Nauczyciel e-sportu: gry to świetne uzupełnienie szkoły
Granie nie jest bezproduktywne. Gry to rozrywka o wiele bardziej aktywna i rozwijająca niż na przykład oglądanie telewizji – przekonuje Sławomir Serafin, pasjonat i profesjonalny nauczyciel e-sportu.
Krzysztof Mirończuk: Czy rację mają rodzice, którzy uważają, że gdy dziecko gra na komputerze, to po prostu traci czas?
Sławomir Serafin, nauczyciel e-sportu: A czy mieli rację rodzice ponad sto lat temu, gdy posyłali dzieci do pracy w kopalniach lub na roli zamiast do szkoły, żeby nie traciły czasu, bo z nauki nic dobrego nie wynika? Oczywiście, że nie. I choć szkoła i gry to dwie zupełnie różne rzeczy, to granie nie jest bezproduktywne. Nawet gdy jest to tylko rozrywka. Człowiek, jego psychika, jest tak skonstruowana, że potrzebuje rozrywki. A gry to rozrywka o wiele bardziej aktywna i rozwijająca niż na przykład oglądanie telewizji.
Gry uczą podejmowania decyzji, planowania i przewidywania, dostrzegania ukrytych wzorców. Gry sieciowe, które bazują na rywalizacji, również służą do szlifowania wielu cennych umiejętności takich jak komunikacja, działanie zespołowe, przekraczanie własnych ograniczeń. Granie to trening najważniejszego elementu naszego ciała: mózgu.
Czy e-sportem jest każda gra sieciowa, pozwalająca na granie razem z innymi osobami?
Nie. Żeby gra mogła zostać uznana za e-sport, musi spełnić pełne określone warunki. Nie są one sformułowane oficjalnie w żaden sposób, to raczej zdroworozsądkowe zasady. Po pierwsze, gra musi bazować na rywalizacji, czy to indywidualnej, czy drużynowej. Od razu odpada nam więc cały segment sieciowych gier kooperacyjnych czy też masowych, sieciowych gier RPG. Po drugie, gra musi być odpowiednio zrównoważona. Obie strony uczestniczące w starciu czy meczu muszą mieć równe szanse z perspektywy samej gry. Jak w piłce nożnej, gdzie zawodnicy mogą być gorsi lub lepsi, ale boisko i piłka są takie same dla każdej z drużyn. Ten wymóg również eliminuje część gier sieciowych. Po trzecie, gra musi się nadawać do oglądania. Nie ma sportu bez kibiców. Bez masowego odbiorcy. Jest wiele bardzo dobrych gier sieciowych, które są emocjonujące dla graczy, ale z wielu różnych powodów, czy to technicznych, czy zależnych od założeń i zasad danej gry, nie da się ich śledzić. Taka gra może być bardzo popularna, a jednocześnie nie nadaje się na e-sport. I po czwarte wreszcie, są potrzebne… pieniądze. Turnieje, ligi, mistrzostwa, transmisje i tak dalej nie zorganizują się same i za darmo.
Jest Pan nauczycielem e-sportu, czy to to samo co e-trener? Jak wygląda Pana praca z młodymi e-sportowcami?
A czy nauczyciel wychowania fizycznego jest trenerem drużyny? Nie, nie jest. Może być, jeśli poświęci na to czas, ale jego podstawowe zadanie jest inne. Nie jest to oczywiście doskonała analogia. Nie uczę grania w jakąś konkretną grę, bo prawdę mówiąc w zasadzie każdy z moich uczniów i tak gra już lepiej ode mnie. Mają lepsze predyspozycje i wypracowane umiejętności. Ale głównie indywidualne. Brakuje im natomiast kompetencji we współdziałaniu, w graniu jako drużyna. Tego właśnie staram się ich uczyć. Odpowiedniego nastawienia, wykorzystania narzędzi i metod dostępnych na tym wyższym poziomie. Radzenia sobie z porażkami. I zwycięstwami też.
Czy "komputer do nauki" wystarczy dla e-gracza? A może smartfon?
Gry e-sportowe mają określone wymagania sprzętowe. Zwykle nie są one wyśrubowane, ale komputer jednak powinien mieć trochę bardziej zaawansowane i mocniejsze komponenty niż standardowa "maszyna do pisania i internetu". A smartfon? Na nim zwykle grać się w naszą e-sportową grę nie da, ale przydaje się w wielu sytuacjach. Choćby do śledzenia rozgrywek turniejowych zawodowych drużyn. Obserwowanie najlepszych graczy i drużyn potrafi bardzo wiele nauczyć. Jest też kilka gier, które bardzo dobrze radzą sobie bezpośrednio na smartfonach. I podejrzewam, że będzie ich coraz więcej. Rynek gier ma swoją inercję, ale już coraz poważniej traktuje właśnie smartfony jako pełnoprawne platformy. Z pewnością pojawi się wkrótce jakiś pełnokrwisty, czysto smartfonowy e-sport.
Z jakiego internetu korzystać? Czy internet mobilny od Play, w tym NET BOX, czyli instalacja z zewnętrznym modemem, jest dobrym rozwiązaniem? Sprawdzi się w graniu? Czy może lepiej internet stacjonarny, który również oferuje już ten operator?
Internet do e-sportu nie musi być szybki, bo ilość danych transmitowanych pomiędzy zawodnikami w czasie meczu nie jest jakaś zawrotna. Absolutnym wymogiem jest jednak stabilność łącza. O zwycięstwie czy porażce mogą decydować milisekundy. Wystarczy drobne zakłócenie, niewielki lag i może nastąpić katastrofa. Zwłaszcza w graniu na najwyższym poziomie. Dlatego największe i najważniejsze turnieje i mistrzostwa rozgrywa się w sieci lokalnej, w której są minimalne opóźnienia. Odnośnie internetu mobilnego, takiego jaki zapewnia Play z NET BOX – jeszcze kilka lat temu nie nazwałbym go rozwiązaniem optymalnym. Dziś jednak jakość usług znacznie się poprawiła. Natomiast internet stacjonarny od Play sprawdzi się w graniu na pewno. Jest szybki i wrażenia, jakie się ma, korzystając z niego, są zbliżone do tych przy światłowodzie.
A co z internetem mobilnym, czy modem z kartą sim wystarczy?
Dzisiejsze rozwiązania są już bardzo zaawansowane. W Play można już kupić modem z internetem mobilnym 5G i – jeśli jesteśmy w zasięgu nadajników 5G tej sieci, a tych jest już ponad 500 – możemy z powodzeniem uprawiać e-sport. Ale to nie znaczy, że tam, gdzie jest „zwykłe” LTE jesteśmy tej możliwości pozbawieni. Tu istotna jest moc i stabilność sygnału, a Play ma bardzo rozwiniętą sieć nadajników. A jeśli jest za daleko – to wspomniany NET BOX może się sprawdzić.
Jakie ma Pan rady dla tych, którzy chcieliby zostać mistrzami e-sportu? Jak powinni szukać swojej drogi?
Najważniejsze jest odpowiednie nastawienie. Trzeba zrozumieć, że umiejętności się nie ma. Umiejętności się zdobywa. Każda kolejna gra, każdy mecz powinien służyć identyfikacji popełnianych błędów w celu ich późniejszej eliminacji. Wbrew pozorom nie gramy po to, żeby wygrać. Gramy po to, by grać lepiej.
A podpowiedzi dla rodziców? Powinni kontrolować czas spędzony przez dzieci w internecie?
Kontrolować? Oczywiście, że tak, ale według zasady, że rodzic ogólnie powinien się interesować tym, co robi jego dziecko. Aplikacje kontroli rodzicielskiej takie jak Bezpieczna Rodzina z Play lub inne to świetne narzędzia. Ale nie do karania czy wprowadzania ograniczeń, tylko do zwiększania swojej wiedzy i zrozumienia świata dziecka. Umożliwiają wprowadzanie pewnych obostrzeń, a to bywa przydatne w określonych sytuacjach. Czasem nawet niezbędne. Ja osobiście jednak chciałbym z ich pomocą zrozumieć młodego człowieka, jego pasje i zainteresowania. A potem starać się te pasje i zainteresowania z nim dzielić.
Rozmawiał Krzysztof Mirończuk