Netflixowy "Wiedźmin" za mało swojski? Spokojnie, Polacy kręcą swojego. Premiera jeszcze w 2019
Niezależny film "Pół wieku poezji później" rozgrywający się po wydarzeniach znanych z książek o Geralcie wszedł w ostatnią fazę produkcji. To bardziej przypadająca do gustu wielu fanom z Polski wizja uniwersum Sapkowskiego niż ta od Netflixa.
Premiera serialu "Wiedźmin" opartego na poprzedzających sagę opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, już pod koniec roku. Netflix mając ogromne środki zdecydowanie może pozwolić sobie na światowej klasy aktorów, widowiskowe i dopracowane efekty specjalne, piękne plenery rozsiane w wielu krajach. Mimo widocznej wysokiej jakości produkcji, nie wszystkim pasuje wizja artystyczna Amerykanów. To co powiecie na polski projekt filmowy "Pół wieku poezji później" sfinansowany przez fanów?
Historia po sadze w swojskim duchu
Autorzy postąpili w kwestii fabuły podobnie jak CD Projekt RED. To nie historia z książek przeniesiona na film, a zupełnie nowa przygoda. Głównym bohaterem nie jest sam Geralt, a inny dobrze znany wiedźmin - Lambert. Akcja toczy się 30 lat po znanych z sagi wydarzeniach. Nieco więcej mówi nam o niej angielski tytuł filmu "Alzur’s Legacy". Bohaterowie będą musieli zmierzyć się z nowym zagrożeniem. Czarodziejką, która weszła w posiadanie Księgi Alzura opisującej tajemnice wiedźmińskich mutacji.
Tak naprawdę na początku prac nikt nawet nie myślał o pełnym filmie i "Pół wieku poezji później" miało być tylko krótkometrażówką trwającą około 15 minut. Zachęceni pozytywnym odbiorem wśród fanów i efektem zdjęć, które odbywały się chociażby w warowni wikingów Jomsborg, na zamku w Iłży czy na terenie skansenu wsi w Kuligowie, twórcy zdecydowali się w końcu na pełnometrażowy 80-minutowy projekt.
Poza książkami nie kryto fascynacji grami, co widać na promocyjnych materiałach. Postawiono na ręcznie szyte kostiumy i wykonany zgodnie z historycznymi metodami oręż oraz zbroje. Wizja artystyczna różni się od tego, co proponuje Netflix. Amerykański serial jest dużo bliższy zachodniemu pojmowaniu fantasy, które może kojarzyć się np. z "Grą o Tron". Za to patrząc na "Pół wieku poezji później" od razu czujemy się jak w domu, szczególnie mając wcześniej styczność z "Wiedźminem 3: Dziki Gon".
Finansowanie fanów i dobór aktorów
Projekt jest finansowany croudfundingowo, czyli przez zbiórki, na które wpłacali pieniądze potencjalnie chcący wesprzeć twórców fani. Dużym sukcesem była kampania w serwisie polakpotrafi.pl. Zakładano kwotę 27 tys. zł, a zebrano o wiele więcej, bo ponad 48 tys. zł. Indiegogo, nakierowane na zagranicznych odbiorców, nie osiągnęło swojego celu 15 tys. dolarów, ale prawie 8,5 tys. (ok. 32 tys. zł) to też coś.
Dodatkowo można było wpłacać pieniądze w ramach facebookowej akcji "Złoto dla wiedźmina", która również przebiła zakładany próg - ponad 28 tys. zł zamiast spodziewanych 25 tys. zł. Jak napisali sami twórcy na stronie organizacji KMT.art (która pomogła w zorganizowaniu zbiórki na Facebooku): "Projekt realizowany jest non-profit. Żaden z twórców ani aktorów nie osiąga korzyści majątkowych z tytułu realizacji".
Jak widać to nieporównywalnie mniej niż budżet Netflixa, a nawet kinowych filmów z kraju nad Wisłą. Mimo wszystko w "Pół wieku poezji" nie zabrakło znanych z dużego i małego ekranu aktorów, chociaż nie wszyscy kojarzą się z pierwszymi stronami gazet. Mateusz Drężek - Lambert, Magdalena Różańska - Triss Merigold, Kamila Kamińska - Ornella, Andrzej Strzelecki - Sołtys Włościbyt, czy znany raczej jako aktor dubbingowy Bartosz Wesołowski - Boguch.
Niewątpliwą perełką jest Zbigniew Zamachowski grający znów postać Jaskra, tak samo jak w serialu i filmie Marka Brodzkiego. Za reżyserię odpowiada Jakub Nurzyński. Jest także współautorem scenariusza razem z Dariuszem Gabryelewiczem i Brunonem Hawrylukiem. Za kamerą zasiadał Michał Wiśniowski.
Na ostatniej prostej
"Pół wieku poezji później" jest na etapie zaawansowanej postprodukcji, zdjęcia skończyły się już kilka miesięcy temu. Obecnie ekipa zajmuje się muzyką (Liz Katrin i Marcin Cyronek), postsynchronami (dogrywane już po zdjęciach dialogi z aktorami) czy efektami VFX. Na finalizację prac nie będziemy musieli długo czekać. Premiera odbędzie się już 30 listopada tego roku. Produkcja zostanie udostępniona bezpłatnie w sieci, choć oczywiście nie zabraknie wydania DVD czy oficjalnej imprezy premierowej.
Jak widać dla spragnionych dobrych filmowych produkcji entuzjastów wiedźmińskich klimatów szykuje się dobry okres, bo dostaniemy jeszcze w tym roku dwie produkcje. Okazuje się, że Netflix nie ma monopolu na dobrze zapowiadające się historie ze świata Białego Wilka i nie trzeba wielu milionów dolarów, aby zachęcić potencjalnych odbiorców. A co Wam bardziej przypada do gustu biorąc pod uwagę trailery i zdjęcia?