Zrób sobie prezent na koniec roku. To idealny moment na kupno gamingowego komputera
Patrząc z perspektywy gracza, koniec roku zawsze jest okresem niezwykle ciekawym. Wydawcy robią wszystko, aby zdążyć z najgłośniejszymi premierami. Siłą rzeczy pojawia się motywacja do zmiany sprzętu. W końcu kto by chciał męczyć się z powolnym starociem, narażając na spadki płynności i irytujące przycięcia?
Tak, wiem – w tym momencie pomyśleliście zapewne, że to kolejny wyświechtany artykuł mający racjonalizować jakieś absurdalnie drogie zakupy. Otóż – wprost przeciwnie. Naszym zdaniem komputer do gier wcale nie musi kosztować fortuny. Już nie.
Marazm przyjacielem oszczędnych
Jeszcze pięć-dziesięć lat temu powyższe stwierdzenie brzmiałoby absurdalnie. I owszem, w czasach świetności takich karty graficznych jak NVIDIA GeForce 8800 GTX (listopad 2006 r.) postęp pędził nieubłaganie. Każda kolejna generacja wprowadzała znaczący, czasem nawet dwukrotny wzrost wydajności, a twórcy gier – co zrozumiałe – przekładali to bezpośrednio na coraz wyższe wymagania kolejnych produkcji. Przykładów nie trzeba długo szukać. Wystarczy przypomnieć sobie wydaną w 2007 r. strzelankę "Crysis", która przy wysokich ustawieniach jakości chodziła przyzwoicie dopiero na sprzęcie z roku 2009.
W tym samym czasie rodziły się też prawdziwie wielordzeniowe procesory. Gry długo nie korzystały z więcej niż dwóch wątków, stąd jednostki cztero- i więcej rdzeniowe gracze zwykli traktować jako kaprys. Nagle nadeszło wyczekiwane przez wielu "Grand Theft Auto 4", które do komfortowego działania wręcz wymagało czterech rdzeni, a era Core 2 Duo i Athlonów 64 X2 w komputerach zapalonych graczy dobiegła końca.
Dzisiaj jest jednak inaczej. Po okresie lawinowego pędu rozwój wyraźnie zahamował. Twórcy gier doszli do granicy, w której głównym ograniczeniem są ich umiejętności i inwencja, a nie sprzęt. Popularne obecnie procesory czterordzeniowe, zwłaszcza jeśli mają do dyspozycji osiem wątków, dzięki tak zwanej wielowątkowości współbieżnej, właściwie wyczerpują temat zrównoleglania obliczeń w grach. Karty graficzne natomiast nabrały elastyczności. Najnowsze środowiska programistyczne, DirectX 12 czy Vulkan, rozwijane są tak, aby zapewnić możliwie najszerszą kompatybilność. Jest to znacząca zmiana w odniesieniu do lat minionych, w których pojawienie się każdej nowej biblioteki wymuszało zmiany na poziomie sprzętowym. Relatywnie wzrosła zarazem wydajność w niskim i średnim segmencie.
Wniosek jest jasny: komputer do gier można kupić taniej, a jednocześnie z powodzeniem wykorzystywać przez okres dłuższy, niż miało to miejsce dekadę temu. Oczywiście hi-endu na półkach nie brakuje. Można zapłacić ponad 5 500 zł za topowego GeForce’a RTX 2080 Ti, by cieszyć się fotorealistycznym oświetleniem w technice raytracingu. Tyle że popularny "Fortnite" czy "Counter-Strike" w ponad 60 kl./s pójdą na grafice za dziesiątą część tej sumy, a obniżywszy nieco ustawienia jakości, ekonomicznie pogramy w każdą grę na rynku.
Wyzwanie: zestaw do gier za ok. 2,5 tys. z systemem
Aby nie być gołosłownym, przygotowaliśmy w redakcji mały test. Czy uda się nam złożyć kompletny zestaw komputerowy do najnowszych gier za około 2500 zł? Bez problemu:
• Procesor: AMD Ryzen 5 1400 – 500 zł
• Płyta główna: MSI B350M Bazooka – 360 zł
• Pamięć RAM: Crucial 8 GB 2400 MHz Ballistix – 300 zł
• Karta graficzna: MSI GeForce GTX 1050 Ti 4GT OC – 740 zł
• Dysk SSD: Crucial BX500 480 GB – 300 zł
• Zasilacz: SilentiumPC Vero L2 500 W – 180 zł
• Obudowa: SilentiumPC Regnum RG1 – 130 zł
Jak widać, mamy tu wydajny procesor z czterema rdzeniami i ośmioma wątkami, a także nowoczesną grafikę ze wsparciem dla wszystkich aktualnych środowisk programistycznych i 4 GB własnej pamięci. Ponadto – 8 GB RAM, a nawet szybki dysk półprzewodnikowy. Wszystko w sumarycznej cenie zaledwie 2 510 zł.
A co z systemem, zapytacie? Cóż, niewielu wie, że – o czym jeszcze nie zostało wspomniane, a to niezwykle istotne z perspektywy oszczędności – od sierpnia 2018 r. klient Steam dostępny jest także na darmowego Linuksa, a dzięki zintegrowanej aplikacji Proton uruchamia dokładnie te same gry co windowsowy odpowiednik. Osoby bardziej zainteresowane tym tematem odsyłamy do artykułu Adama Golańskiego. Korzystając z rzeczonej metody, udało nam się uruchomić m.in. "Wiedźmina 3" na ustawieniach wysokich, uzyskując w rozdzielczości Full HD od 35 kl./s wzwyż. Pograliśmy też w "Dooma" przy co najmniej 50 kl./s i to na najwyższych ustawieniach jakości, a także "GTA V" – ustawienia wysokie; ponad 45 kl./s.
Tak, wymagające wysokobudżetowe gry, komputer za 2 500 zł i darmowy system operacyjny – to dzieje się naprawdę. Mało tego, patrząc na aktualne trendy i brak nowego sprzętu klasy średniej na horyzoncie, zaproponowany pecet powinien spokojnie posłużyć przez dwa-trzy sezony. Brzmi nieźle, prawda?
Alternatywne sposoby finansowania
A na tym nie koniec. Warto wiedzieć, że dzisiaj istnieją też alternatywne sposoby finansowania zakupu. I nie, nie chodzi o raty czy kredyt konsumencki. Jeśli jednorazowy wydatek tych 2 500 zł okazuje się zbyt wysoki, można zainteresować się… ofertą abonamentową na komputer dla gracza, w której otrzymujemy od razu Internet.
Firma T-Mobile oferuje na przykład ciekawy zestaw składający się z modemu LTE Huawei E5577CS-321, notebooka MSI GV62 7RD i plecaka MSI GT72S. Opłata startowa wynosi zaledwie 99 zł, przy umowie na 36 miesięcy i abonamencie w wysokości 209,99 zł brutto. Pamiętając, że telekom gwarantuje w tej cenie nielimitowane LTE, propozycja zdaje się znacznie ciekawsza od klasycznych rat. Co by nie mówić, usługa internetowa i tak jest kolejnym obligatoryjnym wydatkiem każdego gracza.
Sam notebook MSI GV62 7RD zdecydowanie spełnia wymagania współczesnych gier – ma ośmiowątkowy procesor Intel Core i7-7700HQ, grafikę GeForce GTX 1050 4 GB, 8 GB RAM i dysk o pojemności 1 TB. Co więcej, do tego dochodzi doskonale znany system Windows 10, więc obsługa urządzenia summa summarum powinna być prostsza, niż w przypadku naszej wcześniejszej propozycji z systemem Linux.
Partnerem materiału jest T-Mobile