Czy "Counter-Strike" to już sport? Pytamy o zdanie ekspertów
Gry komputerowe na równi z piłką nożną? Temat wydaje się szalenie kontrowersyjny. Ale od kiedy szachy zostały uznane za oficjalną dyspcyplinę olimpijską, pojawia się coraz więcej głosów na "tak". Tym bardziej, że turnieje gier wideo już od dawna przypominają wielkie imprezy sportowe, a wirtualne zmagania śledzą naraz setki tysięcy osób.
O tym, czym jest sport elektroniczny w 2017 roku, najlepiej mówią liczby. Wystarczy jedna - prognozuje się, żew 2017 roku liczba widzów wydarzeń e-sportowych sięgnie... 385 milionów ludzi na całym świecie! Przez branżę przechodzą kwoty rzędu kilkuset milionów dolarów, od reklam przez sponsoring, po bilety na turnieje i gadżety.
To, że e-sport jest poważny od strony liczb, już wiemy. Ale to nie w pełni odpowiada nam na pytanie, czy mistrzowstwa w takie gry jak "Counter-Strike", "League of Legends", "Heroes of the Storm", "StarCraft 2", "World of Tanks", można dziś nazwać wydarzeniami sportowymi.
Sportowe kryteria
Czy sport jest tylko wysiłkiem fizycznym, czy może równie ważne są inne elementy? Na przykład rywalizacja pomiędzy zawodnikami, zacięta gra o awans do kolejnej rundy. Albo emocje, które udzielają się i grającym, i widowni. A może i sama widownia, bez której obecności finał Ligi Mistrzów traci całkowicie swój charakter?
- Czy e-sport to sport? - rozważa Paweł Olszewski, redaktor naczelny serwisu Polygamia.pl. - To jedno z tych pytań (zaraz po „czy gry to sztuka?”), które od lat krąży po obrzeżach branży elektronicznej rozrywki. Główni zainteresowani raczej nie próbują na nie odpowiadać, tylko - cytując świętej pamięci klasyka - robią swoje. Organizują mistrzostwa, zakładają ligi, tworzą drużyny, kupują zawodników, prowadzą regularne treningi i rozgrywki.* E-sport spełnia wszystkie kryteria aktywności mieszczącej się w definicji sportu i jest jego naturalnym przedłużeniem.* W Polsce i Europie jeszcze nie tak popularnym i masowym jak na przykład piłka nożna, to "jeszcze" jest tu jednak kluczowe - kontynuuje Olszewski.
Bardzo zdecydowany w opinii jest Tadeusz Zieliński, ekspert w sprawie e-sportu, dziś PR & marketing manager w firmie Flying Wild Hog:
- Z mojego punktu widzenia, czyli osoby, która aktywnie rozkręcała e-sport jeszcze w latach 90., e-sport uderza dokładnie w te same struny co sport. Gra na tych samych emocjach, ma tę samą organizację czy nawet patologie, co klasyczny sport. Jedyna różnica to kwestia "wykonywania pracy fizycznej", a i to jest mocno dyskusyjne. Po pierwsze znajdą się sporty tradycyjne, w których ta fizyczność jest mocno ograniczona. Po drugie - nieraz widziałem zawodników e-sportowych, którzy po ciężkim meczu wychodzili całkowicie wyczerpani. I to nie tylko psychicznie, ale fizycznie właśnie.
Zieliński przytacza także interesującą anegdotę sprzed lat:
- W 2010 roku, kiedy na antenie programu TV Hyper+ ruszał program "E-sport", zaprosiłem do pierwszego odcinka pana doktora Andrzeja Stępniaka z Akademii Wychowania Fizycznego. Pan doktor to teoretyk sportu, zajmujący się... no cóż - teorią sportu, czyli tym, co nim jest, a co nie jest. Dr Stępniak bez najmniejszego wahania zakwalifikował e-sport do sportu, uznając, że zjawisko z formalnego punktu wypełnia wszelkie przesłanki do tego, by nazywać je właśnie takim, a nie innym mianem.
Zdrowy dystans
Nie wszyscy chcą jednak stawiać zawodników przed komputerami w jednym rzędzie z osobami biegającymi po murawie czy bieżni. Niektórzy zdają się nie wiedzieć w pełni, czym jest e-sport. Inni za to z pełną świadomością rozumieją jego specyfikę i nie pasuje im ona do klasycznego rozumienia słowa "sport".
- Czy e-sport to sport? To bardzo trudne pytanie, bo jest to zupełnie nowe zjawisko - mówi Marek Wawrzynowski, dziennikarz sportowy portalu Sportowe Fakty. - Na pewno ma wiele cech sportu, ale raczej przypomina szachy. A czy szachy to sport? Odwieczne pytanie. Tak samo można by nazwać sportem pokera czy dowolne zawody w gry fabularne. Dlatego bardziej jestem na "nie" niż na "tak". Sport jednak musi wiązać się z wysiłkiem fizycznym. Trudno mi zaakceptować to, że kilku facetów siedzi przed komputerem i nazywa to sportem. Nie ma to nic wspólnego z ogólnie przyjętą definicją - dodaje Wawrzynowski.
Od istoty pytania dystansuje się trochę Piotr Gnyp, mocno związany z branżą gier i ściśle współpracujący z Platige Image:
- Nie ma znaczenia, czy e-sport to sport, choć dyskusje na ten temat zdają się nie mieć końca. Demografia mówi za siebie - wkrótce zmagania w gry wideo będą równie, o ile nie bardziej popularne niż zawody sportowe. Wielkie kluby inwestują w organizacje, największe marki zaczynają sponsorować najpopualarniejsze zespoły, z roku na rok mamy kolejne rekordy oglądalności zmagań w "Counter-Strike'a" czy "League of Legends" - powiedział dla WP Gry Gnyp. Dodał również, że w e-sporcie brakuje czynnika narodowego, który jest podstawą choćby olimpiad. - Skoro do tej pory drużyny narodowe nie powstały, to znaczy, że nie ma takiej potrzeby.
Co się zmieni?
Zdania nie przestają być podzielone, ale ciężko nie zgodzić się ze słowami Zielińskiego:
- Nie chcecie nazywać e-sportu sportem? Wasza wola. To i tak się dzieje.
Skala e-sportu, zainteresowanie nim, a nawet wybieranie konkretnych zawodników na swoich idoli, to wszystko sumuje się w ogromne zjawisko. Warto dodać, że swoje wirtualne dywizje tworzą już takie potęgi jak Real Madryt, Manchester City czy polska Legia Warszawa.
Również sam Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa włączenie gier wideo w ramy olimpijskich sportów. Ale nawet jeśli to się nie stanie, e-sport i tak może liczyć na pełne splendoru zawody, wypełnione po brzegi stadiony oraz miliony widzów przed ekranami. Definicje pozostaną sporne, ale świat sportu naturalnie wchłonie społeczność graczy i legiony ich widzów, skandujących nazwy drużyn i przeżywających każdą "podbramkową" sytuację.