USA. Policja obawia się gier. Chce kontrolować rozmowy między graczami
Policja w całym kraju rozprawia się w językiem, który mógłby doprowadzić do masowej strzelaniny - pisze amerykański dziennik "Valley News Live". Na celowniku raz jeszcze znaleźli się gracze, którzy zdaniem stróżów prawa, są siedliskiem agresji.
Debata społeczna o wpływie gier wideo na zachowanie człowieka ciągnie się w nieskończoność. Po sierpniowej strzelaninie w El Paso w Teksasie, która pochłonęła życie 10 osób, sam Donald Trump stwierdził, że "należy zatrzymać gloryfikację przemocy, jaka powszechnie odbywa się w grach". Wielu prominentnych Republikanów przyklasnęło prezydentowi.
Jak donosi "Valley News Live", stróże prawa w całych Stanach Zjednoczonych wzięli sobie do serca sugestie polityków, zaostrzając metody walki z mową nienawiści w grach i mediach społecznościowych.
Nastolatek z Florydy został aresztowany po tym, jak groził innym graczom podczas zabawy online. A to ponoć tylko wierzchołek góry lodowej. Amerykańska policja nie waha się i błyskawicznie zatrzymuje każdego, kto przejawia werbalną agresję w internecie.
Społeczeństwo jest podzielone
Niemniej jednak opinie wśród ludzi są podzielone. - Konieczne jest zapewnienie większej ochrony - mówi cytowana kobieta, którą opisano jako matkę dwojga dzieci. - Jeśli zagrożą, że mnie skrzywdzą, oczywiście doniosę - dopowiada anonimowy nastolatek, podający się za pasjonata gier.
Innego zdania jest drugi z sondowanych graczy, choć również postanowił zachować anonimowość. - Groźby [w czasie gry] są tylko groźbami, a nie obietnicą [zrobienia komuś krzywdy] - uważa.
Nagonka na gry wideo trwa
To nie pierwszy raz, gdy władze i eksperci grami wideo próbują tłumaczyć zachowania szaleńców. W sierpniu 2018 roku pewien 24-latek zastrzelił dwie osoby, gdy odpadł z turnieju "Madden NFL" w Jacksonville w stanie Floryda. Jako że wydarzenie to było bezpośrednio związane z grami (odbyło się na turnieju gry), przeciwnicy tego rodzaju rozrywki zyskali mocny argument.
- Akurat tego typu turnieje, czy festiwale, a więc tych gier wideo, czy gier komputerowych, to jest też taka arena, która dość często staje się miejscem takich zdarzeń, ponieważ bardzo często są tam ci ludzie, którzy potem okazują się sprawcami - grzmiał wówczas dr Krzysztof Liedel z Collegium Civitas.
Tak samo jak teraz, tak i wtedy amerykańscy stróże prawa zapowiadali baczną kontrolę czatów w grach i mediów społecznościowych. Ale szybko rozeszło się po kościach. W Stanach Zjednoczonych każdego roku dochodzi do kilkuset incydentów z bronią palną. Tylko w nielicznych przypadkach udaje się udowodnić jakikolwiek związek sprawcy z grami.