W 2020 zostanę rycerzem. I będę grał w grę - "Chivalry 2"
Rycerski półświatek ma się coraz lepiej. I gdy świat nie może doczekać się rzeźbionego od lat "Mount & Blade II", pole przejmują nowi gracz. Dziś rządzi sieciowe "Mordhau", ale coś czuję, że za rok przesiądę się na "Chivalry 2".
Mam hopla na punkcie rycerzy. Wiem czemum, to wszystko przez gry. Ale na przełomie tysiącleci nie dało się inaczej. Od wojaków z mieczem roiło się jak nie w grach RPG, to w strategiach wszelkiej maści. Ale napradę dużo czasu minęło, zanim świat doczekał się rycerskiej gry z krwi i kości.
Przełomem było "Mount & Blade". Wyjątkowo kanciasty i drewniany symulator rycerza, z losowo generowanymi, tandetnymi zadaniami. Ale w morzu jakości na poziomie projektu na zaliczenie I roku studiów królowało jednak pionierskie uczucie bycia rycerzem. Przemierzania świata, pięcia się w feudalnej hierarchii, rozbijania zbójeckich band, rekrutowania armii, szkolenia się w walce rozmaitym orężem, uczestniczenia w megabitwach i oblężeniach.
A potem przyszedł "Warband" - dodatek z trybem gry sieciowej. I było pięknie, dopóki ktoś nie postanowił zrobić gry, w której to drewniane sterowanie i prymitywną grafikę zamieni na coś z górnej półki. I takie było właśnie wydane w 2012 roku "Chivalry" od studia Torn Banner. Znakomita grafika, rozbudowany system walki (z pchnięciami czy specjalny blokami), tryby rozgrywki prosto z najlepszych sieciowych strzelanek. Zabawa była przednia. Ale jak mówi pewien mem, skoro "Chivalry" było takie dobre, to czemu nie ma "Chivalry 2". Cóż, zaraz będzie.
"Mordhau" czy "Chilvary"?
Obecnie królem rycerskich turniejów jest "Mordhau", produkcja międzynarodowej studia Triterion. W trybie 32vs32, odpieraniu kolejnych fal SI oraz - jakże by inaczej - battle royale, bawimy się przy pomocy średniowiecznych narzędzi do robienia sobie krzywdy, Długa lista sztyletów, mieczy, toporów, obuchów i pancerzy oraz jeszcze bardziej rozbudowany od "Chivalry" system walki zaskarbiły sobie uznanie fanów.
Ja bawię się świetnie, chociaż gra do najprostszych nie należy i opanowanie sprawnego zadawania ciosów czy radzenia sobie z często sytuacją "dwóch na jednego" to wciąż niezłe wyzwanie. A że bawię się tak dobrze, czuję, że będę musiał koniecznie sprawdzić, co nowego do tematu wniesie "Chivalry 2".
Póki co konkretów jest niewiele. Bitwy na 64 osoby, konna walka - to wszystko ma "Mordhau". Tak samo jak humorystyczne elementy, bo możemy uzbroić się w patelnię, słynną broń z "PUBG". No ale nie robi się nowej gry po to, by być gorszym od konkurenta. Jedynka była na tyle dobra, że studio Torn Banner ma mój pełen kredyt zaufania.