Produkcja zwróciła się w jeden dzień. Zagrałem w nowy polski symulator farmy - "Farm Manager 2018"
Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Albo chociaż na wieś, gdzie powietrze jest czystsze, a życie spokojniejsze i prostsze. O tym, że to marzenie wielu, świadczy chociażby fakt, że kolejna gra z Polski odniosła spory sukces. Rozgrywa się właśnie na wsi.
"Gra Farm Manager 2018, która miała swoją premierę na platformie Steam w dniu 6.04.2018 r. już w pierwszej dobie sprzedaży zwróciła wszystkie koszty produkcji i marketingu" - pochwalił się wydawca, firma PlayWay. Teraz twórcy będą już na grze wyłącznie zarabiać. Oczywiście produkcja łódzkiego studia Cleversan Software miała łatwiej niż np. seria "Wiedźmin" czy "Sniper: Ghost Warrior", bo nie jest to wysokobudżetowy hit - inwestycja pochłonęła 300 tys. zł. Nie oznacza to jednak, że należy osiągnięcie Polaków deprecjonować, bo znalezienie się na liście bestsellerów Steam to zawsze coś. Tym bardziej że gra nie jest efektowną strzelaniną, a rolniczą strategią.
Amerykanie pokochali polską grę
Choć paradoksalnie to tłumaczy, dlaczego sprzedaje się tak dobrze. Wprawdzie średnio co piąty nabywca "Farm Manager 2018" pochodzi z USA, a dalej są Niemcy i Chińczycy (blisko 15 proc. sprzedaży), to w Polsce gatunek symulatorów rolniczych cieszy się szczególnym powodzeniem. Dlaczego? Od dawna mam swoją teorię - w końcu każdy z nas pochodzi ze wsi, a nawet jeżeli ktoś urodził się na szarym blokowisku, to wiejskie klimaty kojarzą mu się dobrze. Świeże jaja, babcine wypieki, świeże powietrze, wakacje - kto nie chciałby powrócić do tych beztroskich czasów?
A symulatory rolnika są tego namiastką.
- Po pracy czy szkole po prostu się relaksują, jeżdżąc i dbając o swoją farmę. Nie ma przemocy, nie ma presji, można rozsiąść się wygodnie i oddać czynnościom, które na ekranie komputera są bardziej relaksujące niż w rzeczywistości - tak Marcin Kosman, gdy jeszcze pracował w cdp.pl i zajmował się serią "Farming Simulator", wyjaśniał w rozmowie z WP Tech, dlaczego symulatory rolnicze cieszą się popularnością.
Sam przekonałem się o tym grając w "Stardew Valley". Gra zaczyna się jak sen każdego pracownika korporacji: główny bohater rzuca pracę w biurze i wyjeżdża na odziedziczoną farmę. Na wsi możemy robić co chcemy. Sadzić truskawki, zająć się hodowlą bydła albo zarabiać na życie sprzedając złowione ryby. Zarobione pieniądze możemy przeznaczyć na rozbudowę farmy albo wydać je w najbliższym pubie, pijąc piwo z sąsiadami rolnikami. To największa zaleta tej gry, tłumacząca, dlaczego bycie wirtualnym rolnikiem jest super: nic nie musisz. Wszystko zależy od ciebie. Niech was nie zmyli retro oprawa - to niezwykle rozbudowana gra. Bawisz się tak, jak chcesz. Teraz miałem okazję zobaczyć, czy w "Farm Manager 2018" jest podobnie. I skąd wzięła się popularność polskiej produkcji.
Prawdzie życie rolnika
W "Farm Manager 2018" też można grać bez żadnych poleceń, ale akurat ja zacząłem od kampanii. To zadania, które wyznaczyli nam twórcy. Zaczyna się smutno, nie tak pogodnie, jak wspomniane relaksujące "Stardew Valley". Farmę naszego ojca zniszczył huragan, staruszek nie radzi sobie z odbudową, na dzień dobry dodaje też, że wiemy, jak mama kochała to miejsce. Pomoc poszkodowanej rodzinie niezbyt kojarzy mi się z wypoczynkiem.
Nic dziwnego, bo "Farm Manager 2018" mało ma wspólnego z relaksem. "Stardew Valley" to ta sielska wizja życia na wsi. "Farm Manager 2018" to trudna orka. Na dzień dobry muszę naprawić uszkodzone budynki. Muszę też wyznaczyć fragment ziemi do zaorania, by zasadzić tam truskawki. Uwaga - tutaj nie jest się bohaterem, który sam jeździ traktorem i wykonuje wszelkie obowiązki. My zarządzamy farmą, zatrudniając pracowników. Oni pracują na nas.
Na początek mam pod sobą trzech pracowników, w tym dwie kobiety. I teraz wstydliwe wyznanie: mieszkałem przez wiele lat na wsi, ale mam problem z odróżnieniem siana od słomy. "Farm Manager 2018" moją niewiedzę szybko punktuję. Myślałem, że zaoranie niewielkiego fragmentu pola to żaden problem, więc wysyłam do pracy jedną osobę. To był błąd, bo bardzo szybko się męczy i nie ma szans, żeby poradziła sobie szybko i bezboleśnie, tak jak sądziłem. Pewnie gdybym sam pracował w polu wiedziałbym, że to nie takie proste.
W "Farm Manager 2018" nic zresztą nie dzieje się od razu. Naprawa stodoły trwa - muszą przyjechać specjaliści, minie trochę czasu, nim postawią rusztowania i wykończa robotę. Kupuję krowy, ale nie myślcie sobie, że od razu pojawią się w stodole. Na ich dowóz też trzeba poczekać, podobnie jak na truskawki, które chcę zasadzić. "Farm Manager 2018" pokazuje, że praca na wsi to nie sielanka. Pewne rzeczy wymagają czasu, cierpliwości, nic nie dzieje się od razu. Wprawdzie możemy przyspieszyć czas, ale i tak widzimy, że każda czynność jest żmudna.
Życie na wsi nie jest proste
Czuję się nawet przytłoczony profesjonalizmem "Farm Manager 2018". Można brać kredyt, szkolić się, zatrudniać kolejnych pracowników. Rozbudowa farmy to olbrzymie wyzwanie. Sam interfejs pokazuje, jak skomplikowane to zadanie - przyciski otaczają nas ze wszystkich stron. Czy to źle? Co kto lubi.
"Farm Manager 2018" to po prostu gra dla osób, które chcą pamiętać o ekonomii, zarządzać zespołem, patrzeć, jak rozwija się firma - nawet, jeżeli to tylko farma na wsi. Musimy mieć też w pamięci, że jak coś pójdzie nie tak, np. zgnije coś w stodole, to będziemy w plecy. Stres i odpowiedzialność. Oczywiście nie spędziłem z "Farm Simulator 2018" wielu godzin, to tylko moje pierwsze wrażenia, ale trochę tego luzu mi zabrakło. Zrobiłem sobie przerwę od pracy, żeby… pracować.
Dlatego jeżeli chodzi o gry rozgrywające się na wsi, moim numerem jest "Stardew Valley". Tam jak zwiędną mi rośliny albo zapomnę skosić siana, to świat się nie zawali. Najwyżej pójdę złowić ryby, które potem sprzedam, dzięki czemu będę miał pieniądze, by puścić jakąś piosenkę z szafy grającej w pubie. Taką wersję życia na wsi wolę. Co nie znaczy, że "Farm Manager 2018" jest grą złą. Autorzy stworzyli porządny symulator, który powinien przypaść do gustu osobom, którym znudziły się np. miastowe klimaty "SimCity" czy "Cities: Skyline".