Xbox: historia iksem pisana. Trzy generacje hitów
Znakomita grafika, wspaniałe ekskluzywne tytuły. I wszystkie mieściły się na jednej płycie! Takie były początki pierwszego Xboksa w 2001 roku. Dziś również świetnych i pięknych gier nie brakuje, ale kolekcje pudełek z DVD coraz częściej zastępują nam cyfrowe wersje i wygodne abonamenty na całe biblioteki gier.
Pierwsze "X"
15 listopada 2001 roku. Pamiętasz, co wtedy robiłeś? Bo tysiące Amerykanów ustawiały się w kolejkach, żeby jak najszybciej dostać czarne pudełko z symbolem X. Pierwszą konsolę od wielkiego Microsoftu (wyposażoną przy okazji w równie wielki kontroler: jego gigantyczne rozmiary z nostalgią wspominają dziś wszyscy ci, którzy spędzili z nim długie godziny. Niesamowite, że był przy tym tak wygodny!).
Do koszyka leciały też trzy tytuły dostępne wyłącznie na Xboksa. Przepiękne "Project Gotham Racing", zjawiskowe wyścigi w miejskich sceneriach. "Dead or Alive 3", czyli znakomita bijatyka w niesamowitym stylu. I w końcu "Halo: Combat Evolved" – strzelanka, która powalała grafiką i rozgrywką. Pierwsza gra, która udowodniła, że padem da się grać w FPS-y. Konkurencja masowo kopiowała zastosowane w niej rozwiązania.
Jeszcze lepiej sprawdził się jej następca. "Halo 2" przyciągnęło prawie 8,5 miliona graczy i prawdziwe cyfrowe tłumy do rozgrywek w sieci.
Ale innych hitów nie brakowało. Trylogia "GTA III", "Vice City" i "San Andreas". Fabularny "KOTOR" w realiach "Gwiezdnych wojen". "Morrowind". "Forza Motorsport", która stała się jedną z naczelnych serii na Xboksa. Kolejne tytuły można by wymieniać bez końca.
Tryb 360
Tylko 4 lata fani czekali na następcę pierwszego Xboksa. 22 listopada 2005 roku ukazał się Xbox 360. To na niego powstały tabuny hitów, które dziś powracają w zremasterowanych wersjach. To on przyniósł także pozornie drobną zmianę, która zmieniła sposób, w jaki myślimy dziś o grach.
Bo to wraz z "360-tką" pojawił się Xbox Live Marketplace. O ile wcześniejsza wersja konsoli oferowała subskrypcję do grania online i ściągania DLC, wirtualny sklep był czymś zupełnie innym. W końcu mieliśmy możliwość pobrania treści przez internet tak samo, jak na komputerze. Pojawiły się trailery gier, wirtualne dodatki dla konsoli, ale przede wszystkim wersje demo i pełne wersje gier niezależnych z Xbox Live Arcade. To tam miało premierę wiele kultowych dziś "indyków" - "Braid", "Super Meat Boy" czy "Fez".
Wciąż musieliśmy pójść do sklepu po DVD z takim cackiem jak "Far Cry 3" czy "GTA V". Ale mniejsze gry pobieraliśmy w dowolnym momencie. I usuwaliśmy, gdy brakowało miejsca ; i pobieraliśmy, gdy znów nas naszła ochota. Dziś brzmi to strasznie banalnie, 10 lat temu było po prostu nowoczesne.
One, czyli jedyny
Kto kupował Xboksa One w 2003 roku (lub później model One S i One X), ten już w ogóle nie przejmował się płytami. Szybkie łącza, światłowody, niedługo internet 5G... Nawet ważącego przeszło 100 gigabajtów kolosa "Red Dead Redemption II" można dziś błyskawicznie ściągnąć. Do tego dochodzi dziś jakość 4K, obraz HDR, przestrzenny dźwięk... Czego chcieć więcej?
A może chcieć… mniej? Na przykład mniej zbędnych elementów? Takich jak napęd optyczny. Człowiek uwielbia się przyzwyczajać do utartych schematów. Dobrze pamiętam, jak przez długie lata przekładałem wysłużoną stację dyskietek FDD do kolejnych nowych komputerów. Przy którymś razie złapałem się za głowę: "Po co ja to robię"? Dziś mój pecet nie ma nawet czytnika płyt. Bo i po co?
Nie inaczej jest z konsolami. Obok flagowego Xboksa One X Microsoft przygotował też wersję w pełni cyfrową. Xbox One S All-Digital z dyskiem twardym o wielkości 1 terabajta to maszyna bez sentymentów – pozbawiona czytnika płyt i nastawiona jedynie na wersje cyfrowe (a poza tym oferuje wsparcie dla trybu HDR, rozdzielczość 4K Ultra HD i przestrzenny dźwięk Dolby Atmos i DTS:X). Świetnie dopełnia się z prawdziwą gratką, jaką jest Xbox Game Pass, czyli swoisty "Netflix dla gier". Swoją drogą, Xbox One S All-Digital jest obecnie dostępny na wyprzedaży. Kosztuje zaledwie 699 zł, a w zestawie są jeszcze 3 gry i miesiąc abonamentu Xbox Game Pass za darmo.
Jedna cena, setka tytułów
Ostatnio dużo się mówi o "Netfliksach dla tego albo tamtego", ale w tym przypadku porównanie ma duży sens. Po pierwsze dlatego, że płacąc comiesięczny abonament dostajemy automatyczny dostęp do olbrzymiej bazy gier. Bazy stale aktualizowanej, dodajmy.
Po drugie – Microsoft też ma swoje "originalsy" – produkcje własne niedostępne na żadną inną konsolę. I te właśnie ekskluzywne tytuły, co do jednego, dostępne są w abonamencie od dnia premiery. Zatem zagramy w nie szybciej od tych, którzy zdecydują się czekać na kuriera czy pojechać do sklepu.
A jakie konkretnie hity znajdziemy na koniec roku w Xbox Game Pass? Jest "Gears of War 5", wspaniale oceniany sequel ikonicznej serii Microsoftu. Jest "The Outer Worlds", futurystyczne RPG w stylu "Fallout: New Vegas", obsypany zresztą wysokimi notami przez media i fanów. Jest "PUBG", esencja popularnych gier battle royale. Jest "Rust 2", szalona gra akcji w otwartym, post-apokaliptycznym świecie.
Jest też kolekcja gier "Halo", kooperacyjne "Sea of Thieves", średniowieczne RPG "Kingom Come", najnowsza "Forza", uwielbiany "Minecraft"... A to tylko drobny wycinek, bo biblioteka zawiera 236 pozycji. I to wszystko za zaledwie 40 zł miesięcznie.
Ale internet i konsola to przecież nie tylko gry. Mamy masę dodatkowych programów, jak Spotify czy Groove Music, aplikacje jak Facebook i Twitter. Ale fani gier zapewne najbardziej będą zainteresowani Mixerem, czyli platformą do oglądania streamów z gier. Można spróbować samemu swoich sił w zdobywaniu widowni. Można też oglądać gwiazdy takie jak Ninja, którego zobaczymy wyłącznie na tej platformie.
Co dalej?
W dobie pojemnych dysków twardych i coraz szybszego internetu ściąganie olbrzymich rozmiarowo gier stanowi coraz mniejszy problem. A gdy spopularyzowany zostanie standard 5G, największe kolosy pobierzemy w niecałą minutę.
Jeszcze kilka lat temu konsola bez czytnika płyt wydawała się szaleństwem, a perspektywa wydawania tysiąca złotych rocznie na gry nie dla wszystkich była do przełknięcia. Tymczasem wystarczy przeciętne połączenie z siecią i 40 złotych miesięcznie, by grać bez limitu w najnowsze hity i niezapomnianą klasykę.
Partnerem artykułu jest Microsoft