Kontrowersyjny przepis zniknął. W "Wolfenstein: Youngblood" pojawią się swastyki. Pierwszy raz w historii serii
Gra rozgrywająca się w realiach II wojny światowej, opowiadająca o nazizmie, ale bez Adolfa Hitlera i swastyk? Jeszcze do niedawna do tego w Niemczech doprowadzały przepisy. W końcu zostały zniesione i "Wolfenstein: Youngblood" będzie pierwszą częścią serii, w której nazistowski symbol się pojawi.
Niemieckie wersje gier nie mogły zawierać wirtualnych swastyk. Tak nakazywało prawo, produkcja ze swastyką nie zostałaby dopuszczona do sprzedaży. Zamiast tego gracze oglądali różne "zamienniki": jak duży, czarny "X". Na tle czerwonych sztandarów i opasek wyglądał równie złowrogo. Ale nie da się ukryć, że nawet jeśli gra opowiada alternatywną historię nazimu, jak ostatnie części "Wolfensteina", wyglądało to co najmniej absurdalnie.
Owszem, swastyka nie jest potrzebna do tego, aby opowieść o przemocy i rasizmie była wiarygodna. Mimo wszystko niemieccy gracze mogli mieć wrażenie, że ktoś robi z nich - bądźmy delikatni - naiwniaków. Wiadomo, do jakiego zbrodniczego systemu twórcy chcieli się odwołać.
Zresztą przepisy zmuszały twórców do większej autocenzury. Autorzy "Wolfensteina II", wydanej pod koniec października 2017 roku gry akcji, nie zatrzymali się tylko na słynnym symbolu. Na potrzeby niemieckiej wersji gry postanowiono ocenzurować także... Adolfa Hitlera. W wersji angielskiej czy polskiej postać występuje pod swoim prawdziwym imieniem, postronni witają go okrzykiem "Heil HItler", a pod nosem ma ikoniczny wąs. Jak jest w wersji niemieckiej? Zobaczcie sami.
To już nie Hitler, a Kanclerz, witany okrzykiem "Mein Kanzler", czyli "Mój kanclerzu". A z wąsika nic nie zostało. Wycinanie historycznej postaci, nieważne jak zła i godna potępienia była, to już przesada. Tym bardziej że swastyka czy postać Adolfa Hitlera w filmach była dozwolona. W grach już nie.
Na szczęście Niemcy poszli po rozum do głowy i w 2018 roku zaczęli traktować gry na takiej samej zasadzie jak filmy czy literaturę. Nazistowskie symbole w wirtualnych produkcjach zostały dozwolone, o ile będą służyły celom artystycznym lub odnosiły się do wydarzeń aktualnych bądź historycznych.
Efekt? "Wolfenstein: Youngblood" będzie pierwszą grą z serii, która ukaże się w Niemczech i pojawią się w niej swastyki. Mamy więc do czynienia z przełomowym wydarzeniem.
Oczywiście problem swastyk nie dotyczył wyłącznie niemieckiego rynku. Bardzo często twórcy sami stosują autocenzurę. W grze rozgrywającej się w czasach II wojny światowej, "Call of Duty: WW2", swastyki pojawiały się wyłącznie w trybie fabularnym. W mutliplayerze, gdzie rywalizują ze sobą "żywi" ludzie, nazistowskiego symbolu zabrakło. Autorzy tłumaczyli się szacunkiem do lokalnych praw, ale też dodawali, że tryb dla wielu graczy stawia na zabawę, a nie odwzorowanie realiów.