Jedna z najgorętszych premier tego roku jest rasistowska? Takie zarzuty padają w sieci
Lata pracy, finansowe wsparcie od fanów, konsultacje z historykami. Wszystko po to, aby "Kingdom Come: Deliverance" było piękne, wciągające i zgodne z realiami XV-wiecznych Czech. Ale emocje komentatorów w sieci rozpala nie sama gra, a coś, czego w niej zabrakło.
Warhorse, studio z kraju Szwejka i knedlików, postanowiło, że ich debiutancki tytuł, RPG "Kingdom Come: Deliverance", będzie niesamowicie ambitnym przedsięwzięciem. 16 kilometrów kwadratowych średniowiecznej Bohemii, immersyjny świat pozbawiony magii, wymagający system walki i obłędne przywiązanie do detali przyćmiewa niedociągnięcia czy występujące tu i ówdzie bugi.
Jednak w recenzji cenionego portalu Eurogamer pojawia się jeszcze inny wątek. Jej autor zauważył, że prawie wszyscy napotykani w grze bohaterowie są... biali. Dodaje, że poza spokrewnionymi z Turkami seldżuckimi Połowcami, nie odnajdziemy tam nikogo spoza europejskiej etniczności - co w zasadzie całkowicie obala jego spotrzeżenia. Mimo to, postanowił podpytać historyka, czy przypadkiem w tamtym okresie historycznym bohemskimi gościńcami nie podróżowali przedstawiciele ras innych niż kaukaska.
Henry, z kuflem w ręku, to główny bohater gry
Rozmówca przyznał, że owszem, mogło do tego dojść – trakty mogli odwiedzać czarni Afrykanie, a w konsekwencji zostawać w oberżach, miastach czy rozbitych obozach. Więc nasz bohater mógłby na nich trafiać, prawda? W końcu Praga czy Ołomuniec były na trasie Jedwabnego Szlaku.
Otóż nie. Oba te miasta nigdy nie były punktami tranzytowymi na tym szlaku handlowym. Co zresztą wytknął na swoim blogu Marcin Kosman, były marketing menadżer CDP, dawniej dziennikarz growy. Burza rozpętała się na Facebooku pod jego wpisem.
A z kolei sami twórcy przyznali, że czarnoskórych osób w grze nie ma, bo i w XV wieku ich nie było – co zresztą konsultowali z mediewistami i ekspertami od tamtego okresu. Daniel Vavra z oskarżeniami o pomijanie innych etniczności mierzył się jeszcze w 2016 roku, na prawie dwa lata przed premierą gry! Wtedy wdawał się w dyskusje na Twitterze, pokazując swoje wyjątkowo zjadliwe poczucie humoru.
Na prośbę historycznych rewizjonistów i na potrzeby zachowania wierności historycznej przedstawiam nowego bohatera!
Dla wielu osób sprawa jest przykładem szalejącej "politpoprawności", która każe twórcom dopasowywać swoje wizje artystyczne do bardziej zdywersyfikowanego etnicznie obrazu. Sprawa nie jest nowa, bo kwestia reprezentacji innych ras w mediach pojawia się co chwila - jak w momencie obsadzenia Idrisa Elby jako Heimdalla w marvelowskim "Thorze", co z kolei oburzyło fanów nordyckiej mitologii.
I tu pojawia się pytanie - czy każda gra potrzebuje zróżnicowanych pod względem płci, seksualności, etniczności? Jeśli taka jest wizja artystyczna, to czemu nie? Jednak wizją Warhorse było wierne odwzorowanie czasów, gdzie mobilność społeczna była jednak na niższym poziomie niż współcześnie. Prawdopodobieństwo spotkania czarnoskórej postaci z Afryki przez mieszkańca niedużego miasta w całym swoim życiu było raczej bliskie zeru.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ostatecznie recenzent Eurogamera nie poleca gry, głównie z powodu jej problematycznego podejścia do średniowiecza. Jego zdaniem, Warhorse nie potraktował swojej historii krytycznie, a "Kingdom Come" jest romantyczną wizją tego, jakie fajne miał wówczas życie biały, heteroseksualny mężczyzna. Cóż, patriarchalna i feudalistyczna drabina była bezlitosna – a nasz bohater nie jest aż tak uprzywilejowany. Henry to syn kowala – reprezentanta ważnego i cenionego, ale nie najbardziej prestiżowego zawodu.
Ciężko mi też znaleźć romantyczną wizję w żmudnym jeżdżeniu konno między miastami, siadaniem na wychodku, zabijaniu bandytów czy okradaniu opactw. Gra jest do bólu przyziemna – jesteś nikim w wielkim, strasznym świecie i budujesz swoją pozycję. A to, że nie ma tam zbyt wielu osób innych ras, jest po prostu efektem geograficznego położenia. Gdyby twórcy chcieli zrobić historię o Bliskim Wschodzie, czyniąc z "białych" głównych bohaterów, opór środowiska miałby zrozumiałe podstawy.
Tymczasem obserwujemy spór nie wokół historii, a naginania własnych wizji do oczekiwań innych. To tym bardziej krzywdzące, że twórcami nie kierowały żadne rasistowskie pobudki, ale próba wiernego odwzorowania pewnego środowiska. Naprawdę, w historii gier komputerowych można znaleźć o wiele bardziej odrażające i jawnie rasistowskie produkcje. "Kingdom Come: Deliverance" nie jest jedną z nich.