Wspólne granie z dziećmi? Od czegoś trzeba zacząć
Gry na komputery i konsole to stała część naszej rzeczywistości. Tego nie zmienimy. Pozostaje pytanie, jak rodzice mogą angażować się w rozrywkę swoich pociech. O doświadczenia pytałem psychologa i znajomych rodziców.
Moje zdanie w tym temacie, jako osoby grającej, jest dość oczywiste. Na Dzień Ojca napisałem zresztą specjalny artykuł, w którym wspominałem moje przeżycia ze wspólnego grania i wymieniałem gry, które chcę pokazać swojemu dziecku.
Granie na komputerze czy konsoli oczywiście nie wyklucza innych form aktywności, jak wszelkie "gry bez prądu" czy zabawy na podwórku. Ale to już teraz jest język młodego pokolenia, które gry ma w komórkach, a po godzinach walczy po sieci w "League of Legends" czy kopie i buduje w "Minecrafcie". Zwłaszcza dlatego warto, aby rodzice weszli w ten świat, lepiej go poznali oraz wykorzystali.
Okiem psychologa
Jak to mądrze zrobić? Tu nie ma jednej odpowiedzi. W pierwszej kolejności skontaktowałem się z psychologiem, który specjalizuje się w pracy z dziećmi i młodzieżą.
- Nie da się wskazać jednego momentu, od którego można dawać dziecku grać. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że im później, tym lepiej. Na pewno dobrym wyborem nie są te najwcześniejsze lata życia pociechy, chociaż producenci kuszą, robiąc np. gry kierowane już do dwulatków - mówi Justyna Kowal, psycholog.
"Minecraft" to gra, którą kocha każde dziecko
W rozmowie podkreśla, że gry nie są zdrowe dla rozwoju, ale nie powinno się też od nich izolować. Psycholog mówi, że swojemu dziecku pozwala spędzać przy grze około 20 minut, czasami trochę więcej. - Nie jest dobrze, jeśli gry stają się jedyną formą spędzania wolnego czasu. Początkowo rodzice się cieszą, bo dziecko się same sobą zajmuje i uczy się czegoś nowego. Ale przez pewien okres dzieci codziennie uczą się nowych rzeczy - dodaje Kowal.
A przykład oczywiście musimy dawać sami. - Jak dziecko widzi rodzica, który często gra, to trudno będzie wyjaśnić, czemu ono nie może. Przyda się rozwaga i pewne doza ostrożności - mówi na koniec psycholog.
Okiem rodzica
Dla wielu osób takie podejście może się wydawać dość surowe. Ale trudno nie przyznać racji, że gry często mogą stać się podobną wymówką dla rodziców, jak kreskówki. Prosty sposób, żeby mieć na chwilę spokój - dać komórkę z "Angry Birds" albo włączyć konsolę i dać pada. Co można zrobić lepiej?
Piotr Gnyp z agencji kreatywnej Fish Ladder, dawny redaktor naczelny Gadżetomania, mówi o tym, żeby po prostu grać wspólnie z dziećmi. I to jak najczęściej. Czemu? - To najlepsza okazja, aby dziecko zobaczyło, w jaki sposób rodzic przeżywa zwycięstwa i porażki. Właśnie w ten sposób może samo nauczyć się właściwych reakcji. A przy okazji to też sposób miłe, wspólne spędzenie czasu - mówi Gnyp.
O zdanie zapytałem też Pawła Winiarskiego, redaktora Antywebu.
- Na rynku jest cała masa produkcji dla najmłodszych. Często to nie tylko zabawa, ale również nauka. Niezależnie jednak od platformy, to zawsze powinien być sposób na wspólne spędzanie czasu, a nie wirtualny opiekun, który zajmie się pociechą. Zanim pokażecie grę dziecku, sprawdźcie ją najpierw sami. Wspomagajcie się też oznaczeniami PEGI, są przyznawane naprawdę rozsądnie.
"Rayman: Legends" to idealna gra dla rodziców z dziećmi - pozwala grać naraz aż 4 osobom
Na jednym z forów na Facebooku natknąłem się na wpis Michała - grającego ojca. Chciał pochwalić się wynikiem w grze swojego 6-letniego syna. Spytałem trochę więcej o to, jak wyglądała ich wspólna "droga".
- Syn gra od trzech lat. Starałem się zaznajomić syna z tym śwatem, zarazić go moją pasją, aczkolwiek nic na siłę. Wyrażał zaciekawienie - pokazywałem w co zagrać, co może być interesujace. Zawsze według zasady, że dla dziecka najlepsze to za mało - musi być perfekcyjne. Żadego śmieciowego grania na telefonach! Spędziłem wiele godzin dobierając gry, sprawdzając, czy ten czy inny tytuł ma szansę zainteresować w tak młodym wieku. Każde growe posiedzenie to ojciec i syn razem - ot by wytłumaczyć, wspomóc, być lekiem ewentualną frustrację.
Michał zączął od serii "Kirby", "Mario", "LocoRoco" czy "Little Big Planet". Pisze mi, że przełomem była gra "Pikmin 3", która nauczyła jego syna wytrwałości, dążenie do celu, wyciągania nauki z porażek i przegrywania z klasą.
- I tak jakoś udało mi się zaszczepić tę pasję. Czy zostanie? Nie wiem. Ważne, że obecnie sprawia frajdę i uczy tego szkraba wielu cennych rzeczy.