Te hity z pewnością zapamiętamy na długo
Kolejne 12 miesięcy, kolejne dziesiątki i setki godzin spędzonych za klawiaturami czy padami od konsol. Niektóre produkcje były rozczarowaniem, inne dostarczyły mnóstwo radości albo bardzo pozytywnie zaskoczyły.
Redakcja WP Gry wybiera te najlepsze zdaniem naszej załogi. Ale wyróżniamy także i te, do których nie mieliśmy czasu przysiąść na dłużej, ale i tak zrobiły na nas kolosalne wrażenie albo stały się nieoczekiwanym hitem i zdominowały uwagę grających po sieci osób. Fani wieloosobowych strzelanek z pewnością wiedzą, co mamy na myśli.
"Wolfenstein II: The New Colossus"
Gra roku? Jedna z 5 najlepszych gier 2017? Na pewno produkcja, w którą koniecznie trzeba zagrać – nawet jeśli wydaje Wam się, że lata zainteresowania klasycznymi strzelaninami macie już dawno za sobą.
"Wolfenstein II" to gra doskonała. Sprawdza się perfekcyjnie w swoim podstawowym zadaniu, czyli jako gra akcji. Strzelanie ma fantastyczny „feeling”, zasuwanie z podrasowanym karabinem w jednej i obrzynem w drugiej ręce dostarcza tyle emocji, co dawni królowie gatunku, jak „Doom” czy „Quake”. Nie jest również grą łatwą, niezbędne jest bieganie w kółko, krycie się za osłonami i szukanie apteczek.
Ale równie satysfakcjonująca jest cała oprawa fabularna. Wiele tu płaszczyzn – są liczne retrospekcje z dzieciństwa Blazkowicza, jest jego osobiste zmaganie się z niesionym wewnątrz ciężarem, są i złożone relacje z wieloma członkami ruchu oporu. Powaga miesza się makabrycznym humorem, ale akcja zawiązuje się jak w najlepszych filmach akcji.
"Assassin’s Creed Origins"
Nie ukrywam, że podczas pisania recenzji moje odczucia były mieszane. Bardzo czekałem na nowego "Asasyna", spodobała mi się ogromna przestrzeń, ale byłem zawiedziony tym, jak kiepskie atrakcje przygotowali twórcy – mała różnorodność broni, powtarzające się skarby, denna fabuła.
Ale po spędzeniu ładnych kilkudziesięciu godzin odkryłem, że "Origins" to gra o czym innym, niż się wydaje. Kiepską historię głównych bohaterów trzeba potraktować pretekstowo. Prawdziwa siła to zwiedzanie olbrzymiego i bardzo różnorodnego świata starożytnego Egiptu.
Chociaż z bliska takie detale jak trawa czy kamienie wyglądają średnio, z daleka całość wygląda pięknie. I za tym pięknem aż chce się podążać. Tu rozległe piaski, tam piramidy, gdzie indziej bagna, kanały, rzeka, miasta i miasteczka, jaskinie, kryjówki, obozy wroga, skaliste szczyty i piękne trakty.
Cały czas coś się dzieje – jak nie ruszamy na misję poboczną, to pomagamy ludziom, odkrywamy nowe atrakcje albo wszczynamy bójki z wojskowymi patrolami. Potraktuj tę grę tak samo jak "The Elder Scrolls V: Skyrim", a będziesz zachwycony.
"Horizon Zero Dawn"
Na tą grę w ogóle nie czekałem. Ot kolejna przygoda w otwartym świecie. A jednak wciągnęła mnie jak przysłowiowe bagno. Do gra akcji z elementami RPG ze wspaniałą główną postacią – wojowniczą Aloy z górskiego plemienia, przez które zostaje odrzucona.
Do personalnych problemów dołącza się znacznie większa rzecz, jaką jest pomysł na osadzenie akcji. To „trawiasta postapokalipsa”. Daleka przyszłość po wielkiej katastrofie ludzkości, gdy planeta ponownie zarosła niemal pierwotną roślinnością. Po przodkach zostały tylko skonsumowane przez pnącza miasta i… maszyny, czyli elektroniczne wersje dobrze nam znanych zwierząt.
Jako Aloy próbujemy rozwiązać fantastyczną zagadkę upadku ludzkości, a przy okazji świetnie się bawimy strzelając z łuku. Bo to właściwie tylko na tej broni oparty jest system walki, wymagający od nas celnego oka i odpowiedniego przygotowania.
Planowałem pograć trochę, spędziłem pewnie dobre 30 godzin na zwiedzaniu całego świata. Chociaż daleko "Horizonowi" do "Wiedźmina 3", nie warto przeoczyć tej gry.
"Playerunknown’s Battleground"
Pod tą niełatwą do zapamiętania nazwą, funkcjonującą pod skrótem "PUBG", kryje się największa sensacja tego roku. Przygotowana przez koreańskie studia sieciowa strzelanka okazała się gigantycznym hitem, w który codziennie grają setki tysięcy osób. A miliony oglądają za pośrednictwem Twitcha, wyprzedzając "League of Legends" czy "Counter-Strike’a".
O co ten cały szum? O pomysł, nazwany "battle royale". Na wyspę zrzucanych zostaje 100 graczy. Wszyscy walczą o przetrwanie, a dostępne dla rozgrywki obszar miarowo się kurczy. Prosty pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo dostarcza zupełnie nowych emocji, w porównaniu z innymi sieciowymi strzelankami. My w tym roku zainwestowaliśmy czas w inne tytuły, ale przy najbliższej okazji z pewnością nadrobimy i samodzielnie zagłębimy się w fenomen "PUBG-a".
Wypada zaznaczyć, że gra nie miała oficjalnej premiery tylko dostępna jest w ramach tzw. "płatnego wczesnego dostępu". Ale potraktujmy to zjawisko, tak jak należy - to najczęściej trik twórców na długie usprawiedliwianie tego, że z grą mogą być problemy techniczne. Skoro można kupić i grać, to piszemy o niej w 2017 roku, a nie "wtedy, gdy twórcy się zdecydują, że wersja jest już kompletna".
"Hellblade: Senua's Sacrifice"
O to jak można fajnie grać z konwencją i zamienić bardzo dobrą produkcję w genialną. "Hellblade" wydaje się początkowo kolejnym slasherem, czyli grą akcji, w której skupiamy się na wywijaniu bronią i pojedynkach – najczęściej z potworami.
I tu te wszystkie elementy są. Ale jest też niesamowita opowieść, w której przeplatają się nordyckie mity z szaleństwem w bardzo medycznym ujęciu. Autorzy gry współpracowali ze specjalistami od chorób psychicznych i z dużym powodzeniem przenieśli je do gry. Dlatego "Hellblade" robi piorunujące wrażenie – ale koniecznie trzeba grać ze słuchawkami!
"Cuphead"
Niektórzy mówią, że to przereklamowana platformówka, jest pozostają w obozie doceniających zjawiskową oprawę graficzną. Zjawiskową i – nie bójmy się tego słowa – wybitną.
To nie jest prosta stylizacja na „stare kreskówki”. To jest oddana z pietyzmem praca fachowców, którzy opisali DNA animacji z lat 30. i 40. A do tego wpuścili w to wszystko esencję szaleństwa i psychodelii.
Tak "Cuphead" jest bardzo trudną i wymagającą grą zręcznościową. Ale wszelkie niepowodzenia za każdym razem osładzają kolejne, zwariowane etapy plansz czy przemianych bossów, z którymi walczy nasz dzielny Cuphead. To jest gra, która już weszła do światowego kanonu i jestem pewny, że będzie przypominana za lat 5, 10, 20…