystwie wiceministra kultury podpisało ważną deklarację.
Od 6 do 8 października odbywały się targi PGA w Poznaniu. My również tam byliśmy, krążąc między stoiskami z grami i sprzętem. Ale nie tylko rozrywką zajmowali się uczestnicy. W kuluarach podpisano międzynarodowe porozumienie o współpracy twórców gier z szeregu europejskich krajów.
Jak donosi serwis Graczpospolita, deklarację ze strony polskiej zawarła Fundacja Indie Games Polska. Odpowiada za interesy twórców gier niezależnych. Oprócz niej obecny był także Paweł Lewandowski, wiceminister kultury. Po drugiej stronie znalazły się podobne organizacje z Czechy, Węgier, Słowacji, Chorwacji i Mołdawii. Po co? Powody są nieoczywiste.
Jak mówi Marek Czerniak, przewodniczący Rady Fundacji, najważniejszym czynnikiem jest "potrzeba budowania relacji w Europie Środkowowschodniej, aby współpracować przy procesie legislacji parlamentu Unii Europejskiej". Chodzi o ustawodastwo, które może dotknąć mniejsze firmy, niezdolne konkurować z gigantami.
- Nasz punkt widzenia będze inny niż na Zachodzie, gdzie są inne warunki dochodowe. Rozwiazania korzystne dla tej części Europy nie muszą być walce korzystne dla nas. Chcemy, aby głos tej części kontynentu był brany pod uwagę. Na pewno będzie miał większą siłę przebicia, jeśli stanowisko będzie zajmowane przez kilka krajów. W ppoliyce trzeba budować sojusze, aby być skutecznym - kontynuuje Czerniak.
To wcale nie dmuchanie na zimne, bo nawet w obecnej chwili toczą się prace nad projektem niekorzystnym dla mniejszych wydawców i twórców. - Unia chce wprowadzić zakaz geolokalizacji gier wideo, zwłaszcza w kontekście sprzedaży gier. Przykładowo: Steam wkrótce zaoferuje płatność w złotówkach, zapowiadane są odrobinę niższe ceny niż na Zachodzie. Ale wejście nowych przepisów spowodowałoby, że ceny będą musiały pójść w górę, zrównać się z tymi z Zachodu. A przeciaż u nas siła nabywcza jest niższa, czasem potrzebujemy sprzedawać taniej - mówi Czerniak.
Zdaniem Czerniaka, ten brak elastyczności może przyczynić się też do większej sprzedaży gier w tzw. marketplace'ach, czyli sklepach z wirtualnymi kluczami. Dla wielu firm ich działalność stanowi problem.
Oprócz kwestii legislacyjnych jest też drugi powód zawarcia takiej deklaracji. - Zawsze przydaje sie wymiana doświadczeń. Relacje z twórcymi z tych krajów są budowane już od lat. Wierzymy, że uda nam się je mocniej rozwijać. Kolejny przykład: studio ze Słowacji robi grę, potrzebuje wydawcy. Dobrze by było, z naszego punktu widzenia, żeby był to wydawca z Polski - mówi w rozmowie z WP Gry Marek Czerniak.
Te pogłębione relacje mają też ułatwić rekrutację. Indie Games Polska planuje też na początku 2018 r. organizację międzynarodowego game jam'u, czyli imprezy, podczas której non-stop przez kilka dni tworzy się gry.