Stany Zjednoczone: polityk chce nałożyć podatek na brutalne gry
Są odpowiedzialne za strzelaniny w szkołach, więc powinny kosztować więcej - uważa przedstawiciel republikanów Chris Quinn. Właśnie dlatego proponuje, aby w Pensylwanii na gry dla dorosłych nałożono podatek.
"Coraz więcej ludzi mówi, że przemoc w grach naprawdę kształtuje myśli młodych ludzi" - to słowa Donalda Trumpa, wypowiedziane po strzelaninie w szkole na Florydzie w lutym ubiegłego roku. Chociaż naukowcy nie potwierdzili, że pełne przemocy gry pchają ludzi do morderstw, szkodliwa dla tej rozrywki opinia w wielu kręgach jest popularna.
Teraz problemem brutalnych gier zajął się Chris Quinn. Polityk nawołuje, aby gry przeznaczone dla dorosłych - stosowne oznaczenia pojawiają się na pudełku - były dodatkowo opodatkowane. Podatek od sprzedaży takich produkcji, wynoszący 10 proc., miałby sprawić, że w stanie Pensylwania gry zdrożałyby z 60 dolarów do 65 czy nawet 70 dolarów. Wyższa cena byłaby więc niejako odstraszaczem.
"Podatek od grzechu" - jak nazywane są w mediach opłaty nakładane na produkty "szkodliwe", jak niezdrowe jedzenie, hazard czy pornografie - miałby finansować specjalną fundację. Jej zadaniem byłoby zbieranie środków, za pomocą których udałoby się przeciwdziałać szkolnym strzelaninom.
Temat wzbudza wiele kontrowersji. Błędem byłoby stwierdzenie, że gry nie mają żadnego wpływu na psychikę, szczególnie wśród ludzi młodych. Ale sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.
- Jestem daleka od tego, żeby za występowanie agresji oskarżać świat gier komputerowych – mówiła w rozmowie z WP Tech dr Piotrowska. - Agresja towarzyszy nam od zawsze. Kiedyś nie było komputerów, a my też byliśmy agresywni. Ale nie sposób negować fakty. Te pokazują, że im większa liczba godzin spędzonych z agresją w świecie wirtualnym, tym większa tolerancja wobec zachowań agresywnych w rzeczywistości. (...) komputer jest tylko jednym z wielu powodujących znieczulicę. Nie można go jednak lekceważyć - tłumaczyła.
Niemal przy każdej strzelaninie problem brutalnych gier wraca jak bumerang. Wielu ekspertów zwraca jednak uwagę na to, że zamiast obwiniać produkcje przeznaczone dla dorosłego odbiorcy, politycy powinni skupić się na zbyt łatwym dostępie do broni. Potwierdzają to zresztą niedawne wyniki badań naukowców.
Specjaliści z Uniwersytetu Teksańskiego w Galveston chcieli sprawdzić, czy choroby psychiczne mają wpływ na częstsze przestępstwa z użyciem broni. Wnioski były następujące: "osoby mające swobodny dostęp do broni około 18 razy częściej napadały na kogoś z jej użyciem, podczas gdy osoby chore psychicznie - zaledwie 3,5 razy częściej" - czytamy na portalu "Nauka w Polsce". Zdaniem naukowców, to możliwość łatwego zdobycia broni zwiększa ryzyko popełnienia przestępstwa z jej użyciem.
Nie da się więc ukryć, że gry, w których nie brakuje scen przemocy, są łatwym chłopcem do bicia. Odciągają uwagę od głównego problemu. Warto zwrócić uwagę, że na każdej produkcji pojawiają się oznaczenia, będące ostrzeżeniem, jakich treści można się spodziewać. W Polsce sprzedawcy mogą sprzedać grę nieletniemu, która teoretycznie nie jest dla niego odpowiednia. Mimo wszystko oznaczenia PEGI to dobra pomoc dla nieświadomego dorosłego, dzięki której może mieć pewność, że dziecko nie zobaczy podczas zabawy nieodpowiednich dla niego treści.