Trwa ładowanie...

W końcu coś dla zwolenników Xboksa. Ale nie wszyscy są zadowoleni z "Sea of Thieves"

Microsoft rzadko wypuszcza nowe produkcje, zwłaszcza gry. To irytuje właścicieli konsoli Xbox One, którzy na duże, skierowane głównie pod ich platformę gry czekają długo. Przy nich właściciele PlayStation 4 są rozpieszczani przez Sony. Dlatego premiera gry "Sea of Thieves" była tak dużym wydarzeniem.

W końcu coś dla zwolenników Xboksa. Ale nie wszyscy są zadowoleni z "Sea of Thieves"Źródło: materiał prasowe
d2chw6l
d2chw6l

"Horizon: Zero Dawn", "Uncharted: Zaginione Dziedzictwo", "Nier: Automata", "Nioh". To tylko kilka wielkich premier, w jakie rok temu mogli zagrać tylko posiadacze PS4. A co z fanami Xboksa? Ci do wyboru mieli zdecydowanie mniej "dużych" produkcji, a głównym daniem 2017 roku była premiera Xboksa One X - faktycznie najpotężniejszej konsoli na rynku.

Ale jej wydaniu nie towarzyszyła wganiatająca w ziemię gra tylko na Xboksa. Choć przyznam, że przeniesienie na konsolę ultrapopulanego, pecetowego "PUBG" w grudniu 2017 było fajnym ruchem. Dlatego też cały xboksowy świat wypatrywał kolejnej gry.

Zapowiedziana w 2014 roku produkcja była nie tylko szeroko promowana podczas kolejnych targów E3, najważniejszej imprezy growej w roku. Producent konsekwentnie prezentował, w którą stronę zmierza produkcja i na jakim jest etapie. Posiadacze konsol Xbox byli szczególnie dobrze nastawieni na "Sea of Thieves" – wydawał ją bowiem Microsoft i miała pełnić rolę ekskluzywnej gry na tę platformę. Co prawda wyszła też na Windowsa 10, ale to konsola wydaje się tą docelową.

d2chw6l

Czekanie dobiegło końca i 20 marca 2018 roku "Sea of Thieves" zostało oficjalnie wydane. I pierwsze recenzje pokazały, że mamy do czynienia z tytułem... dobrym, ale nie genialnym. Ze średnią oceną w recenzjach na poziomie 70 proc. i oceną graczy wynoszącą ledwie 5.5/10, produkcja Rare zaliczyła bardzo trudny start.

Co się stało?

Zespół czterech znajomych podłącza się do sieci i zbiera się tawernie. Na lokalnym targu uzupełniają zapasy, kupują mapę skarbu, wsiadają na statek i pływają po słonych wodach oceanu. Jeden obejmuje wachtę za sterem, drugi wypatruje wysp i wrogich okrętów z bocianiego gniazda, reszta pociąga za liny od masztów czy ładuje działa. Mając tylko starą mapę i kompas, muszą dotrzeć do tego jednego, odpowiedniego miejsca i wykopać skrzynię.

To już samo w sobie fajne zadanie, a dreszczyku dodają walki ze szkieletami czy z innymi załogami. W końcu to gra o piratach, którzy siłą biorą to, co chcą. Oprócz tego rozwiązują zadania typu przywieź "A" do "B" albo uciekają przed potężnym krakenem. W przerwach między kolejnymi łupieżczymi wyprawami mogą sprzedać zdobycze, naprawić statek i kupić nowe elementy wystroju czy odzieży. Dzięki kreskówkowej grafice i dużej dawce humoru, "Sea of Thevies" brzmi jak scenariusz idealny na grę sieciową.

Tymczasem okazuje się, że gracze chyba jednak liczyli na coś innego. Główne zarzuty, jakie padają w stosunku do "Sea of Thieves", koncentrują się na jednej kwestii: treści. A właściwie jej braku. Ciągłe wracające argumenty, że po kilku godzinach gra staje się powtarzalna, zadania są stworzone "na jedno kopyto" i nie ma tak naprawdę powodu, by po kilku bitwach morskich i wykopanych skarbach grać dalej.

d2chw6l

Podobne, choć nie tak ostre zdanie miał mój redakcyjny kolega, Barnaba. Spędził w grze tylko kilka godzin, i to jeszcze w wersji beta. Ale powiedział mi coś podobnego - że owszem, podobało mu się, rozgrywka była zdecydowanie oryginalna i interesująca, ale po tych kilku dłużych chwilach odczuł pewną powtarzalność. "Samodzielne opanowywanie statku, łatanie dziur w trakcie walki i kopanie skarbów było super. Ale gdy zawinęliśmy do portu ze skarbami, poczułem, że po kilku podobnych rajdach będę miał dość. Że brakuje mi tu większego celu, na przykład zdobywania kolejnych poziomów postaci, powiększania statku".

Zabawa dla zuchwałych

Na ratunek dobrego imienia "Sea of Thieves" zmierza jednak Tadeusz, mój znajomy z branży gier. Jest on jedną z osób, która nie boi się powiedzieć, że produkcja Rare jest genialna – dość powiedzieć, że tylko grając w wersję beta ze swoją załogą spędził blisko 60 godzin.

- Ta gra jest tak ciekawa, jak ty w nią zaangażowany – krótko kwituje, kiedy rozmawiamy o produkcji. Dlatego razem ze znajomymi gra dość agresywnie, ale dzięki temu w trakcie rozgrywki cały czas coś się dzieje. Zauważa również, że jest to dokładnie to, co obiecał deweloper – nie miało być poziomowania postaci, tylko kosmetyczne zmiany w postaci nowych strojów. Tak samo brak fabuły – to po prostu symulator życia pirata, a nie wielowątkowe fabuła z gatunku RPG.

d2chw6l

- Ta gra nazywa się "Sea of Thieves" i tym właśnie jest. Ludzie, którzy tego nie rozumieją, nie powinni w to grać. Spotkałem się z narzekaniem, że ktoś go okradł. Na tym to właśnie polega – na szukaniu guza i zaczepek. Wtedy gra jest ciekawa. I na pewno nie zasługuje na porównanie do "No Man's Sky" – konkluduje.

Mimo wszystko to trochę przykre, że tak oczekiwana gra nie spełnia oczekiwań wielu graczy. Jeśli jednak są tacy, którzy dostrzegają w niej tę słynną "miodność", to znak, że coś musi być na rzeczy. Pytanie tylko, czy to wystarczy, by po kilku miesiącach "Sea of Thieves" nie trafiło na sprzedażową mieliznę. Redakcja WP Gry wysłała na pirackie morza Arka, który niedługo zda dłuższą relację z tego, co zobaczył i czego nie zobaczył podczas wieloosobowego rejsu z innymi piratami.

d2chw6l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2chw6l
Więcej tematów