Oburzyła cię gra o Smoleńsku? Polacy robią grę, która podobne emocje wywołuje w Rosji
Potrzebujemy gier, których twórcy nie będą bali się opowiadać o niewygodnych, często też kontrowersyjnych tematach. Inaczej zostaniemy z prostymi gierkami, które wykorzystują tragedię tylko po to, by zrobiło się o nich głośno. Tak jest w przypadku prostej mobilnej produkcji o Smoleńsku.
Spróbuj wylądować na rzece Hudson lub pod Smoleńskiem - opisują grę “737 Flight Simulator” jej twórcy. - Dasz radę przeżyć? - pytają.
Gra dostępna na iOS jest nieco bardziej zaawansowana technicznie niż żenująca, prosta przeróbka hitu “Flappy Bird” o nazwie “Flappy Smoleńsk”. Choć w “737 Flight Simulator” chodzi o to, by zapanować nad samolotem w trudnych warunkach (w smoleńskiej misji jest to specyficzna krzywizna tuż przed lotniskiem i gęsta mgła), to i tak nie rozumiem, dlaczego autorzy wprost odnoszą się do prawdziwych wydarzeń. To niepotrzebne, lekkie, czytelne nawiązania by wystarczyły. Wykorzystanie Smoleńska - i nie tylko, bo jest też lądowanie na rzece Hudson - odbieram jako chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Nie oznacza to jednak, że jestem przeciwnikiem wykorzystywania prawdziwych historii w grach. Wręcz przeciwnie - tyle że trzeba robić to z głową.
W Rosji podobne emocje do “737 Flight Simulator” wywołuje wciąż powstająca gra “Kursk”, której autorami są Polacy z krakowskiego studia Jujubee.
A może zrobilibyście grę o Katyniu albo Smoleńsku - pytali zirytowani rosyjscy gracze na wieść o tym, że “Kursk” powstaje.
Tyle że “Kursk” nie jest tanią prowokacją. Odnosi się do faktycznych wydarzeń, czyli tajemniczego zatonięcia rosyjskiego okrętu, a twórcy obiecują ambitną, poważną historię. Czyli coś, czego nie ma we wspomnianym wcześniej “737 Flight Simulator”.
“<
To nie jest właściwy moment - tłumaczył oburzenie rodaków Konstantin Govorun, szef rosyjskiego oddziału sieci serwisów IGN w rozmowie z serwisem polygamia.pl - Wielu krewnych i przyjaciół wciąż wspomina swoich bliskich - wyjaśniał.
Michał Stępień, jeden z twórców “Kurska”, kontrował, że “nastał już czas, w którym gry powinny opowiadać prawdziwe historie”.
Niestety, gry wciąż kojarzą się z prostą, bezmyślną zabawą. Nawalankami, w których wyłącza się myślenie. Uznaje się, że mają być czystą rozrywką, a nie medium zmuszającym do myślenia, jak filmy czy literatura.
Jest wiele przykładów obalających ten pogląd - jak świetne polskie “This War of Mine” - ale ze stereotypem budowanym przez lata trudno walczyć.
Jan Ołdakowski, szef Muzeum Powstania Warszawskiego, po premierze “Enemy Front” (także polskiej gry, która rozgrywa się w trakcie powstania) mówił, że "z powstania warszawskiego nie powinna powstać 'strzelanka'; nie popieramy takich gier”.
Nie rozumiem takiego podejścia - zobaczmy, jak głośno na świecie jest o “Wiedźminie”. Dobry, wojenny FPS o warszawskim zrywie mógłby zrobić wiele dla polskiej historii. Mądrze wpleciony wątek o niemieckich obozach koncentracyjnych w dobrej grze zdziałałby znacznie więcej niż oburzenia polityków na “polskie obozy” stale pojawiające się w zagranicznych mediach. Jestem o tym przekonany.
Bojąc się mówić o prawdziwych, nie tak dawnych wydarzeniach, ambitni twórcy oddają pole hejterom i propagandystom. Polska produkcja “Soviet City” od razu została storpedowana przez rosyjskich graczy. Powód? Chodziło o “zasugerowanie”, że w Związku Radzieckim panowało ubóstwo, a mieszkańcy byli alkoholikami z depresją. Oburzeni grozili, że zgłoszą polską produkcję jako niewłaściwą, co mogło doprowadzić do zablokowania sprzedaży w cyfrowym sklepie Steam.
Niewykluczone, że podobne krytyczne opinie skierowane pod adresem “Kurska” wygłaszają osoby, które obawiają się, że w grze nagłośniona może zostać indolencja ówczesnych władz. Te okłamywały własnych obywateli o samym fakcie katastrofy, a później odrzuciły międzynarodową pomoc, która prawdopodobnie mogła dotrzeć na miejsce katastrofy, gdy na pokładzie wciąż byli żywi ludzie.
Dla potencjalnego wydawcy jest tu czytelny sygnał: lepiej pewne wątki pomijać, nawet jeśli są prawdziwe. Bo trzeba pamiętać, że np. rosyjski rynek jest spory, a “groźby” tamtejszych graczy nie są rzucaniem słów na wiatr. “Company of Heroes 2” zostało wycofane ze sprzedaży w Rosji, bo Rosjanom nie spodobał się fakt, że w grze radzieccy oficerowie strzelają w plecy uciekającym z pola bitwy żołnierzom. Wniosek prosty: niewygodne fakty dla danej nacji lepiej pominąć. Drażliwych tematów nie ruszać.
I dlatego nie ma gry o 11. września, pewnie nie doczekamy się też poważnej gry o Lechu Wałęsie - zamiast tego będziemy mieć zabawną, prostą platformówkę stylizowaną na Mario. I takie są potrzebne, ale brakuje próby rozliczenia się z historią przez młodą branżę, która wcześniej takich tematów unikała. Byłoby to ciekawe spojrzenie.
Co gorsza, zapewne nie zabraknie jednak takich, którzy swoimi niewielkimi grami będą chcieli prowokować - jak wspomniane na wstępie “737 Flight Simulator”. Właśnie dlatego potrzebujemy odważnych produkcji, których twórcy nie będą bali się podejmować niewygodnych tematów. By pokazać, że gry również mogą ciekawie opowiadać o istotnych wydarzeniach.