Uzależnienie od gier nie istnieje. Tak twierdzą Brytyjscy naukowcy
Ciężko uwierzyć w takie stwierdzenie. Nie brakowało przypadków osób umierających z wycieńczenia, po wielu godzinach spędzonych przed grami. To zbyt wiele, aby mówić, że problem nie istnieje. Teoria Brytyjczyków rzuca jednak nowe światło na sprawę.
Jak donosi serwis geekweek.pl, Brytyjscy naukowcy stwierdzili, że uzależnienie od gier nie istnieje. Brzmi to absurdalnie, pamiętając o osobach umierających z wycieńczenia przy komputerach. A więc co mówi nam teoria Brytyjczyków?
Pod lupę wzięto 2316 osób w tym 885 mężczyzn i 1431 kobiet w wieku od 19 do 91 lat, różnych kolorów skóry, o różnym wykształceniu. Niektórzy nie skończyli szkoły średniej, a prawie 10 proc. z badanych ukończyło studia podyplomowe. Wszyscy badani regularnie grali w gry sieciowe.
Udało się wykazać, że mało który badany spełniał pięć z listy dziewięciu wymaganych kryteriów, przez które stwierdza się uzależnienie. Ponad połowa nie spełniła nawet jednego z nich.
Według teorii, gry są czynnością zastępczą dla osób nie potrafiących zrealizować ustawionego sobie celu. W psychologii nazywa się to sublimacją. Człowiek niebędący w stanie zrealizować swojego celu przesuwa swoje zainteresowanie na inny obiekt czy czynność.
Osoby, którym podczas trwania badania udało się poprawić elementy życia, z których byli niezadowoleni, diametralnie obniżyli zainteresowanie grami. Tym samym potwierdza to, że gry nie są uzależnieniem, jedynie tematem zastępczym.
Oznacza to, że przez nieodpowiednie podejście do tematu "uzależnienia od gier" błędnie próbujemy walczyć z problemem. Należy rozwiązywać problemy powodujące ucieczkę do gier, a nie samą czynność. Osoby mające kłopot z nadmiernym czasem spędzanym przy grach potrzebują samorealizacji czy poprawienia relacji międzyludzkich.