Ta gra była tak słaba, że ją… zakopano? Niezwykła historia “E.T.” i upadku Atari
Wyobraź sobie, że jesteś prezesem wielkiej firmy produkującej gry. I właśnie wypuściliście na rynek tytuł, którego nikt nie chce. Co zrobić z kilku milionowym nakładem? Z tym problemem w latach 80. musiało zmierzyć się Atari. Podjęli prostą decyzję: kartridże z “E.T.” idą do piachu.
A przynajmniej tak głosiła legenda.
“E.T.” bardzo szybko dorobiło się swojego mitu. Gdy w latach 80. pojawiły się w prasie pierwsze artykuły o tym, że miliony niesprzedanych pudełek z grą postanowiono zakopać na pustyni w Nowym Meksyku, firma od razu wszystkiemu zaprzeczyła.
Ale dzięki temu narodziła się legenda.
Legenda o grze, która była tak słaba, że pociągnęła za sobą do grobu całe Atari. Trudno wyobrazić sobie bardziej nieudaną produkcję, skoro jej twórcy zasypali ją piachem.
Ale czy rzeczywiście Atari zakopało kartridże?
Tak.
“Sprawdzam” powiedział Zak Penn, twórca dokumentu “Atari: Game Over”. Uwiecznił w nim prace “wydobywcze” kartridżów.
Sęk w tym, że przed tym nikt nie wiedział, czy Atari rzeczywiście egzemplarze “E.T.” zakopało. A jeśli rzeczywiście tak postąpiono, to dokładne miejsce spoczynku było nieznane. W latach 80. nikt nie zajmował się dokumentacją takich nietypowych pogrzebów. Growi archeolodzy dysponowali jedynie fotografią, na podstawie której namierzyli teren z zasypanymi kartridżami. Mimo to w 2014 roku udało się potwierdzić krążącą od lat historię i wykopać egzemplarze "E.T.".
Chociaż prawda nie jest tak sensacyjna jak w legendzie. Nie zakopano ponad miliona sztuk, na dodatek oprócz “E.T.” do masowego grobu trafiły też gry będące dumą Atari.
Firma na pustyni zakopała “E.T.” nie dlatego, że się gry wstydziła i nie miała co z nią robić. Po prostu w ten sposób znajdujące się na skraju bankructwa Atari czyściło swoje magazyny. Pozbywając się też “pozytywnego” dorobku.
Właśnie dlatego “E.T.” przez wielu uznane zostało za najgorszą grę wszech czasów. Niemal każde zestawienie mające w nazwie “TOP 10 gniotów” musiało zamieścić “E.T.” na niechlubnej, wysokiej pozycji. Nieważne, czy grali, czy nie - to przecież nie miało znaczenia. Ważniejsza była legenda o kartridżach zakopanych na pustyni.
"E.T." - co poszło nie tak?
“E.T.” miało być kolejnym sukcesem Atari. Firma wyłożyła mnóstwo pieniędzy na filmową licencję - podobno ponad 20 mln dolarów. Ale co mogło pójść nie tak? Stworzenie gry powierzono prawdziwemu specjaliście. Howard Scott Warshaw na swoim koncie miał już świetne “Yars’ Revenge” czy grową wersję “Indiana Jones”. Zarobił dla Atari mnóstwo pieniędzy, więc “E.T.” miało być powtórką z rozrywki.
Warshaw miał jednak bardzo mało czasu. Zwykle stworzenie gry na Atari zajmowało pięć miesięcy. Twórca musiał zrobić “E.T.” w… pięć tygodni. Czas gonił, bo firma chciała się wyrobić z premierą przed gwiazdką.
Growe “E.T.” zatwierdził sam Steven Spielberg. Rozgrywka mu się podobała. Gdy w grudniu 1982 roku “E.T.” trafiło do domów graczy, ci mieli zgoła odmienną opinię.
Podobno na początku “E.T.” sprzedawało się nieźle. Jednak bardzo szybko gracze zaczęli grę zwracać. Stąd decyzja, by pudełka z kartridżami zakopać. Było ich tak dużo, że “pogrzeb” wydawał się jedynym wyjściem.
W 1983 roku okazało się, że suma strat spółki Atari wyniosła ponad pół miliarda dolarów. Połączono jedno z drugim - słabe przyjęcie “E.T.” z problemami finansowymi firmy. Stąd ta niechlubna legenda gry.
Koniec Atari był jednak bardziej skomplikowaną sprawą. Owszem, “E.T.” może i było słabe, ale nie było wyjątkiem - do sklepów trafiało znacznie więcej kiepskich produkcji. Dodatkowo Atari chciało sprzedawać kolejne miliony konsol, podczas gdy rynek był przesycony. Coraz większą konkurencją były też komputery, takie jak Commodore 64.
“E.T.” było więc kozłem ofiarnym, a nie prawdziwą przyczyną.
Jest jeszcze jeden mit dotyczący “E.T.” - czy gra rzeczywiście jest tak słaba, że zasługuje na miano najgorszej gry wszech czasów? Niektórzy gracze twierdzą, że niekoniecznie. Taką metkę przypięto przez legendę związaną z zakopaniem pudełek na pustyni. Atari doczekało się znacznie gorszych tytułów.
Na dodatek trzeba pamiętać, że “E.T.” powstało w zaledwie pięć tygodni.
Gier jak "E.T." jest więcej
Warto spojrzeć na “E.T.” ze współczesnej perspektywy. Grę uznano za najgorszą w historii, bo… wszyscy tak mówili. Jeśli myślicie, że jesteśmy bogatsi o doświadczenie z oceną “E.T.”, to cóż - jesteście w błędzie.
Grający wciąż tak bezpodstawnie oceniają gry.
Wszyscy śmieją się z ostatnich dwóch odsłon “Assassin’s Creed”, bo rzekomo zawierają mnóstwo błędów. Grałem i albo miałem szczęście, albo krytyka jest mocno przesadzona. Co więcej, “Unity” i “Syndicate” to bardzo przyjemne produkcje. Nie są to przełomowe hity, ale można się przy nich nieźle bawić. Internet jednak wydał werdykt, a wydawca się ugiął - w ubiegłym roku nowego “Assassin’s Creed” wyjątkowo nie dostaliśmy. Żałowałem, bo seria na przerwę moim zdaniem nie zasługiwała. Niestety, “AC” wyjątkiem nie jest, bo już podobnie gnębiony jest polski “Sniper: Ghost Warrior 3”. Liczy się opinia giełdy, a nie rzeczywista jakość gry. Ważniejsze jest to, co mówią inni, a nie fakty.
“E.T.” jest dobrym przykładem - nie oceniaj gry po tym, co o niej mówią. Fakt, że została zakopana (dosłownie bądź nie) nie musi oznaczać, że rzeczywiście na to zasługiwała.