"Rób swoje – znajduj skarby i przypiekaj zbirów". Oto Spyro: Reignited Trilogy
"Spyro: Reignited Trilogy" to kolejna odświeżona wersja klasycznej już serii konsolowych platformówek. Ci, którzy grali, poczują się jak w domu, a nowi gracze będą zachwyceni dynamiczną rozrywką i świetną oprawą graficzną.
Remastery przestały być już traktowane jako prymitywne skoki na kasę, polegające na wypuszczeniu starego tytułu na nową generację konsol z nieco podrasowaną grafiką, za to pozbawiony właściwie czegokolwiek nowego. To starannie przemyślane twory, których twórcy często poprawiają to, co nie do końca działało w oryginale i dostosowują je do współczesnych wymaga. Co czasem, o zgrozo dla hardkorowych graczy, wiąże się z nieco ułatwioną rozgrywką.
Mi to osobiście nie przeszkadza. Mało tego, jestem wielkim fanem remasterów, bo wiele tytułów mogę sobie w ten sposób nadrobić. W młodości nie posiadałem niestety konsoli, teraz zatem staram się nie tylko grać w nowości, ale i w te starsze
rzeczy, które zostają przywrócone po latach.
Spyro nie kojarzy mi się z dzieciństwem tak mocno, jak inni bohaterowie właśnie dlatego, że nie miałem jak w niego zagrać. Owszem, zdarzyło mi się przeczytać recenzję w jakimś piśmie i zazdrościć konsolowcom, że mają okazję wcielić się w taką bez wątpienia fajną postać, jak jest ziejący ogniem mały smok. Jednak przyszła kryska na Matyska – w końcu wcieliłem się w Spyro, by sprawdzić, dlaczego ktoś w ogóle zadał sobie trudu na przywrócenie tej serii z "szaraka" na PlayStation 4.
Czar latających smoków
I jestem bardzo wdzięczny osobie, która uznała, że nie tylko Crash zasługuje na wskrzeszenie. Spyro to kawał dobrej platformówki o dużej dozie dynamizmu, feerii kolorów i wciągającej akcji. W swoich mechanikach różni się nieco o skakanych klasyków pokroju Mario, głównie przez większą liczbę dostępnych dla naszego bohatera umiejętności.
Nasz młody smok potrafi bowiem skakać, szybować, szarżować i ziać ogniem. Wachlarz ruchów jest na tyle duży, by zapewnić grze różnorodność, ale nie jest też przesadnie rozbuchany, by gubić się w przyciskach. Również poznawanie możliwości Spyro odbywa się w bardzo organiczny sposób – zamiast topornych tabliczek, w trakcie rozgrywki ratujemy smoki, które po kolei zdradzają nam, co możemy zrobić, czego unikać, albo do czego służy dana rzecz czy postać. Doceniam to, bo jest mniej wymuszone niż komunikaty i blachy tekstów tłumaczące, o co chodzi w produkcji. Za to bardzo wprowadza cię w klimat produkcji.
Ta zaś jest zdecydowanie bliżej estetyce Raymana niż Mario. Zwiedzamy różnorodne, jednak dość zielone krainy o dość kanciastych kształtach i walczymy z trochę zabawnymi, trochę groteskowymi potworami. Wrogowie są dość różnorodni, niektórych pokonamy tylko przy pomocy szarży i naszych rogów, z kolei inni padną tylko wtedy, kiedy potraktujemy ich płomieniem z naszej buzi. Zapewnia to dostateczną wariację do walki, by ta zbyt szybko się nie znudziła.
Dobrze rozwiązano również mechaniki szybowania. Fani podbijania niebios będą zadowoleni, bo dodaje to pewnej głębi do niektórych etapów platformowych, pozwala również twórcom na stworzenie poziomów skupionych całkowicie na lataniu. Co kto lubi, dla mnie to była miła odmiana, więc nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób narzekać.
Do wszystkiego przygrywa nam urocza muzyka z końca wieku – serio, soundtrack jest tak charakterystyczny dla tej epoki, że momentalnie cofasz się do epoki, w której rządziło się na osiedlu, jeśli w domu trzymało się pierwszą wersję PlayStation. Melodie wpadające w ucho są miłe i tworzą dodatkową warstwę sielankowości dla naszej przygody. Faktor nostalgii zostanie wzmocniony dla starych wyg jeszcze bardziej.
Duże brawa, że zamiast skoku na kasę postawiono na zbiorcze wydanie trylogii o Spyro. To uczciwa propozycja, bo każda gra zapewni nam przynajmniej osiem godzin rozrywki, a trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że to remastery, a nie całkiem nowe tytuły. Zatem paczka trzech gier jest uczicwym rozwiązaniem dla graczy i ich portfeli.
Czy w ogóle warto inwestować w Spyro? Oczywiście! Smocze przygody wciągną nowych graczy swoją dynamiką i kolorami, a starsi będą mogli porównać, co się zmieniło przez dwie dekady od czasu wydania pierwszej gry z serii. Jak mówi nam jedna z postaci, "rób swoje – znajduj skarby i przypiekaj zbirów". Polecam z czystym sercem.