CD Projekt RED o „Cyberpunk 2077”. „Keanu Reeves będzie jak Elvis”- nowe informacje [WYWIAD]
Keanu Reeves w polskiej superprodukcji - ta wiadomość gruchnęła jak piorun w czerwcu. Aktor pojawił się osobiście w Los Angeles podczas największych gamingowych targów. O tym, jaka będzie jego rola grze i czy nie będziemy się nudzili, opowiedział nam Mateusz Tomaszkiewicz ze studia CD Projekt RED.
Barnaba Siegel, WP Technologie: "Przyszli do mnie goście z CD Projekt RED" - mówił Keanu Reeves na scenie z Los Angeles. Na pewno nie jestem jedyny, który chciałby poznać kulisy tego wydarzenia. Jak doszło do waszej współpracy?
Mateusz Tomaszkiewicz, Quest Director w CD Projekt RED: Odezwaliśmy się do managerów Keanu około rok temu. Zespół pojechał do USA pokazać mu demo "Cyberpunka 2077", podpisaliśmy kontrakt. Gra mu się bardzo podobała, a poza tym nigdy wcześniej nie brał udziału w tworzeniu tego rodzaju wirtualnej postaci, także potraktował to jako nowe wyzwanie.
Taki news i aż rok trzymany w tajemnicy. Aż dziwne, że nikt nie pisnął ani słówka.
Przez dłuższy czas to nie była wiedza powszechna nawet w naszym studiu. Tylko wąskie grono o tym wiedziało, np. załoga od sekwencji motion capture czy nagrywania głosów. Później zespół dostał oficjalny komunikat, puściliśmy wideo nagrane specjalnie przez Keanu. Wszyscy byli zachwyceni.
Mamy wielu rozpoznawalnych aktorów kojarzonych z tematami sci-fi, cyberpunkiem. Czemu akurat padło na Keanu?
To był nasz pierwszy wybór, żeby mieć go w grze. Myśleliśmy o tym, kim jest Johnny Silverhand, bohater, w którego wciela się Keanu. To rockman i buntownik, gość walczący za idee i gotowy poświecić za nie życie. A Reeves jest dobrze znany z takich ról, ostatnio choćby dzięki trylogii "John Wick". Zresztą osobiście bardzo spodobała mu się postać, którą zaproponowaliśmy. Tak samo jak koncepcja świata w naszej grze.
Po sieci krążyła pewna znakomita plotka, więc muszę spytać: czy w finalnej wersji gry wirtualny Keanu spotka się z wirtualną Lady Gagą?
(śmiech) Gracze muszą sami poczekać, żeby zobaczyć, co się zdarzy. Nie będziemy nic zdradzali, a jednocześnie nie komentujemy plotek i spekulacji.
W "Cyberpunku" Keanu towarzyszy nam nie jako żywa postać, a hologram.
Wolałbym powiedzieć, że to "zdigitalizowany konstrukt osobowości". Faktycznie, trochę wygląda jak hologram, natomiast on się znajduje tylko w twojej głowie, a przy tym jest myślącą i czującą istotą, a nie symulacją.
Użyłem słowo hologram, bo Keanu, którego zobaczyłem podczas zamkniętego pokazu dla prasy, wyglądał tak trochę… wyblakle. Czy na pewno w ten sposób gracze będą chcieli zobaczyć w grze ulubionego aktora?
Nie chcę za dużo zdradzać, ale przygotowujemy bardzo dużo scen z nim i gracze na pewno zobaczą go, mówiąc w przenośni, z różnych stron.
Podczas pokazu Johnny’ego Silverhanda zobaczyłem w dwóch scenach. Najpierw rzuca cięty komentarz, gdy kończymy ustalać wygląd i ubiór bohatera. Później towarzyszy nam w dość intensywnej scenie i mówi tylko kilka słów. Zastanawiam się, jak w ogóle będzie wyglądała relacja z nim w grze? To będzie kumpel od dopowiadania?
Nie, to zdecydowanie ktoś więcej. Silverhand towarzyszy nam przez większość gry, bo spora część fabuły kręci się wokół niego. Zdecydowaliśmy też, że gracz będzie mógł kształtować z nim relacje. Czasem Johnny tylko się pojawi i skomentuje sytuację. Czasem pojawią się dialogi, w których będziemy rozmawiali z nim o różnych tematach czy pokłócimy się. I ten przebieg rozmowy będzie miał wpływ na dalszą część rozgrywki.
Dostaniemy do wyboru różne opcje dialogowe?
Będą takie sytuacje. Wybory, które podejmiemy, czasem będą miały konsekwencje natychmiastowe, a czasem bardziej subtelne i długofalowe.
Przy tej drugiej sytuacji zobaczę wymowny, duży napis "Johnny zapamięta to" jak w serii "Walking Dead"?
(śmiech) Nie, chcemy, żeby gracze zastanawiali się na każdym kroku, jakie kwestie wybierają i co mówią do innych.
Na dotychczas ujawnionych screenach z gry widać płytę winylową z napisem "Silverhand"…
Tak, to album jego zespołu o nazwie Samurai.
To jak to jest – Johnny jest tylko w naszej głowie, czy istnieje też poza nią?
Postać Johnny’ego Silverhanda i zespół Samurai pochodzą z papierowej gry fabularnej "Cyberpunk 2020", jednej z podstaw dla naszej produkcji [przy grze współpracuje jej twórca, Mike Pondsmith – przyp. red.]. W czasach, w których się toczy "Cyberpunk 2077", nikt do końca nie wie, co stało się z Silvehandem, czy zginął, czy przeżył – pozostały tylko plotki. My też zaczynając grę nie wiemy nic o jego losach.
To trochę jak z Elvisem. Są tacy, którzy mówią, że go gdzieś widzieli, ale nikt do końca w to nie wierzy. Natomiast na pewno osobiście poznamy pozostałych członków zespołu Samurai.
Już wiemy, że muzykę dla bandu Samurai stworzy szwedzka kapela Refused. Jak ją usłyszymy? W trakcie misji? Z głośników na ulicy? W aucie?
Muzyka generalnie będziemy nam towarzyszyła w świecie "Cyberpunka 2077" i będzie też w formie radia w samochodowego. Czy bardziej playlisty.
Hasło "radio" sugeruje, że usłyszymy więcej niż jeden zespół i gatunek muzyczny. Będzie jak w "GTA"?
Będzie kilka playlist z różnymi gatunkami, niektóre otrzymają własnego spikera. Ale nie będziemy imitowali klasycznego radia.
Jest szwedzka kapela, a czy usłyszymy też coś polskiego? Nie brakuje w kraju specjalistów od muzyki elektronicznej.
Na ten moment nie możemy powiedzieć.
Ok, jestem w Night City. Dookoła masa neonów, podniebna kolejka, mijają mnie ludzie z wszczepami w ciałach, na ulicach lecą przeboje zespołu Samurai. Wsiadam do auta i jadę przez miasto? Po dwóch pokazach mam wrażenie, że prowadzicie gracza tylko obwodnicami i pojazdy służą wyłącznie jako taksówka między misjami.
To mylne wrażenie. W mieście jest normalny ruch uliczny, po większości ulic możemy swobodnie jeździć.
Tylko we własnym aucie czy mogę wysadzić kierowcę z dowolnego pojazdu i go zwyczajnie podwędzić?
Będzie taka możliwość. Chyba, że właśnie patrzy na to policja albo patrol rządzącego dzielnicą gangu. Wtedy będziesz miał kłopoty.
Pojeździłem trochę, wysiadam z pojazdu i nie mam ochoty podążać za głównym wątkiem fabularnym. Jakie poboczne atrakcje mnie czekają? W końcu to sól gier z otwartym światem.
Mamy różne rodzaje "zahaczek". W grze wiele zadań rozdzielają przez telefon i SMS-y fixerzy – łącznicy między klientem a najemnikiem. Fixerem jest na przykład Dex, gość z cygarem z ostatniego trailera.
Poza tym, tak jak w "Wiedźminie", planujemy wiele ciekawych rzeczy do znalezienia w mieście. Albo sytuacji, w których możemy wziąć udział i które zamienią się w regularną misję. Nie zobaczymy za to klasycznej tablicy z zadaniami, z której korzystał Geralt.
Od lat komentatorzy w sieci narzekają, że gry są za proste i prowadzą nas za rękę. W "Wiedźminie 3" również zawsze dostawaliśmy komplet informacji w dzienniku i trasę do celu misji na minimapie. "Cyberpunk 2077" to zmieni czy też poprowadzi nas jak za rękę?
To stały punkt dyskusji przy każdym projekcie. Jedni uważają, że nie powinno być tego prowadzenia, inni chcą, aby przebieg rozgrywki był maksymalnie czytelny. Zawsze staramy się znaleźć coś pomiędzy. Chcemy, aby gra była przystępna dla osób, które chcą się skupić wyłącznie na fabule.
Ale mamy też misje poboczne, w których tę rękę gracza puszczamy. Są sytuacje, gdy trzeba samodzielnie znaleźć coś lub kogoś na wskazanym obszarze. Tylko zamiast wiedźmińskich zmysłów użyjemy naszego wszczepu do oka i rozszerzonej rzeczywistości. Planujemy też trochę rzeczy ukrytych, trudniejszych do znalezienia, gdzie zabraknie wskazówek. Coś w stronę mapy skarbów.
Mówisz o wszczepach. Wydaje się, że po trosze definiują, czym jest cyberpunk. W Night City wszyscy je mają?
Wszczepy są zdecydowanie ważne. Nasz bohater rozbuduje je o kolejne moduły, które zdradzą nam więcej informacji o świecie czy pozwolą skanować nowe obiekty. Ale wcale nie zastępują wszystkiego i nie wszyscy je mają.
Na pewno zastąpią mi smartfona, skoro wszczep "Kiroshi" do oka pozwoli mi wyświetlić SMS-y i odbierać telefony. A obejrzę sobie dzięki niemu film?
W grze nadal istnieje fizyczna telewizja.
To lekkie rozczarowanie.
Ale przez fizyczną rozumiemy nie tylko ekran z filmami, ale też braindance. Czyli technologię, która pozwala dosłownie przeżywać cudze doznania i wspomnienia.
A czemu jest nadal stara dobra TV? Nasza koncepcja świata "Cyberpunka 2077" to alternatywna wizja przyszłości, a nie całkiem odrębna rzeczywistość. Niektóre rzeczy pokrywają się z tym, co znamy. Poza tym na multum wszczepów mogą pozwolić sobie ci bogatsi. Dlatego u biedniejszych mieszkańców zobaczysz telewizor. A niektórzy po prostu nie chcą korzystać z nowej technologii - na przykład ze względów religijnych.
I może słusznie. Jak sami wyjaśniacie na stronie internetowej, nadmiar wszczepów prowadzi do cyberpsychozy, stanu furii, w której mimowolnie atakuje się wszystko. Niektórzy pamiętają taką masakrę z pierwszego zwiastuna gry w 2013 roku. Zobaczymy taką sytuację w grze?
Oczywiście. Ale nie losowo na ulicy, ale w ramach różnych misji. Cyberpsychoza nie dotknie za to naszego bohatera.
Wspomniałeś o religii. Serio, w świecie cyberpunku nadal istnieją wierzenia?
I to wiele. Jak wspominałem, nasza wizja to wariacja na temat naszego, prawdziwego świata. A u nas religie pełnią bardzo ważna rolę, jeśli chodzi o społeczeństwo. W grze zobaczymy chrześcijaństwo i jego różne odłamy czy religie Wschodu.
Brzmi jak furtka do kontrowersji. Ktoś wejdzie do kościoła i urządzi masakrę.
Nie chcemy unikać tematu religii, dla nas liczy się autentyczność świata. Technicznie taka sytuacja, o której mówisz, jest możliwa, ale to już są wybory gracza. My w żaden sposób nie będziemy do tego zachęcali. Natomiast przygotowanych przez nas misjach, które dotykają tematów religijnych, będziemy oczywiście dbali o to, żeby nie wyszły lekceważąco.
"Cyberpunk 2077" jeszcze nie wyszedł, a pierwsze kontrowersje już są. W sieci pojawiły się zarzuty, że podczas prezentacji prasowej pokazano tylko dwa gangi i oba składają się z czarnoskórych. Po co taka gra stereotypami?
Gang "Animals" nie składa się z osób czarnoskórych, to jest mit. Natomiast drugi gang, Voodoo Boyz, faktycznie składa się w większości z osób czarnoskórych. Ale to nie przypadek, bo frakcja ma sobą konkretne tło fabularne. Została ściągnięta przed laty z Haiti do budowy hoteli i zaplecza w dzielnicy Pacifica. Ale na pewnym etapie korporacje porzuciły projekt, imigranci zostali bez pracy.
Oczywiście to nie tak, że wszyscy stali się członkami gangu, ale Voodoo Boyz powstało bardziej z potrzeby – jako odzew na nękania policji, która chciała ich usunąć z należących do korporacji terenów. Ale w grze zobaczymy też gangi latynoskie czy azjatyckie. W zeszłym roku pokazaliśmy biały gang Maelstrom.
Sądziłem, że świat cyberpunkowy to jednak tryumf transhumanizmu. Liczy się technologia, a płeć czy kolor skóry przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
W bogatym świecie korporacji tak jest. Ale chcieliśmy też oddać to, że ludzie łączą się we wspólnoty w sytuacjach zagrożenia czy biedy.
A co z płcią? Jak zamierzacie oddać możliwości przemian, jakie oferuje nam świat przyszłości?
Przede wszystkim dajemy możliwość stworzenia takiej postaci, jaką chcemy, bez sztywnych podziału na cechy męskie i żeńskie. Możemy ustawić budowę ciała charakterystyczną dla mężczyzn, ale budowę twarzy, fryzurę i głos kobiece. Finalnie to typ głosu będzie określał, jak się będą zwracały do nas postaci w grze.
Ale dla ludzi w Night City te problemy faktycznie schodzą na dalszy plan.