"Wanderlust: Travel Stories". Kolejna perełka z Polski. Graliśmy przed premierą
Wiele wskazuje na to, że najlepszą wakacyjną podróż będzie można odbyć nie ruszając się z domu. Wszystko za sprawą polskiej gry "Wanderlust: Travel Stories".
Wysiadam z taksówki, która przywiozła mnie prosto z lotniska. To ulica Khao San, jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Bangkoku. Od razu zaczepiają mnie miejscowi, którzy opowiadają o atrakcjach i proponują transport. Najpierw wysłuchuję, potem ratuję się ucieczką. Tłumaczę, że muszę coś zjeść i idę dalej. Szum zatłoczonej uliczki, dźwięki ulicy, szmery rozmów: miejscowych i turystów. Jestem w nowym miejscu. I nie wiem, co niedługo się zdarzy.
Wystarczyła chwila z "Wanderlust: Travel Stories", by polska produkcja mnie zauroczyła. Siedzę wygodnie przed komputerem, a czuję się tak, jakbym naprawdę był w podróży. Czuję stres i niepewność związaną z pobytem w nowym miejscu. Czuję ekscytację, bo naprawdę nie wiem, co czeka mnie dalej.
Wyobraźcie sobie, że czytacie reportaż z podróży. "Wanderlust: Travel Stories" czymś takim jest - zapisem historii, wrażeń i opisów miejsc, w których ktoś był. Ale jednocześnie w grze nie jesteśmy tylko obserwatorem. To my wpływamy na to, jak potoczy się podróż.
Zobacz też: Cyberpunk 2077: Oto, czego dowiedzieliśmy się z dotychczasowych relacji
Pod tym względem "Wanderlust: Travel Stories" przypomina dawne gry tekstowe. Czytamy, a potem podejmujemy decyzję. Czy nasza bohaterka ma porozmawiać z innym turystą, czy odpuścić nawiązanie relacji. Czy spać hotelu, w którym szanuje się zwyczaje mieszkańców, czy wybrać inną miejscówkę. Zapłacić za możliwość fotografowania czy po prostu cieszyć się chwilą i odłożyć aparat. Zwiedzać miasto pod kątem poznania miejscowej kuchni czy może mody.
Ale "Wanderlust: Travel Stories" to nie tylko tekst. O atmosferę dbają zdjęcia lokacji, w których się znajdujemy. Zrobili je sami twórcy lub osoby zaangażowane w produkcję. Kiedy stoimy w grze przy straganie z jedzeniem, widzimy zdjęcie takiego miejsca. Gdy płyniemy łódką zwiedzając Bangkok, oglądamy fotkę miasta z tej perspektywy. Ważny jest też dźwięk. Szmer ulicy, odgłosy silnika, muzyka kojarząca się z Azją - to wszystko pobudza wyobraźnię.
Decyzje w "Wanderlust: Travel Stories" to nie tylko banalny wybór pomiędzy piwem a lampką wina. Grając w przedpremierowe demo najpierw starałem się zachowywać tak, jakbym to ja sam był tym turystą. Niespiesznie przemierzałem przez uliczki, miło rozmawiałem z innymi podróżnikami, wybrałem wygodniejszy hotel, próbowałem miejscowej kuchni zamiast tej zachodniej. Dałem się porwać podróży.
Potem zagrałem inaczej. Wybrałem inne ścieżki, inne dialogi. I zdziwiło mnie, jak nawet na początkowym fragmencie gry "Wanderlust: Travel Stories" może wyglądać inaczej. Z rozmów wyciągnąłem coś zupełnie odmiennego, "zobaczyłem" też miasto od innej strony. Zauważycie, że piszę tak, jakbym naprawdę był wirtualnym turystą. Może to nadmierny zachwyt nad "Wanderlust: Travel Stories", a może bardzo łatwo się wciągnąć i żyć podróżniczą historią.
Decyzje mają swoje konsekwencje. Mogą sprawić, że nasza postać będzie mniej lub bardziej zestresowana. Mogą mieć nawet wpływ na dialogi i doprowadzić do tego, że zrobi nam się głupio z powodu niewiedzy. Nie wszystko zdążymy zwiedzić, nie wszędzie pójść. Mamy też budżet. W udostępnionym fragmencie raczej nie sposób byłoby mi wydać wszystkiego, więc sam jestem ciekawy, co stałoby się, gdybym nagle został bez grosza przy duszy. Czy twórcy przewidują takie fragmenty?
O historii najlepiej świadczy fakt, że nie mogłem doczekać się, co nastąpi za chwilę. Czułem niepokój jakbym naprawdę znalazł się w nowym miejscu, którego nie znam i nie wszystko mogę przewidzieć. Do czego to zmierza? Gdzie trafię następnego dnia? Czy nie spotka mnie nic złego? Czy robię wszystko, żeby poznać miejscową kulturę? I kiedy tak wciągałem się w podróż i historię, demo się skończyło. Co za rozczarowanie!
Pełna wersja raczej z tym niedosytem nas nie zostawi - przejście ma zająć 12 godzin. Czekają na nas różnorodne historie i lokacje. Twórcy zabiorą nas niemal na wszystkie kontynenty, trafimy też do Polski. Mają to być osobiste, wciągające opowieści. W które się zanurzymy i poczujemy tak, jakbyśmy to my je przeżywali.
Autorzy "Wanderlust: Travel Stories" mówią o idei "slow gamingu" - growej wersji "slow foodu" czy "slow life". Chodzi o to, aby zwolnić, mieć czas na zastanowienie, wczucie się, przemyślenie. I na to "Wanderlust: Travel Stories" pozwala. Jest wciągające, intrygujące, a jednocześnie w przyjemny sposób powolne. Grając w demo nie czułem presji czasu, nie musiałem odpowiadać jak najszybciej, jak wielu grach się dzieje. A kiedy oglądałem, jak postać, której podróż kreuję, przemierza przez miasto rzeką, odpoczywałem.
I już nie mogę doczekać się dalszej części podróży. "Wanderlust: Travel Stories" zapowiada się na kolejną polską perełkę. Oryginalną, inspirującą, wciągającą. Premiera pod koniec sierpnia.