Ostatni taki finał Ligi Mistrzów. Ważna zmiana dla kibiców piłkarskich gier
Licencja Konami na Ligę Mistrzów, obowiązująca przez 10 lat, wygasa w dniu najbliższego finału rozgrywek - 26 maja. Oznacza to, że w najnowszej odsłonie, "Pro Evolution Soccer 2019", tych prestiżowych klubowych zawodów już zabraknie. To cios dla fanów serii, a przy tym dobra wiadomość dla osób, które wolą cykl "FIFA". Niewykluczone, że licencja wpadnie w ręce właśnie EA Sports.
Z perspektywy fana piłki nożnej to może być dobra wiadomość. Uwielbiam "PES-a" i uważam, że ostatnia część to najlepsza symulacja piłki nożnej, ale… Konami zmarnowało licencję na Ligę Mistrzów. Owszem, była otoczka, był hymn przed meczem, jednak zabrakło najważniejszego - oryginalnych klubów występujących w rozgrywkach.
Wystarczy powiedzieć, że w "Pro Evolution Soccer 2018" nie ma obecnego półfinalisty - Bayernu Monachium. Konami po prostu nie ma licencji na Bundesligę, więc podpisuje umowy z wybranymi klubami. W tym roku padło m.in. na Borussię Dortmund. O ile BVB ma pełny skład i wiernie odzworowany stadion, tak ekipy Roberta Lewandowskiego domyślnie nie ma. Pojawia się tylko dzięki fanom - trzeba ściągnąc z internetu pliki i samodzielnie wgrać je do gry. Nie jest to wielki problem, ale nie każdemu musi chcieć się bawić w wyszukiwanie paczek i instalowanie ich na dysku komputera czy konsoli.
Ba, w nowym "PES-ie" Real Madryt nie ma licencjonowanych strojów, podobnie jak Juventus. Odbiera to przyjemność z gry w Lidze Mistrzów. Co z tego, że słyszymy hymn, a na bandach widzimy logo rozgrywek, skoro Cristiano Ronaldo gra w białej koszulce jak dzieci na WF-ie, a rywalem nigdy nie będzie Bayern Monachium, Celtic czy parę innych europejskich drużyn, bo ich po prostu w grze nie ma?
Za to "FIFA" od zawsze nie żałuje pieniędzy na licencje. W tekście porównującym najnowsze edycje pisałem:
"<FIFA 18> ma mnóstwo licencji i świetnie robi z nich użytek. Oprawa meczowa w Premier League przypomina telewizyjną relację. Każda drużyna ma swój własny obiekt, a kibice śpiewają charakterystyczne dla nich przyśpiewki. W Bundeslidze czy lidze hiszpańskiej ze stadionami jest gorzej, ale i tak pod względem realizacji można odnieść wrażenie, że to transmisja z telewizji (banery, loga powtórek i tym podobne szczegóły). Lig jest tak dużo, że każdy kibic na świecie poczuje się dopieszczony. Oprócz topowych rozgrywek angielskich, hiszpańskich czy włoskich mamy np. 3 Bundesligę czy naszą rodzimą Ekstraklasę. Jest nawet piłka kobieca!".
Liga Mistrzów w "FIFA 19", o ile EA Sports rzeczywiście wykupi licencję, na pewno byłaby wypieszczona. Nie zdarzyłaby się sytuacja, że brakuje drużyn, więc trzeba grać ze zmyślonymi przez twórców rywalami. Z punktu widzenia kibica byłaby to naprawdę dobra zmiana.
Z punktu widzenia gracza - mniej istotna. Fani symulacji i tak wybiorą "Pro Evolution Soccer", bo to po prostu trudniejsza, bardziej wymagająca i realistyczna gra. O ile twórcy nie obniżą formy, w "PES-ie" może nie być ani jednej prawdziwej drużyny, a i tak będzie gralo się dobrze.
Jest jednak jeszcze jeden możliwy scenariusz, który oznaczałby, że wszyscy grający wyszliby źle na zmianie. A nawet dwa. Pierwszy - EA Sports nie kupuje licencji i nikt nie ma Ligi Mistrzów w swojej grze. Drugi: EA Sports dokonuje transakcji, ale Liga Mistrzów wychodzi jako dodatek do podstawowej "FIFY", za który trzeba zapłacić. Zdarzały się już specjalne odsłony - wcześniej właśnie związane z Ligą Mistrzów, później z Mistrzostwami Świata czy Europy - które nie były "wbudowane" w gry, tylko pojawiały się na rynku osobno.