"World of Tanks" robi duży skok na przód. Znów się go fajnie ogląda
Co robią twórcy hitowych gier bitewnych? Dalej polerują swoje perełki. Ale ich ikoniczny produkt z czołgami w roli głównej w końcu dostał coś więcej od drobnej aktualizacji. Wersja 1.0 sprawia, że "WoT" to znów gra, która ślicznie wygląda i dla grającego, i dla widzów. A frajda ze strzelania pozostaje ta sama.
- Nigdy nie myśleliśmy, że nasza gra będzie tak duża. Obecnie mamy ponad 160 milionów fanów na świecie - z dumą przyznaje dyrektor generalny Wargaming.net, Victor Kislyi, podczas pokazu w czeskiej Pradze, na którą zaproszono WP Gry. - Zrobiliśmy setki aktualizacji, ale ta jest ich królem. Nowy silnik graficzny zwali was z nóg, tak samo jak nagrany z prawdziwą orkiestrą soundtrack. Zrobiliśmy rzecz, która mogłaby podbić Hollywood - dodaje.
"World of Tanks" to nie jedna z wielu gier, które gdzieś przeleciały gdzieś na horyzoncie i już mało kto o nich pamięta. Miliony graczy rocznie od lat spędzają w niej swój czas wolny. A z racji tematyki szczególnie popularna jest zwłaszcza w Polsce. Wychowanie kolejnych pokoleń na "Czterech pancernych" zrobiło swoje.
Tak było
Produkt wystartował w 2010 roku. Jakie były początki? "World of Tanks" powstało na szczątkach gry... fantasy. Jej resztki można było zobaczyć w jednym z pierwszych trailerów, gdzie wojowniczy ork sieka na kawałki elfy, żeby za chwilę zostać rozjechanym przez czołg.
"Tank power!" - na takim haśle Wargaming wjechał w kwitnący świat gier sieciowych jak w masło. Dookoła dominowały produkcje o biegających po polanach herosach z mieczami i łukami, tutaj dominowała twarda stal. W dodatku od początku obowiązywała formuła free-to-play. Zero opłaty na start i zero abonamentu - co 8 lat temu nie było tak oczywiste.
W 2011 roku zarejestrowało się milion graczy. Rok później wykres poszybował w górę do aż 40. W 2016 roku "World of Tanks" przebił się przez barierę 100 milionów, a ostatni zamknął z liczbą 160. Niezły wynik, a przypomnijmy, że osiągnięto go sumptem własnych, otwieranych na całym świecie placówek, a nie dzięki ogromnemu wydawcy.
Tak jest
Ale czołgi jadą dalej. I wraz z aktualizacją 1.0 (wciąż darmową) najbardziej rzuca się w oczy ta związana z oprawą wizualną. Coraz lepsza jakość grafiki to jedna z rzeczy, która od zawsze napędzała gry wideo. Dążenie do uzyskania mitycznego fotorealizmu było naturalne i, najczęściej, strasznie fajne dla odbiorcy.
Kiedy tylko zasiadłem do testów, pierwsze chwile poświęciłem, żeby przyjrzeć się wszystkim graficznym zmianom. Nie musiałem się długo wpatrywać, są widoczne na pierwszy rzut oka. Podmieniono wszystko, co się dało: czołgi, od gąsienic po lufy, trawę, krzewy, drzewa, domy, małe kamyki, gigantyczne masywy górskie, zbiorniki wodne. Dodano też efekt "niekończącej się planszy" – fajny, ale nowicjuszom może trochę mieszać w głowie przy poruszaniu się po mapie.
Już po powrocie z pokazu instaluję w domu wersję testową, żeby bliżej się przyjrzeć zmianom. Na najwyższych ustawieniach widać piękne fale w morzu czy mocno wyjeżdżoną przez czołgowe gąsienice ziemię, piach na pustyni czy śnieg na zimowej mapie. Fajnie wyglądają też polany pełne wysokich traw czy takie detale, jak słoneczniki i drewniane przedmioty w ogródku. Widać je zresztą także dzięki temu, że zasięg pola widzenia został zwiększony do aż 25 km.
Graficznych patentów jest więcej. Cień, który w jednym miejscu będzie całkiem ciemny, a w innym jaśniejszy, bo gdzieś jest dodatkowe źródło odbijające światło – na przykład biała ściana kamienicy. Czołg stanie się mokry, gdy wjedzie do wody, a później stopniowo "karoseria" będzie schła.
Wszystko wygląda cudnie, gdy na chwilę przystaniemy w boju i obserwujemy. Ale potem zacząłem się zastanawiać - po co niezwykłe detale w grze sieciowej, w której skupiamy się na znalezienie wroga i oddaniu perfekcyjnego strzału, a nie podziwianiu szczegółów gąsieni?. Ładniejsze drzewa i budynki? Ok, to coś, co samo rzuca się w oczy. Ale lepsze kamienie na ziemi? Odpowiedzi udziela mi Milos Jerabek z Wargamingu:
- Przez lata "WoT" był lubiany, ale grafika z każdym rokiem... cóż, coś przestawało grać. To nie była gra, o której mówiło się, że ma dobrą grafikę. Chcieliśmy ją zmienić, żeby ktoś mógł polecić znajomemu. "Hej, to wygląda naprawdę spoko. Spróbuj".
Rozsądne. Zwłaszcza że dziś gry sieciowe to nie tylko rozrywka dla grającego, ale też dla milionów, które oglądają streaming na żywo na Twitchu czy YouTubie. I końcu dla tej właśnie grupy "World of Tanks" będzie znów ładną grą do oglądania. Ucieszą się na pewno też ci hardkorowcy, którzy oglądają powtórki albo rozgrywkę oczami innych graczy, gdy ich czołg padnie.
Druga ważna zmiana to muzyka i dźwięki. Tu również nikt nie miał litości – wszystko wywalono do kosza i nagrano od nowa. Ścieżka dźwiękowa? Nagrała ją Praska Orkiestra Symfoniczna, a kawałki komponowało 50 kompozytorów z całego świata. Efekt jest taki, że każda z 30 map ma swój motyw przewodni, który usłyszymy na początku i na końcu – różne w zależności od wyniku bitwy.
Muzycznie nie ma tu zaskoczeń, ale po prostu bardzo fajnie jest usłyszeć klimatyczne intro i outro, które wpasowuje się w np. rosyjski, arabski czy szkocki klimat mapy. To dodatkowa cegiełka w tym ogólnym "ładnym obrazku".
Osobna kategoria to dźwięki. Nie będę ukrywał, że tu trudniej mi zachwycać się każdym stuknięciem, pyknięciem, warkotem czołgowej maszynerii. Ale jest jedna rzecz, którą twórcy na pokazie wyeksponowali i która autentycznie brzmi wspaniale – są to salwy z lufy. Grzmotnięcie czołgu brzmi teraz wprost majestatycznie, a do tego różni się w zależności od tego, gdzie stoi maszyna – czy w kanionie, czy w lesie, czy na otwartej przestrzeni.
Szybki powrót
Jako że gier do sprawdzenia mam zawsze w nadmiarze, w ostatnich latach nie grałem w "World of Tanks". Przy okazji premiery wersji 1.0 odpaliłem ją na kilka bitew – i z marszu rozegrałem ich kilkadziesiąt. Zaczęło się od niekrótkiego samouczka, którzy przypomniał mi podstawy – oraz to, że początkujący gracz jest faktycznie początkujący.
Później przyszedł czas na bitwy z losowymi przeciwnikami, już ludzkimi. Skorzystałem z dostępu do czołgów najwyższych poziomów, tier 8-10, jakie miałem na koncie prasowym. To ryzykowna decyzja, bo na tym pułapie grają wyłącznie wymiatacze. Ale korciło mnie do pojeżdżenia tymi największymi maszynami.
Przed startem 20-kilka sekund odliczania i podziwianie widoków. Od razu robi się miło. Później wybieranie pozycji, w zależności od posiadanego czołgu - tu nic się nie zmieniło. Szybkie tankietki robią zwiad, ja się nie czuję tak wprawny, więc wybieram ciężkie kobyły i trzymam się z tyłu.
Jako klasyczny ciężki czołg radzę sobie średnio. Zbliżam się do środka pola bitwy, ale kiepsko mi idzie wychylanie się zza przeszkód i szybkie strzelanie, gdy wróg "wystawi łepek". Lepiej mi ze snajperskim niszczycielem czołgów i "moździerzem". Pierwszy ma potężną siłę ognia, ale może przekręcać lufę ledwie o paręnaście stopni w lewo i prawo. Drugim strzelamy obserwując mapę z lotu ptaka. Raz idzie lepiej, raz gorzej. Nie przejmuję się, na szczęście czołgów mam pod dostatkiem, więc po destrukcji jednego sięgam po drugi.
Parę razy udało się nie tylko przeżyć starcie, ale i coś zestrzelić. Klucz to, jeśli nie jesteśmy wyjątkowo wprawieni, cierpliwość. Dobre ustawienie się i czekanie w tym jednym krzaku na swój moment. Gorzej tylko, że co chwila ląduję na innej mapie. Ciągłe młócenie jednej, jak w poczciwym "Counter-Strike'u", pozwoliłoby mi szybko lepiej poznać planszę i kluczowe miejsca.
Zagraj za darmo
"World of Tanks" nie przestaje być grą darmową, a zagrać można także przez naszą Centralę Gier pod adresem https://centralagier.wp.pl/World-of-Tanks.
Czy do pociągnięcia wersji 1.0 trzeba mieć mocarny sprzęt? Twórcy zapewnili mnie, że do detali ultra wystarczy komputer za mniej niż 1000 dolarów - najlepiej z kartą klasy 1050, procesorem i5 i 8GB RAM.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.