Polskie studio ma szansę na światową sławę. Wszystko rozegra się w ciągu miesiąca
Do tej pory robili przeciętne produkcje. Teraz na ich "Dywizjon 303" czekają dziesiątki tysięcy graczy, echem na świecie odbiły się udane kampanie na Kickstarterze, a kolejne produkcje zdradzają, że firma ma większe ambicje. Pojechałem do siedziby Movie Games dowiedzieć się, jak działają.
- Kolejna firma "growa", która będzie na potęgę produkować drobnicę, który nikogo nie zainteresuje – myślałem sobie jadąc na wywiad z ludźmi z Movie Games, polskiego producenta i wydawcy gier komputerowych i konsolowych. Bo gdy zobaczyłem, że mają w planach wydawanie 10 gier rocznie, a każdą z nich robi inne studio, to od razu założyłem, że przy tak dużej liczbie tytułów robionych jednocześnie większość z nich będzie przysłowiowym "szrotem".
Zapowiedzieli świetne gry. Teraz muszą je dostarczyć
Największy rozgłos Movie Games zapewnił horror inspirowany twórczością Lovecrafta i Beksińskiego "Lust for Darkness" oraz gra o Dywizjonie 303 i Bitwie o Anglię, w której gracz wcieli się w pilota tej legendarnej formacji. Pierwszy tytuł zebrał na Kickstarterze ponad 700 proc. planowanych funduszy i już cieszy się ogromnym zainteresowaniem graczy chociaż jeszcze nie wyszedł. Drugi natomiast wzbudza zainteresowanie ze względu na tło historyczne i ma być dostępny już w tym miesięcu.
Jednak czy ta młoda forma (założona zaledwie w 2016) może zaproponować coś więcej niż wykorzystywanie emocji i popularnych trendów? Postanowiłem zapytać ich wprost o to, czym różnią się od dziesiątek innych wydawców, którzy wypuszczają rocznie dziesiątki nijakich gier.
Miąsik: "Inwestujemy w ludzi"
Wiceprezes Movie Games Maciej Miąsik to wykładowca uniwersytecki i legenda polskiej branży gier, z którą jest związany z od początku jej istnienia: My po pierwsze nie jesteśmy typowym wydawcą gier, a bardziej czymś na kształt producenta, inkubatora i wydawcy w jednym. Nie inwestujemy w gry, a w ludzi tworzących gry. Tworzymy miejsce dla młodych i niezależnych twórców, w którym mogą robić swoje gry bez martwienia się o fundusze, marketing czy umowy wydawnicze.
Praca nad jednym modelem samolotu zajmuje nawet dwa miesiące
Gry trzeba nie tylko zrobić, ale jeszcze na nich zarobić. Chętnych do tworzenia bowiem nie brakuje. w Polsce przez kilka ostatnich lat działało między 300 a 400 firm robiących gry. Byłem ciekaw, w jaki sposób, spośród takiej rzeszy, wybierają te "odpowiednie".
Miąsik: "Wiele gier jest tak słabych, że nie powinny powstać"
Mateusz Wcześniak, prezes Movie Games: Aleksy Uchański (m.in. naczelny legendarnego "Top Secret”) z którym zakładałem Movie Games i Maciek Miąsik mają ogromne doświadczenie w game devie. Maciek ze względu na swoją pracę wykładowcy i częste udziały w jury na konkursach spotyka się z setkami pomysłów na gry.
- Większość z nich jest tak kiepska, że nie powinna nigdy powstać, ale pokazuje ogromny potencjał ludzki i pasję do tworzenia– mówi Maciej Miąsik.
- Natomiast Aleksy ma po prostu nosa do gier – dodaje Wcześniak.
Założyciele Movie Games Mateusz Wcześniak i Aleksy Uchański oraz Maciej Miąsik, który dołączył do studia później
Szefowie Movie Games przekonywali mnie, że projekty, które wybierają muszą mieć w sobie "coś wyjątkowego i przyciągającego", i że muszą być "na tyle ciekawe i oryginalne", aby zainteresowały graczy i obroniły się same. Muszą mieć też ciekawą fabułę. Stąd zresztą nazwa "Movie Games", która nawiązuje do filmowych historii.
Zarobiły na siebie, ale wybitne nie są
Takie podejście z pewnością ułatwia reklamę gier, która nie ma na to milionowych budżetów. Ale czy gry Movie Games rzeczywiście są tak wyjątkowe? Do tej pory wydali trzy tytuły: "Project Remedium", "Soulblight", i "Orbital Racer" (który niebawem pojawi się na konsoli Nintendo Switch). Pierwsza dwie zostały ocenione jako "mieszane" przez graczy na Steamie, a trzecia ma tak mało recenzji, że jest ich za mało, aby system wydał obiektywną ocenę.
Screen z gry "Project Remedium"
"Project Remedium" to strzelanka, w której gracz wciela się w medycznego nanobota walczącego z chorobami wewnątrz organizmu. Sam pomysł takiego świata gry jest oryginalny, jednak sama rozgrywka wygląda jak zwykły shooter.
"Orbital Racer" to kosmiczna wyścigówka, która daje graczom możliwość ścigania się pełnego akcji i wybuchów lub realistycznego i skomplikowanego latania w kosmicznej próżni.
"Soulbight" to gra akcji, w której gracz obserwuje się z góry. Opisywana przez producenta rozgrywka jako "ambitna", przez graczy czasem jest oceniana jako po prostu za trudna. Większość recenzentów na Steamie jest jednak zgodna co do bogatego i interesującego świata gry.
1Z Games to 4-osobowy zespół, który został znaleziony przez Maćka Miąsika. Pracują nad grą "Plastic Rebellion"
Na podstawie tych trzech tytułów raczej ciężko jest stwierdzić, że Movie Games trafia w dziesiątkę ze swoimi produkcjami przy pierwszej próbie.
- Nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy gra będzie hitem czy nie – mówi Maciej Miąsik. - Tak naprawdę do dnia premiery i kilku kolejnych, to jest jedna, wielka niewiadoma. Jednak w tym momencie oszałamiający sukces finansowy nie jest dla nas wcale priorytetem.
Jeśli sukces finansowy nie jest priorytetem, to w takim razie co? Rozwijanie młodego pokolenia polskich twórców gier, bez względu na wyniki finansowe? Ciężko w to uwierzyć nawet przy najszczerszych chęciach.
10 zespołów i 10 gier rocznie
Maciej Miąsik: W pewien sposób właśnie tak jest, chociaż oczywiście pieniądze muszą się zgadzać. Nasze gry produkowane są małym kosztem, a część z nich zwraca się jeszcze przed premierą ze zbiórek i pre-orderów, więc z funduszami nie mamy problemów. A tak jak mówiliśmy wcześniej, my inwestujemy w ludzi. Jeśli teraz pozwolimy im robić gry bez martwienia się o kasę, damy swój know-how i wesprzemy doświadczeniem, to za kilka lat będziemy mieli 10 pełnoprawnych zespołów robiących hity.
Mateusz Wcześniak: Długofalowo to lepszy plan niż eksploatowanie twórców. Zresztą już teraz zbieramy tego owoce. Twórcy "Beast Inside" (sfinansowany na Kickstarterze w 138 proc.) wybrali nas zamiast innych wydawców, którzy oferowali im więcej pieniędzy. My dawaliśmy mniej, ale czterokrotnie do nich pojechaliśmy i porozmawialiśmy osobiście. Ludzkie podejście czasem jest warte więcej niż gotówka.
Trzeba przyznać, że takie podejście Movie Games do biznesu jest rzadko spotykane. Tym bardziej, że branża gier słynie z "crunchu", czyli pracy po 70-90 godzin w tygodniu. Na wyniki tego eksperymentu trzeba będzie jednak poczekać. Dotychczasowe tytuły ze stajni Movie Games, nawet jeśli na siebie zarobiły, nie są światowymi hitami. Punktem przełomowym będzie wydanie "Dywizjionu 303", "Lust for Darkness" oraz "Best Inside", które zapowiadają już teraz są gorąco wyczekiwane przez graczy i mogą wynieść polskie studio-wydawcę-producenta-inkubator na szczyty. A jeśli nie, to też nic się nie stanie. Nauka na błędach, to też przecież nauka.
- Oj tak. Ale ja już się swojego nauczyłem. Teraz niech się uczą inni – mówi Miąsik.