Urodziny Inno Games – 10 lat hitowych gier na przeglądarki
„Plemiona”, „Forge of Empires”, „Elvenar”. Część z was gra w te tytuły codziennie, inni rzadziej, ale regularnie zaglądają do wirtualnego królestwa. Za wszystkimi tytułami stoi ta sama firma. Pojechaliśmy do jej siedziby i poznaliśmy świetną historię początków InnoGames.
10 lat to szmat czasu. A wszystko zaczęło się od wymyślania prostych gierek w studencko-szkolnych czasach. W 2003 roku bracia Hendrik i Eike Klindworth oraz ich kolega, Michael Zillmer, zaczęli tworzyć dla zabawy gry przeglądarkowe. Czyli takie, które uruchomimy bezpośrednio z Firefoxa, Internet Explorera czy Chrome'a.
"Chcieliśmy stworzyć coś, w co gralibyśmy ze swoimi znajomymi" - słyszę od Hendrika, szefa firmy. Powstaje „Die Stamme”. Strategiczna gra niedługo dotarła do Polski pod nazwą „Plemiona” i zrobiła dużą karierę w czasach, gdy mało kto miał dobry komputer czy szybki internet.
Po dwóch latach "garażowa" produkcja doczekała się 50 tys. aktywnych graczy. Decyzja stała się jasna - panowie rzucają dzienne studia i skupiają się na swojej produkcji. To było w roku 2005. Teraz łączna liczba zarejestrowanych kont to aż 55 milionów, a „Plemiona”, znane też jako "Tribal Wars", są tylko jedną z kilku propozycji firmy, której biuro zajmuje 5 pięter obszernego biurowca. Dziś zatrudniają 400 osób, mają bazę ponad 150 milionów graczy, a w zeszłym roku zainkasowali 130 milionów euro. Czyli ponad pół miliarda złotych.
Tak wygląda Inno
Hamburg. Jedno z największych niemieckich miast. Jest ulokowane na północnym zachodzie. Przez sam środek przepływa Łaba, które oplata środkową część miasta siecią kanałów. To stary hanzeatycki ośrodek, który dawniej tętnił handlowym życiem, dzięki połączeniu z morzem. Dziś porty ze statkami nadal zajmują tam dużą część krajobrazu. Ostatnio przez Hamburg przewinęłą się fala protestów przeciwko szczytowi G20. Dantejskie sceny pokazywała telewizja na całym świecie. Ale pod koniec czerwca miasto było oazą spokoju, choć liczne grafitti, napisy i naklejki na murach zdradzały jego "punkowy" charakter.
Jadę tuż pod samo centrum, do dzielnicy pełnej biurowców. Z daleka budynek Inno wtapia się w okolicę, ale gdy podchodzę bliżej, nie mam wątpliwości, jaka firma się tam mieści. Gdzieniegdzie reklamowe banery, a przed wejściem ogródek i monumentalny posąg rycerza. Wchodzę do środka z rzecznikiem prasowym firmy i zwiedzam kolejne piętra.
Na każdym znajdują wyciszone pokoje do rozmów, stylizowane na słynne gry wideo. Jest „Starcraft”, „Mario”, „Pac-Man”, „Simsy” czy „Cywilizacja”. Pytam, czemu żaden z pokoi nie jest stylizowany na gry firmy. Chodzi o to, aby nie wypełniać sobie nimi cały czas głowy, odetchnąć. To także hołd dla tytułów, którymi inspirowali się autorzy produkcji z Inno Games.
Wielkie święto
23 czerwca był ważnym dniem w historii firmy. To nie była zwykła kartka z kalendarza, zwieńczona mailowym komunikatem i krzepiącym przemówieniem. Zobaczyłem, jak powinno się cieszyć z własnych sukcesów i doceniać pracowników.
Dzień zaczął się od konferencji prasowej z udziałem samego burmistrza Hamburga. Miło patrzeć, jak państwowi urzędnicy wspierają – chociażby tylko dobrym słowem – biznesy związane z grami wideo. Kolejne kilka godzin przeznaczone było na dziennikarzy oraz duże grono osób z całego kraju, odpowiedzialnych za komunikację z graczami. Hendrik Klindworth poświęca nam chwilę, aby przybliżyć lepiej działalność.
Jakie są gry Inno, wiem. Dowiaduję się za to, że Hendrik jest, tak jak ja, wielkim fanem strategii spod znaku "Age of Empires", "Settlers" czy "Anno". Szczególnie "Age of Empires II" miał w głowie, gdy tworzył z pozostałą dwójką założycieli "Plemiona". Pytam się dalej o same początki robienia gier:
- Zacząłem od razu po liceum, zanim poszedłem na studia. To było zwykłe hobby. Chcieliśmy zrobić grę, w którą moglibyśmy bawić się ze znajomymi. Mieliśmy nadzieję, że przy okazji coś zarobimy na reklamach, ale nie było żadnych dalszych planów - mówi Hendrik. - Gdzieś w 2005 zdaliśmy sobie sprawę, że to coś więcej niż hobby. Mieliśmy kilkadziesiąt tysięcy aktywnych graczy i dużo zobowiązań. Coraz częściej musiałem wybierać, czy będę naprawiał błędy na serwerze, czy pójdę na zajęcia na studiach - kontynuuje. Trójka poświęca się całkowicie swoim grom, a dwa lata później, na początku 2007 roku, zakłada Inno Games.
Interesuje mnie też inna kwestia – jak się prowadzi tak wielki biznes z własnym bratem? Hendrik zaśmiał się i zamyślił: „To dobre pytanie... i trudne pytanie”. Po chwili namysłu dochodzi do wniosku, że to idealne rozwiązanie. Dostrzega tylko jeden szczegół – trzeba mieć po prostu dobre relacje z drugim członkiem rodziny. Jeśli to się udaje, wszystko jest zdecydowanie prostsze, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych.
Finał na stadionie
Pisałem o konferencji i rozmowach, ale też o pracownikach z całego kraju. Wszyscy zjechali się po to, aby wspólnie świętować na wynajętym stadionie lokalnej drużyny piłkarskiej. Inno zrobiło święto, w którym doceniło przede wszystkim swoją ekipę, zapraszając całe ich rodziny z dziećmi. W środku imprezy Hendrick wbiega na stadion w sportowym stroju, żeby wygłosić finalne, zwięzłe przemówienie. Jeszcze nigdy nie widziałem podobnej otwartości i rozmachu w przypadku polskich developerów growych.
Plany na przyszłość? W tej branży nie są tak wyraźnie, jak w przypadku twórców „Assassin’s Creeda” czy „Call of Duty”, gdzie niemal co roku wychodzi nowa gra. W 2017 przejęto grę "Warlords". Słyszę także, że są plany na kolejny autorski tytuł, ale to jedyna informacja, jaką dostaję. Reszta jest tajemnicą Co poza tym? Dalsze prace nad grami z ich oferty i comiesięcznymi wydarzeniami.
Jeśli nie miałeś okazji wypróbować jeszcze wszystkich gier InnoGames, wystarczy, że wejdziesz w jeden z poniższych linków. Wszystkie gry są darmowe.