PewDiePie nabija się z Janusza Korwina-Mikkego
Najpopularniejszy YouTuber świata, wziął na celownik polskiego polityka. Ale nie tylko. Równie mocno obrywa się prowadzącemu program Brytyjczykowi.
56 milionów - tak, tyle osób subskrybuje youtube'owy kanał Szweda Felixa Kjellberga, znanego lepiej pod pseudonimem "PewDiePie". Jego najnowsze materiał oglądają średnio 3 miliony osób. Zasłynął najpierw umieszczając własne nagrania z gier wideo, dopiero później zabrał się także za wideo komediowe czy komentarze.
A najnowszym odcinku* wziął na celownik jednego z najbardziej ekscentrycznych polskich polityków* - Janusza Korwina-Mikkego. Powód? Chodzi o jego wywiad sprzed 4 miesięcy, którego udzielił brytyjskiej telewizji ITV. Dotyczył różnic w wynagrodzeniach między kobietami i mężczyznami. Polityk, znany ze swoich wypowiedzi na temat kobiet, wdał się w ostrą kłótnię z prowadzącymi. Obie strony postanowił wyśmiać youtuber.
Prowadzący program "Good Morning Britain" pytają Korwina, czemu uważa, że kobiety powinny zarabiać mniej. Gdy polski polityk próbuje tłumaczyć, że nigdy nie powiedział czegoś takiego, zaczyna się sprzeczka. PewDiePie początkowo naśmiewa się z Korwina, ze sposobu w jaki mówi, z jego min, z niektórych argumentów.
Zobacz też: Przy tych grach zarywaliśmy noce
Ale po czasie najwięcej uwag ma do Piersa Morgana, współprowadzącego program. Celnie wytyka mu, że nie słucha i przekręca słowa polskiego polityka oraz w mocno nieelegancki sposób mu przerywa. Na koniec filmu autor montażu mówi: "Gdy za pierwszym razem to obejrzałem, stwierdziłem, że [Korwin-Mikke] to szaleniec i jest zdecydowanie jest seksistą. Ale za drugim razem, zacząłem rozumiem, co chciał powiedzieć".
Chociaż PewDiePie jest supergwiazdą, poziom jego żartów może zadziwić. Śmieszy go m.in. akcent polskiego polityka, jak i fakt, że się jąka. Warto docenić, że youtuber stara się podejść do sprawy na chłodno, punktować obie strony, ale nabijanie się z wad wymowy jest dziecinne.
Na koniec sam stara się omówić problem, który miał być przedmiotem wywiadu. Sam przyznaje, że nie jest najlepszą osobą, do takich komentarzy - i ma rację. Nigdy nie wierzę w to, że gwiazdy z YouTube'a, nie mając szerszego przygotowania, mogą w minutę postawić celną diagnoze i wyjaśnić ekonomiczne zawiłości. Takie, które są przedmiotem lat analiz.
Momentami było śmiesznie, momentami czułem się lekko zażenowany.