Święto graczy w Katowicach. Nasze wrażenia z Intel Extreme Masters
Intel Extreme Masters to największa polska impreza e-sportowa. Co roku odbywa się w katowickim Spodku i przyciąga tysiące fanów. Tyle wiedziałem, zanim pojawiłem się tu po raz pierwszy. Nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, z jakim rozmachem zorganizowany jest ten turniej.
Co innego jest przeczytać o tym, że kolejki do Spodka ciągną się na kilometry, a co innego zobaczyć to na żywo. Ogonek kolejki zobaczyłem jeszcze zanim moim oczom ukazał się sam Spodek. W tym momencie uświadomiłem sobie, że finały IEM w Katowicach nie są największe tylko dlatego, że po prostu nie ma u nas innych tak dużych imprez. Jest to prawdziwa impreza światowej klasy.
Nie chodzi tutaj o fizyczną wielkość imprezy, a o ilość ludzi, atrakcji i emocji, które przez weekend wypełniają Spodek. Głównym punktem programu są nadal rozgrywki e-sportowe. Ale poboczne imprezy pochłaniają gości często bardziej niż same gry.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W tym roku na głównej scenie króluje Counter Strike: Global Offensive – strzelanka, w której bardzo dobrze radzą sobie Polacy. Niestety nasza drużyna, Virtus.pro, odpadła z turnieju jeszcze przed możliwością zagrania przed rodzimą publicznością.
Jednak nawet pomimo nieobecności ulubieńców, jakimi bez wątpienia są virtusi, w Spodku nie brakowało entuzjazmu. Rozgrywki wzbudzały okrzyki radości i jęki zawodu, gracze byli oblegani przez fanów i nie przestawali rozdawać autografów, a do cosplayerów ustawiały się kolejki żeby zrobić sobie zdjęcie. Ale nawet to wszystko razem wzięte nie dorównywało (pozytywnemu) chaosowi, jaki panował w strefie wystawowej.
Tutaj było wszystko: zawodnicy, autografy, cosplay’erzy, zdjęcia, wywiady, pokazy sprzętu, stanowiska do testowania, błyskawiczne mini-turnieje z nagrodami, konkursy z nagrodami, pytania z nagrodami i nagrody rzucane po prostu w tłum. Nagród było bez liku. Każdy producent sprzętu komputerowego pojawił się w ten weekend w Spodku i próbował stworzyć wokół siebie jak najwięcej zamieszania. Muzyka, hostessy, konfenasjerzy, beatbokserzy i tłumy spragnione wrażeń, gier i nagród. Dopóki nie nadejdzie czas właściwych finałów (te odbędą się w niedziele po południu), to właśnie strefa wystawnicza pozostanie sercem eventu.
Nie oznacza to, że rozgrywkom nie towarzyszą już emocje, bo wszyscy starają się (dosłownie) złapać nagrodę. Wręcz przeciwnie. Można by pomyśleć, że w związku z tak bogatymi imprezami towarzyszącymi same gry oglądają najbardziej zapaleni fani. Widownia przed sceną, na której dwóch Koreańczyków walczyło o miejsce w ćwierćfinale, wypełniona była do ostatniego miejsca. Część ludzi siedziała na schodach, byle tylko móc na żywo obejrzeć mecz. A mecz był nie byle jaki. TyTy przegrywał z Gumiho 2-1 i był o krok od klęski, ale udało mu podnieść się z desek i zwyciężyć 3-2. A takie zwroty akcji wszyscy fani sportu (nie tylko tego elektronicznego) lubią najbardziej. Koreańczyk otrzymał od polskiej publiczności gromkie brawa, po czym podziękował za doping i skromnie się ukłonił.
To kolejny fenomen, który towarzyszy e-sportowi, a który w Spodku świetnie widać. Kibice, nawet jeśli ich ulubieńcy już odpadli, a w turnieju nie został już żaden rodak, nadal ekscytują się grami i dopingują zawodników. Chociaż z drugiej strony nie jest to znów tak niewiarygodne biorąc pod uwagę, że mają przed sobą najlepszych graczy na świecie. Tym kibicuje się bardzo łatwo.
Całość wrażenia dopełnia produkcja na najwyższym poziomie. Pamiętam jeszcze z początku lat 2000 jak wyglądały turnieje gier. Odbywały się w kafejkach internetowych przy udziale jedynie samych zawodników, a gdy później trafiły do internetu to za całość realizacji odpowiedzialna była jedna kamera. Dziś w Spodku mamy imprezę na światowym poziomie z profesjonalną sceną, oświetleniem, nagłośnieniem i kilkunastoma kamerami.
Gry komentuje trójka komentatorów, a profesjonalny host przeprowadza z zawodnikami wywiady po meczach. A kibice krzyczą z zachwytu i wznoszą jęki rozczarowania. A to była dopiero sobota. Gdy dziś po południu na głównej scenie Spodka zasiądą finaliści Counter Strike’a i przystąpią do walki o złoty medal i 100 tysięcy dolarów, hala zagrzmi od braw i dopingu.