Wielu myślało, że szkodzą. Naukowcy obalają mit
Donald Trump uważa, że kształtują myśli, w Pensylwanii chcą nałożyć na nie specjalny podatek. Brutalne gry od lat budzą emocje, ale zdaniem naukowców to nie one przyczyniają się do wzrostu agresji wśród nastolatków.
Wyniki badań naukowców z Oksfordu pokazują, że nie ma związku pomiędzy graniem w gry przeznaczone dla dorosłych odbiorców a agresywnym zachowaniem. Przebadano w sumie 1000 nastolatków między 14 a 15 rokiem życia.
Zdaniem autorów badań, agresywne zachowanie wśród młodzieży może mieć wiele innych przyczyn. Takich jak problemy rodzinne czy niepoświęcanie im uwagi przez dorosłych. Nie ma jednak dowodu na to, aby to gry sprawiały, że nastolatkowie stają się agresywni.
Co na to Donald Trump? "Coraz więcej ludzi mówi, że przemoc w grach naprawdę kształtuje myśli młodych ludzi" - to słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych, wypowiedziane po strzelaninie w szkole na Florydzie w lutym ubiegłego roku. Niedawno jeden z polityków w Pensylwanii domagał się nałożenia podatku na brutalne gry, ponieważ rzekomo te pchają ludzi do morderstw.
Wyniki badań na pewno nie są zaskoczeniem, bo od lat nie ma naukowych dowodów na to, by gry odpowiadają za wzrost agresji.
Jestem daleka od tego, żeby za występowanie agresji oskarżać świat gier komputerowych – mówiła w rozmowie z WP Tech dr Piotrowska. - Agresja towarzyszy nam od zawsze. Kiedyś nie było komputerów, a my też byliśmy agresywni - tłumaczyła.
Ale to nie oznacza, że gry nie mają żadnego wpływu na umysły młodych ludzi.
- Im większa liczba godzin spędzonych z agresją w świecie wirtualnym, tym większa tolerancja wobec zachowań agresywnych w rzeczywistości. (...) Komputer jest tylko jednym z wielu powodujących znieczulicę. Nie można go jednak lekceważyć - stwierdzała.