Mecz jak z telewizji. Recenzja "FIFA 18"
Naprawdę można się pomylić. "FIFA 18" za sprawą meczowej otoczki sprawia wrażenie transmisji telewizyjnej. Ale czy to oznacza, że mamy do czynienia z grą, która najbardziej przypomina prawdziwy futbol? Ani trochę.
Pierwsze zaskoczenie - w "FIFA 18" idzie mi całkiem nieźle. A nie powinno, bo z "FIFĄ" na jakiś czas się rozstaliśmy. Wprawdzie grałem trochę w "FIFĘ 17", ale w tamtym sezonie rządził u mnie "PES". Tymczasem powrót do "FIFY" jest naturalny i bardzo szybko wygrywałem mecze na najtrudniejszym poziomie. Nie chodzi o to, żeby się chwalić, bo na przykład w nowym "PES-ie" w pierwszych meczach musiałem mocno zaciskać zęby, żeby tylko zremisować. Dlaczego w "FIFIE" jest inaczej?
Odpowiedź jest prosta - bo to gra, w której na boisku niewiele się zmienia. To dobra wiadomość dla tych, którzy tak jak ja mieli przerwę. Albo obawiają się, że przesiadka z "FIFY 17" na "FIFĘ 18" będzie bolesna i się nie odnajdą. Nic z tych rzeczy. To nadal dynamiczna, szybka piłka, w której akcja goni akcję. A gole są tak efektowne, że można tylko łapać się za głowę z wrażenia.
Ile ja ładnych bramek strzeliłem! W niektórych piłka odbiła się od słupka, od poprzeczki, a kilka trafień to takie, w których najpierw uderzała w lewy, potem w prawy i w końcu wlatywała do siatki. Ładnie wchodzą potężne strzały zza pola karnego - bomby w samo okno. Albo wejścia w pole karne skrzydłowym, kiwka, podanie albo najlepiej od razu próba pokonania bramkarza. I tak co chwila, co akcja jest szansa na gola. Jak nie pod bramką rywala, to pod naszą.
Wystarczy zobaczyć najładniejsze bramki zebrane przez twórców:
Gdy się o tym pisze lub czyta, robi to wrażenie. Problem w tym, że takie efekciarstwo "FIFY" na dłuższą metę jest trochę… nużące. Przyznaję, że przy jednym posiedzeniu nie mogłem grać w FIFĘ więcej niż dwa mecze. Po drugim musiałem robić sobie przerwę, bo wiedziałem, co mnie spotka. Wymiana ciosów, efektowne gole.
Super, ale wszystkie padają mniej więcej po tych samych akcjach. Jest kilka schematów, a co gorsza - każda drużyna gra tak samo. Nie ma różnicy, czy gracie przeciwko Liverpoolowi czy Watfordowi. Nie jest istotne, czy waszym wysokim napastnikiem jest Benteke czy Connor Wickham. Owszem, Messi drybluje lepiej niż piłkarz Arki Gdynia, ale głównie rzuca się w oczy to, że wszyscy grają tak samo.
Tak jakby twórcy nie chcieli żadnego kibica urazić. Przecież gdybyśmy mieli grać słabeuszem z drugiej ligi angielskiej, to kogo by bawiła gra, w której jedynym pomysłem na rozegranie akcji jest laga w pole karne? W której co mecz dostaje się baty? A tak możesz być kibicem, dajmy na to, Millwall i grać tak, jak Arsenal za najlepszych lat. A twój skrzydłowy nie różni się niczym od szybkiego Grosickiego czy Zahy z Crystal Palace. W każdym zespole taktyka o nazwie “prostopadła piłka do skrzydłowego, omijająca obrońcę” zadziała, uwierzcie mi.
To jednak wcale nie oznacza, że "FIFA 18" jest prosta. Rządzi się swoimi prawami. Na przykład czasami napastnik wychodzący sam na sam może posłać piłkę idealnie pod poprzeczkę, by za drugim razem, w takiej samej akcji i z tego samego miejsca, okropnie spudłować. I mówię tu o piłkarzach sterowanych przez sztuczną inteligencję.
“Ale w piłce nożnej też się to zdarza!”. To prawda. Tylko że grając w FIFĘ 18 i widząc mnóstwo takich sytuacji, odnosiłem wrażenie, że to losowanie. Czasami więc wygrywa się 3:1, bo konsola uznała, że mój rywal spudłuje w kluczowych akcjach, a czasami przegrywa 0:4, bo jest piekielnie skuteczny.
I zgodziłbym się na takie podejście, gdybym widział, dlaczego przeciwnik pudłuje - bo źle podszedł do piłki, bo się odchylił, bo był naciskany przez obrońcę. Nie czepiam się dla samego czepiania, bo w konkurencyjnym "Pro Evolution Soccer 2018" te detale widać. A w "FIFIE 18" widzę losowanie.
Ale w "FIFIE 18" najbardziej irytuje mnie piłka. Jest dziwna. Nigdy w życiu taką nie graliście. W grach lubię futbolówkę ciężką, by było czuć moc uderzenia, podania czy dośrodkowania. W "FIFIE 18" to nie jest balon, ale jej fizyka jest czymś niewytłumaczalnym. I dlatego czasami idealnie klei się do nogi, a czasami odbija się jak od drzewa. I nie, nie przez to, że coś wcisnąłem. Po prostu ma swoje kaprysy. To jednak wada, bo nie da się jakimś zawodnikiem wyuczyć się idealnego dla niego strzału albo podania. Czasami mu wyjdzie, czasami nie. Gdyby chodziło o grających w GKS-ie Bełchatów, to jeszcze jakoś bym to zrozumiał, ale jednak od topowych graczy wymaga się więcej i nie uwierzymy, że mogą sobie pozwolić na takie roztargnienie.
Wystarczy jednak zmienić nastawienie, by przymknąć oko na te rzeczy. Powiedzieć sobie: chcę strzelać ładne gole, oglądać widowiskowy futbol w niezwykłej oprawie. I "FIFA 18" zaczyna podobać się dużo bardziej. Jako gra do “pykania” jest wręcz idealna. Zagrać jeden, dwa mecze, strzelić bramki. Nawet jeżeli się przegra, to i tak nie będzie nerwów, skoro udało się przynajmniej walnąć gola z woleja albo chociaż po ładnej klepce.
Tym bardziej że tutaj czuć klimat piłki oglądanej w telewizji. Każda topowa liga ma swoją wyjątkową oprawę, niczym w telewizyjnych relacjach - banery z wynikiem, powtórki, przedmeczowe pokazywanie tabeli. Jakby włączyło się mecz Premier League. Zresztą FIFA 18 jest spełnieniem marzeń fana ligi angielskiej: każda swoja drużyna ma stadion, na którym kibice śpiewają charakterystyczne piosenki. A jak się strzeli gola, to można podbiec do kibiców i ich uściskać.
Przecież jak marzyłem o byciu piłkarzem, to właśnie dla takich chwil! W "FIFA 18" to wszystko jest. Tak jak bardzo przyjemny dodatek w postaci negocjacji transferowych, gdzie spotyka się z trenerem drużyny, z którą chce się ubić interes, a później z piłkarzem i jego menadżerem. Można się targować, można dodawać różne bonusy i klauzule, np. sumę odstępnego albo kwotę, którą dostanie piłkarz za podpisanie umowy. "FIFA 18" - nawet jeżeli wiele spraw upraszcza - w ciekawy sposób pokazuje, jak działa rynek transferowy.
"FIFA 18" nie jest najlepszą grą piłkarską na rynku. Ale nie musi. Jest grą dla masowego odbiorcy. Zwykłego widza piłki, który chce oglądać ładne bramki. Mnie takie podejście nie zadowala, ale rozumiem perspektywę twórców. I dobrze, że każdy ma wybór i każdy znajdzie coś dla siebie. W końcu nie zawsze trzeba grać w trudne gry, czasami trzeba się zrelaksować. I "FIFA 18" to gwarantuje. Ale jeżeli szukacie czegoś więcej, wybierzcie "Pro Evolution Soccer 2018".
Ocena: 3/5.