Testujemy klawiaturę i mysz od Steelseries
Wiele jest firm tworzących sprzęt dla graczy. Jedną z najstarszych na rynku i cieszących się największą renomą jest Steelseries. Jej sprzęt nie jest tani. Czy to oznacza, że możemy liczyć na wysoką jakość? Sprawdzamy.
Do testów wzięliśmy najtańszy sprzęt z katalogu wydawcy. To klawiatura Apex 100 (średnia cena – 179 zł) oraz myszka Rival 100 (średnia cena – 139 zł). Oba urządzenia reklamowane są jako sprzęt dla graczy. Sprawdziliśmy go zarówno w grach, jak i przy codziennej pracy.
Mysz Rival 100
Pierwsze wrażenie – mała ta myszka. Zazwyczaj sprzęt dla graczy jest szeroki. Rival 100 robi początkowo wrażenie, jakby niewiele się różnił od zwykłych odpowiedników z marketu ze. Ale wystarczy, że wziąłem ją do ręki i zacząłem używać i szybko zmieniłem zdanie.
Mysz co prawda nie urosła, ale okazała się świetnie dopasowana do dłoni i po prostu „wystarczająca”, jeśli chodzi o wymiary. Jest za to zbyt lekka. Przy dłuższych sesjach w wymagające precyzji gry, jak "Counter-Strike", czułem, że brakuje jej kilkudziesięciu gramów wagi.
Żadnego zarzutu nie mam za to do powierzchni, na których leżą palce. Świetnym pomysłem było zamontowanie wyposażonej w malutkie kropki powierzchni po bokach. Dokładnie tam, gdzie ląduje kciuk i mały palec, gdy trzymamy mysz. To fajne uczucie. Niby mała rzecz, a jakoś magicznie uspokaja. Zdałem sobie później sprawę, że myśląc o Rival 100, pierwszy przychodziło mi do głowy to "uczucie od kropek".
Równie dobra jest powierzchnia głównych przycisków. Jest klasycznie profilowana, bez zbędnych bajerów. To samo się tyczy niedużego scrolla. Dodatkowe klawisze? Dwa z boku od lewej oraz jeden za scrollem, odpowiadający za zmianę DPI. W przeciwieństwie do innych myszy gamingowych, ta obsługuje dwa, a nie trzy profile DPI. Dla mnie wystarczająco.
Z "gadżetów" mamy podświetlane kółko i znaczek Steelseries, czyli niewiele – i bardzo dobrze. Kolor da się zmienić przez specjalny program, ściągany ze strony producenta. Tam dopasujemy też do swoich potrzeb profile czułości myszki.
Klawiatura Apex 100
Pierwsze wrażenie po wyjęciu klawiatury jest lepsze niż w przypadku myszki. Sprzęt wygląda solidnie i również dość klasycznie, choć ciekawego sznytu nadaje obramówka w skośne paski. Na pokładzie standardowa liczba klawiszy plus jeden dodatkowy z logiem serii. Ten zagadkowy dodatek to uruchamianie alternatywnych funkcji klawiszy z literą F. W tym przypadku od F5 do F12, którymi np. pogłośnimy muzykę albo wyłączymy podświetlenie.
Drugie wrażenie jest niestety już mniej fajne. Producent pisze na stronie, że klawiatura została tak zaprojektowana by robić wrażenie, jakbyśmy używali mechanicznej. Wierzę w intencję, ale cóż, nie do końca wyszło. Apex 100 działa lepiej od "zwykłych" klawiatur, ale wciąż trochę za lekko i zbyt miękko. Podsunąłem klawiaturę koledze z redakcji – jego wrażenia były identyczne.
Klawisze są podświetlane od spodu. Jak w przypadku myszki, kolor światła wybieramy w programie Steelseries. Tak samo jak tryb – jednostajne lub pulsujące światło. Dla zaawansowanych pozostaje tworzenie makr.
Producent zapewnia, że klawisze mają zapewnioną żywotność na 20 milionów wciśnięć. Czyli jest to zakup na lata. Ale cena wydaje się bardzo duża, jak na tak małą ofertę.
Cena a jakość
Mam wrażenie, że Rival 100 to mysz kierowana do… starszych graczy. Osób przyzwyczajonych do klasycznych myszek, zarówno pod kątem designu, jak i samego działania. Nie ma tu żadnych udziwnień, nadprogramowych bajerów, kształtów czy dodatków sugerujących, że będą nią posługiwali się maniacy „Counter-Strike’a” czy „League of Legends”.
Podobnie myślę o klawiaturze Apex 100. Prosta, pozbawiona jadowitych kolorów i wzorów z gier. Dla tych, którzy nie chcą wydawać kilkuset złotych, ale mieć gamingowy sprzęt na biurku. Jednocześnie nie jest proporcjonalnie tak wygodna, jak myszka. Po kilku tygodniach używania sprawia dla mnie wrażenie mimo wszystko dość zwyczajnej i nie wartej wydawania takiej kwoty.