Chiny negatywnie wpływają na branżę gier. Były pracownik Blizzarda mówi o korupcji i upadających wartościach
O firmie znowu głośno. Tym razem Mark Kern, który pracował jako Team Leader Blizzard Entertainment, skomentował protesty w Honkongu i rozgrywającą się w jej tle aferę. Uważa, że Blizzard nie przestrzega własnych wartości, a wpływy Chińczyków czuć na całym świecie. Sam otrzymał propozycję przyjęcia 2 mln dolarów.
Cała afera dotyczyła bana dla gracza Hearthstone, który poparł protestujących w Hongkongu. Tym działaniem firma Blizzard Entertainment wywołała ogromne oburzenie i falę krytyki. Kontrowersje towarzyszące sprawie narastają, a sprawy nie polepszają wpisy pojawiające się na Twitterze.
Publiczna krytyka branży
Jeden z nich został opublikowany przez Mark'a Kern'a, byłego pracownika Blizzard Entertainment. Kern, etniczne pochodzący z Chin wielokrotnie współpracował z chińskimi firmami, co pozwoliło mu w bezpośredni sposób przyjrzeć się całej sprawie.
- Obserwowałem, jak na przestrzeni lat Chiny powoli przyjmowały rolę dominującej siły inwestycyjnej w branżach gier i filmów. Szkoda, że amerykańskie firmy nigdy nie wierzyły w inwestowanie w gry tak mocno, jak Chiny i Azja, bo to pozwoliło Chinom wywrzeć bezprecedensowy wpływ na nasze media – napisał Kern w jednym ze swoich wpisów.
Branża gier: Korupcja i wpływ władz
Były pracownik Blizzarda ostrzega również przed silnymi powiązania podmiotów z branży gier z władzami i nakreśla towarzyszące temu niebezpieczeństwa.
- Chińskie firmy zajmujące się grami rozrosły się nie tylko ze względu na wielkość rynku, ale także dlatego, że są subsydiowane przez tamtejszy rząd. Dostają darmową ziemię, biura i ogromne ilości pieniędzy. Ta gotówka była i jest wykorzystywana do rozszerzania wpływów i wykupywania udziałów w amerykańskich firmach zajmujących się grami – dodał.
Kern zwrócił również uwagę na nieuczciwe praktyki i korupcję, które są jedną z częstych metod wywierania wpływu w branży gier. Doświadczył ich na własnej skórze.
- Widziałem osobiście korupcję w chińskich koncernach zajmujących się grami i zostałem usunięty z firmy, którą założyłem (po pracy w Blizzardzie) za odmowę przyjęcia łapówki w wysokości 2 milionów dolarów, w zamian za którą miałem zgodzić się na inwestycję z Chin – zaznaczył Kern.
Jego zdaniem wiele osób nie było tak uczciwych, jak on. Przedstawiciele amerykańskich firm w Chinach dostawali łapówki o podobnej wartości i wcale się przed nimi nie bronili. Najczęściej przedmiotem transakcji były licencje na tytuły AAA. Dodatkowo Chińczycy posługiwali się medialnymi zagrywkami. Opłacali artykuły prasowe, które miały zniszczyć wybrane podmioty czy osoby.
Zagrożenie dla Zachodu
- Mamy teraz sytuację, w której niekończące się, komunistyczne pieniądze dyktują nasze amerykańskie wartości. Cenzurujemy nasze gry i filmy dla Chińczyków. A teraz, nasze firmy z branży gamingowej zaczynają wyciszać głosy wspierające wolność i demokrację. Chiny postanowiły, że świat ma być autorytarny – napisał Kern w swoim oświadczeniu.
Kern uważa, że nie powinno łączyć się polityki i gier. Wzywa również firmę Blizzard do odbudowy wartości moralnych, które utraciła w zaciekłej walce o wpływy i zyski. Jego publiczne wyzwanie ma być formą protestu wobec tego, co aktualnie dzieje się w branży gier.
Źródło: Gry-online.pl, Twitter