Call of Duty: Mobile - pierwsze wrażenia. Strzela się tak dobrze, że chcę nowy, większy telefon
Nowe "Call of Duty" na telefonach bawi tak samo dobrze, jak na konsolach i komputerach. Największą pochwałą twórców niech będzie fakt, że mam zamiar zacząć rozglądać się za większym telefonem - o ile po tygodniu nie okaże się, że twórcy nie przesadzili z mikrotransakcjami.
Wg raportu Newzoo, prawie 40 proc. graczy na świecie to ci, którzy "pykają" na telefonie i tablecie. Spora w tym zasługa dwóch tytułów: "PUBG" i "Fortnite", megahitów ostatnich 2 lat. Wciąż jest jednak grupa osób, która gry mobilne szanuje, ale w nie nie gra. Sam należę do tego grona. Być może za sprawą "Call of Duty: Mobile" wkrótce bardziej pasować będzie, że "należałem".
Nie licząc prostych gier na góra 10 minut nie czułem potrzeby angażowania się w gry mobilne. Doceniałem sukcesy, ale wolałem grać na pececie i konsoli. Obok nowej odsłony "Call of Duty" trudno jednak przejść obojętnie. I to może być największy sukces Activision. Znaną z dużych platform marką przyciągną takich, jak ja.
Największe zaskoczenie - od razu czuć, że "Call of Duty: Mobile" to po prostu "Call of Duty". Jest szybko, efektownie, widowiskowo. Nawet poruszanie żołnierzy przypomina tempo z konsol czy komputerów.
Zobacz też: "Gears 5". Twórca mówi o inspiracji powstaniem warszawskim
"Call of Duty: Mobile": dynamicznie jak na konsoli
Styl "Call of Duty" idealnie sprawdza się w mobilnej wersji. Mając do wyboru na konsoli "CoD'a" i "Battlefielda" zawsze wybierałem ten drugi tytuł. Bardziej przemawiały do mnie większe mapy i nieco taktyczniejsze podejście do rozgrywki. Owszem, "Call of Duty" też zabrało mi wiele przyjemnych godzin, ale bliżej mi było do "Battlefielda".
Na telefonie nie miałem takich wymagań, więc "Call of Duty: Mobile" od razu mnie przekonało. Mapy są w sam raz. Istnieje kilka dróg, starcia toczą się w wielu miejscach. A jednocześnie nie ma momentów, że biegamy bez celu, a bitwy toczą się bez naszego udziału.
Sterowanie jest wygodne - a piszę to po grze na ekranie mającym mniej niż pięć cali. Lewym kciukiem kierujemy postacią (poruszając wirtualnym analogiem), zaś prawym obracamy kamerą i strzelamy. Możemy też kucnąć, rzucić granat lub przeskoczyć przez przeszkodę - wystarczy wcisnąć odpowiednią ikonkę.
Domyślam się, że na większym ekranie grałoby mi się znacznie wygodniej. Jeśli jednak również wasz sprzęt nie ma pięciu cali, to nie trzeba się martwić. "Call of Duty: Mobile" i tak potrafi wciągnąć.
To po prostu stare, dobre "Call of Duty". Z syndromem "jeszcze jednej rundy". Można się tylko zastanawiać, czy radości z gry nie odbiorą mikrotransakcje. Niecały dzień z grą to za mało, by przekonać się, czy bez płacenia można dalej się dobrze bawić i mieć jakiekolwiek szanse na polu bitwy.
Na razie widać jedynie reklamowe okienka zachęcające do kupowania punktów. Póki co na wyższe poziomy awansuje się dość szybko, wpadają też nowe giwery i ulepszenia. To też powód, przez który trudno odłożyć telefon na miejsce. Chce się sprawdzić, jak strzela nowa broń albo jak wpływają zdobyte odblokowane dodatki. Ale czy tak samo będzie za tydzień, miesiąc, kwartał? Z odpowiedzią trzeba poczekać.
"Call of Duty: Mobile" zagrozi "Fortnite"?
Takie pytanie zadawaliśmy sobie, gdy twórcy zapowiedzieli tryb battle royale. Oczywistym jest, że to próba przyciągnięcia publiki grającej m.in. w "Fortnite". Z drugiej - to też szansa na to, by z opcją zapoznać tych, którzy dotychczas nie mieli okazji albo nie poświęcali nowej modzie zbyt wiele czasu, jak ja.
Na czym mogłaby zyskać konkurencja, właśnie w postaci "Fortnite". Sam zresztą pomyślałem, że jeśli battle royale w "Call of Duty: Mobile" mi się spodoba, to spróbuję w końcu dać szansę "Fortnite".
Niestety, niespecjalnie mnie to pociąga. Dla mnie "Call of Duty: Mobile" to szybkie, emocjonujące starcia. Mecze, w których wynik jest na ostrzu noża, każdy może wygrać, liczy się refleks i spryt. Lądowanie na dużej mapie, razem z setką innych graczy, których muszę szukać - to nie dla mnie. Być może "Call of Duty: Mobile" ma dobry tryb battle royale, ale przynajmniej na razie nie jestem w stanie go docenić. To nie dla mnie.
"Call of Duty: Mobile" jest dla mnie niespodzianką. I może mieć kluczowe znaczenie dla całego rynku gier mobilnych - bo udowodniło takim nieprzekonanym jak ja, że na telefonie duże serie się sprawdzają. I można się bawić tak samo dobrze, jak na konsoli. A w kolejce czeka już m.in. mobilne "Diablo".