"Cold Red", "Nor`Easter", "Driftland: The Magic Revival". Czekajcie na te gry!
Na hali z "indykami", czyli grami niezależnymi, było kilkadziesiąt produkcji. Pojawili się także developerzy z zagranicy (widziałem Niemcy i Chiny), ale niestety nie miałem czasu, aby wszędzie spędzić pół godziny - a i niektórzy twórcy w ogóle nie byli zainteresowani tym, aby podejść do graczy i zagadać. Ale były też przeciwieństwa.
Jeden z twórców gry "Nor`Easter" potrzebował 5 sekund mojego wzroku, który na chwilę zawiesił się na ekranie z grą, żeby od razu do mnie zamachać. Zobaczyłem wykręconą przygodówkę w klimacie amerykańskiego folkloru i mitów. Zając z rogami, łoś z nogami bez stawów i dziki las. Jak ktoś ma dość sztampy, a przy okazji nie gardzi klasykami gatunku, szykuje się dobra rzecz. Zajrzyjcie też na ich fanpage.
Podobnie szybko moją uwagę zwróciła gra "Cold Red". Początkowo pomyślałem: "Znowu smutna gra o Związku Radzieckim". Ale błyskawicznie kupiła mnie oprawa graficzna. Monochromatyczne obiekty, wszystkie w jednym kolorze, bez tekstur. "Robotę robi" gra światłem i neonami. A smaczku dodają przejścia sztywnej kamery o 90 stopni, gdy skręcamy na ulicy czy wchodzimy do baru.
"Cold Red" na razie jeszcze nie istnieje - twórcy sami nie wiedzą, jaki będzie finalny produkt. Ale stylistyka i kryminalna fabuła (od prostego morderstwa do grubszej afery z władzą w tle) są bardzo przekonujące. Czekam!
Na koniec zostawiam produkcję największą, która jest akurat murowanym hitem (przynajmniej na mniejszą skalę) z konkretną datą premiery - marcem 2019. A jest to "Driftland: The Magic Revival". Co w niej takiego fajnego?
Pisząc w dużym skrócie, są to "Settlersi" w świecie fantasy, do którego dodano fajne elementy z innych gier strategicznych. Budujemy domki, warsztaty i kuźnie - ale mamy małą powierzchnię, bo żyjemy na dryfujących w powietrzu kawałkach lądu. Przyciągamy kolejne kawałki - ale to kosztuje nas manę, a na nowym fragmencie może być przeciwnik. Walczymy z nim - ale musimy mieć wojsko. A jak już mamy - nie mamy nad nim kontroli. Wojsko zachęcami pieniędzmi - ale kasę muszą wcześniej wygenerować pracownicy zamku. Delegujemy do tej czynności ludków - ale jednocześnie odbieramy sobie drwali czy rolników, którzy obsieją pole i wypieką chlebek.
Efektem jest imponujący zespół kół zębatych, które nie zawsze chcą ze sobą współpracować. Początkowo pełną trybów maszynę rozpędzamy powoli, w łagodnym, eksploracyjnym tonie. Później zaczyna się wojenny hardkor. Przyjdzie nam podjąć sporo prób dochodzenia do perfekcji. Zwłaszcza, że do wyboru mamy cztery różne rasy, a więc cztery różne typy armii, drzewek rozwoju, czarów i tak dalej.
Na obecnym etapie gra spisuje się świetnie, stąd też prognoza o murowanym hicie przesadzona nie jest.