Jestem ojcem i chciałbym, żeby moje dziecko zagrało w...
Mój syn jest jeszcze malutki. Inni ojcowie zachęcają swoje dzieci do grania w piłkę, do robienia eksperymentów naukowych. A ja bym chciał, żeby moje dziecko poznało też gry, przez które sam zarywałem noce.
_Synu, _
Masz dopiero 12 miesięcy, ale już nie mogę się doczekać, aż zaczniemy grać razem. Chciałbym pokazać ci najfaniejsze gry mojego dzieciństwa, spędzić wspólne chwile z padem w ręku. Pokazać te tytuły, które służą czystej zabawie, i te, które pobudzają wyobraźnię i myślenie.
30 lat temu nie miałem gier o zawiłej fabule czy artystycznej oprawie. Nie mówiąc już o tych, w które ty będziesz grał, gdy będziesz w moim wieku. Albo chociaż będziesz parę lat starszy, niż jesteś dziś.
Ale rzeczy, które pozornie wydawały się kolorowymi zabawkami, stanowiły wtedy podróż w inny świat. Pamiętam je zupełnie inaczej niż dorośli. Tak jak moi rodzice, a twoi dziadkowie, inaczej przeżywali swoją pop-kulturę, nierozumianą przez starsze od nich pokolenie. Dziś patrzę wstecz i widzę szereg znakomitych rzeczy, które koniecznie chcę ci w przyszłości pokazać. Oto one.
Mario i spółka
Podłączana do telewizji konsola nigdy nie zastępowała mi zabawy na podwórku. W cieplejsze dni piłka na placu przed domem była pierwszym wyborem. Ale wieczorami czy w zimowe dni Pegazus stawał się naturalnym sprzymierzeńcem. Konsola miała dwa pady. Siadałem z tatą i nagle znikała różnica wieku, rozmiaru buta czy siły.
Granie w dwie osoby i wspólne emocje były świetnym doświadczeniem. A stare tytuły miały tę zaletę, że były prościutkie do opanowania oraz pozbawione kontrowersji - nawet, gdy sterowaliśmy komandosem z lufą w ręku. Dlatego chciałbym powtórzyć to i wspólnie zagrać w "Contrę" z tobą. To klasyczna gra platformowa z widokiem z boku, gdzie zasuwamy odpowiednikiem Rambo (o, właśnie, to też obejrzymy!) po dżungli. Po kilku planszach nie było łatwo, ale każdy nowy start oznaczał błyskawiczną frajdę. A możliwość współpracy, działania ramię w ramię z tatą jak na poligonie, jak z reklamy Mastercard - bezcenna. Sam zobaczysz.
Na Pegazusa nie brakowało gier dla jednego gracza. Tym najbardziej kultowym jest oczywiście "Super Mario Bros." - kolejna gra, którą muszę ci pokazać. To esencja elektronicznej rozrywki. Nie da się jej nic zarzucić, nie ima się jej czas. A poza tym sam Mario stał się już dawno temu żywą ikoną growej pop-kultury. Podejrzewam, że kolejne gry z nim w roli głównej, a w ślad za nimi koszulki, czapki, gadżety, będą wychodziły jeszcze przez lata. Jak będziesz grzeczny, to coś ci z tego kupimy.
Historia, rycerze i handel
Przez lata wiele się mówiło o edukacyjnej wartości gier. W takim rozumieniu, że gramy, a jednocześnie zdobywamy wiedzę. Zawsze czułem, że jest w tym coś naciąganego. Strategia o czasach średniowiecznych w żadnej sposób nie zastępowała mi podręcznika. Ale po czasie zrozumiałem, że ta edukacja przyszła od zupełnie innej strony. Co wcale nie oznacza, że masz nie zaglądać do książek!
Gry wcale nie muszą pełnić roli encyklopedii. Wystarczy, że same w sobie zainteresują nas tematem, zachęcą do jego samodzielnego odkrywania, oswoją z nim. Mając na koncie szereg produkcji osadzonych w realiach średniowiecza, sam zacząłem sięgać po książki o rycerzach, chodzić na rekonstrukcje bitew, uczyć się na pamięć typów mieczy i łuków. Nie mam wątpliwości - to zasługa tych kilku gier.
Jedną z tych, które uważam za doskonałe, jest "Twierdza". Do dziś popularna seria, choć dawno wypaczyło się w niej to, co najlepsze. Pierwsza część gry łączyła autentyczną, folkową muzykę i swojski klimat z wojennymi zagadnieniami. Uczyła dbać o poddanych i jednoczeście szykować się do bitwy. A przede wszystkim - tworzyć wymyślne obwarowania, które pozwalały przetrwać największe oblężenia. Czułem się trochę jak inżynier, trochę jak artysta. Zupełne przeciwieństwo lekcji plastyki i moich koszmarnie koślawych rysunków.
Równie duże wrażenie zrobiła na mnie seria "Anno", osadzona w czasach odkryć geograficznych. Zaczynałem od najstarszej, "Anno 1602", ale spokojnie, tobie pokażę nowsze i bardziej przystępne graficznie "Anno 1404". Gra okazała się magiczną wyprawą do dziewiczego świata. Uczyła dbałości o ekonomiczne zagadnienia i cieszyła niezmąconą radością z tworzenia osady w świeżo odkrytej części świata.
W zagadnienia ekonomii jeszcze mocniej wprowadziła mnie seria "Tropico". Jej autorom udało się połączyć wymagające misje dotyczące gospodarki z odniesieniami do XX-wiecznej historii. Śmieszyły mnie nawiązania do komunistów i ich zimnej wojny z amerykańskim kapitalizmem, a przy tym realia uczyły zarządzania, reagowania, wdrażały w podstawy, kulisy tego, jak działa państwo. Jako 14-latek, który nie słyszał nic o polityce w szkole, czułem się z tym całkiem dorośle.
Czysta fantastyka
Moje pokolenie uwielbiało gry RPG. Wcielanie się w postaci ze świata fantasy, czary, intrygi, walkę na miecze, łuki i ogniste kule. Mieliśmy sporo takich gier do wyboru. Ja należałem do tych, którzy najbardziej polubili "Gothica". Nie wiem nawet, czy będę musiał cię specjalnie namawiać na to, żebyś spróbował. Gra ma aż 16 lat i nadal duże grono fanów, tworzących autorskie modyfikacje i scenariusze.
"Gothic" pokazał mi, co to znaczy dobra historia. Jak można zostać wciągniętym i w końcu żywo zaskoczonym niespodziewanym, fabularnym zwrotem. To już mniej dydaktyczna część, ale potrafiłem czasem odpływać na lekcji, myśląc o tym, co się wydarzy, gdy wrócę do gry. To źle? Wtedy tak nie myślałem - i dzisiaj też. Przeżywałem wirtualną przygodę, którą będę wspominał długo. I w ogóle nie przeszkodziła mi prowadzić życia poza komputerem.
Świat fantasy chłonąłem także w innej grze, której towarzyszyła akurat wyjątkowo kiczowata fabuła. Ale nie była na szczęście istotna. "Heroes of Might & Magic III" przykuwało bajeczną grafiką i niezwykle płynną rozgrywką. Graniu zawsze towarzyszył dreszczyk emocji przy poznawaniu nowych części mapy, zdobywaniu magicznych artefaktów, toczeniu bitew. Wymagające taktycznego myślenia starcia są dziś równie fajne, co 15 lat temu. Jestem pewien, że w to uda nam się zagrać razem, w jednej drużynie przeciw złowrogim armiom.
Gry wiecznie żywe
Nie chciałbym nigdy, abyś musiał poczuć się przytłoczony moimi wspomnieniami i przeżywać każdą, starą grę równie mocno, co ja. To już zresztą niemożliwe. Ale jestem pewien, że wielu ojców będzie się świetnie czuło z tym, że pokazało dzieciom część swojej młodości. Ja też. Zawsze może okażać się, że "zaraziliśmy" je pasją, która przyniesie im równie fajne wspomnienia, co nam. Gdy nadarzy się odpowiedni moment, nie będę się wahał ani chwili.
Tata