Ma blisko 30 lat, a ciągle powstają kontynuacje. "Robbo było z nowszej epoki"
Najbardziej znana gra? Oczywiście "Wiedźmin". Zanim jednak CD Projekt wydało swoje opus magnum, jedną z najbardziej znanych produkcji było "Robbo", która jako pierwsza podbiła serca graczy w całym kraju. Później doczekała się nawet dystrybucji w USA.
Kultowość pewnych rzeczy można mierzyć na wiele sposobów – czy to przez wspominanie w mediach, jako odnośnik do nowych produkcji lub aktywnie działające fanbazę. Jednym z takich tytułów jest właśnie Robbo. Gra stworzona przez licealistę Janusza Pelca w 1989 roku na Atari jest wspominana do dzisiaj jako jedna z najważniejszych polskich produkcji. Dlaczego?
"Jest dobrze zrobiona, a kiedy wychodziła na Atari nie było w co grać, to po szychcie posiadacze grali w Robbo" - czytam w dyskusji na jednej z grup retro. "Chyba pierwsza digitalizowana, polska mowa w grze. "Dodatkowy robocik" - pamiętam jak dziś;) Również jedna z pierwszych, oryginalnych gier jakie miałem (a w tamtych czasach nie było to takie oczywiste:P) (pisownia oryginalna)" - kolejny komentarz. "Jest dobrze zrobiona. Ma przyjemną, kolorową grafikę z budzącym sympatię robocikiem. Do tego motywuje do myślenia, które relaksuje" - zachwala następny użytkownik. "Ta gra nie cieszy się popularnością. Czasami ktoś wspomni, ale nikt w nią nie gra dzisiaj" - pojawia się sceptyczny głos. Choć pojedynczy w kontekście tego, co inni sądza o "Robbo".
Trochę historii
Pod kątem rozgrywki sama gra jest mieszaniną japońskiej gry logicznej Sokoban i Boulder Dash. Główny bohater, mały robot, zostaje uwięziony we wrogim układzie planetarnym i musi przebyć 56 plansz, by wydostać się na wolność. Każdy z poziomów to połączenie zagadek logicznych, polegających na przesuwaniu odpowiednich bloków, urozmaicone unikaniem wrogów bądź ewentualną walką z nimi, jeśli posiadamy amunicję.
Gra okazała się sporym sukcesem – graczom podobała się nie tylko mechanika, często zmuszająca do logicznego myślenia, wymagający, ale nie niemożliwy poziom trudności czy sama oprawa graficzna. Inna sprawa, że były to czasy, kiedy dostęp do zachodnich produkcji był dość trudny, więc polska gra okazała się udaną odpowiedzią na potrzeby większości graczy. Gra doczekała się portu na Commodore, w 2000 roku wydawca oryginału, LK Avalon, wydał oficjalny remake "Robbo Millenium", a niedawno na rynku ukazała się solucja do gry, będąca swego rodzaju eksperymentem z pogranicza gry i literatury. Gra zatem żyje dalej i ma się dobrze w swojej niszy.
- Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach rynek gier nie był jednolity w Polsce. Nie było tak, że wszyscy grali w to samo. Rynek kształtowały lokalne giełdy. Jak coś było popularne na giełdzie w Poznaniu, to wcale nie oznaczało że musi byc popularne w Warszawie czy Katowicach. Dopiero prasa drukowana zaczęła kształtować rynek krajowy – tłumaczy WP Tech Marek Czerniak, prezes Fundacji Indie Games Polska. - Jedną z najważniejszych gazeta dla Atari były "Tajemnice Atari", wydawane przez LK Avalon. Oni tym mogli kształtować gusta i generalnie rynek na poziomie krajowym. Poza tym to polska gra, po polsku, to miało wtedy duże znaczenie. Na Atari zdecydowana większość gier to były nadal porty z arcade. Czyli krótkie, projektowane tak, aby gracz co jakiś czas tracił kolejne monety. Robbo pod tym względem było już z nowszej epoki niż taki Moon Patrol czy Defender. Blisko mu było do mega światowego hitu czyli Boulder Dash, który już też nie miał wiele wspólnego z epoką maszyn arcade – wspomina.
Sekretne życie robota
Do dzisiaj powstało blisko 40 różnych wersji i nieoficjalnych kontynuacji "Robbo" – mniej lub bardziej oficjalnych. Nawet LK Avalon wydało oficjalny zestaw narzędzi do budowania autorskich poziomów w momencie, kiedy gra była na topie. Ba, tutaj możemy znaleźć wycinek niektórych wersji do pobrania oraz ogrania.
Oczywiście powstały również mobilne klony na iOS i Androida, które szczycą się nawiązaniami do ducha produkcji Pelca w opisie albo podkreślającymi w opisie, że ich tytuł stanowi rozwinięcie mechanik z 1989 roku.
Można zatem wyciągnąć z tego dość śmiały wniosek – "Robbo" nigdy nie musiał zmartwychwstać i być niesiony falą nostalgii, bo ciągle ktoś przy nim dłubał, modyfikował, ulepszał a potem udostępniał dalej. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, kto jaką wersję lubił najbardziej. Jak wynika ze słów doktora Piotra Mareckiego, współtwórcy książki "Robbo. Solucja", wersja Pelca nie jest wcale najpopularniejsza.
- Coraz częściej spotykam osoby, które walczą z modnymi słowami jak "retro", "technonostalgia", "martwy komercyjnie komputer" na określenie fenomenu istnienia dzisiaj takich platform jak ZX Spectrum, Amiga, Atari, Commodore etc. W opinii tych osób, wielu użytkowników nigdy nie przestało używać tych platform, więc trudno nazywać ich ciągłe używanie technonostalgią – argumentuje w rozmowie z WP Tech. - Myślę, że podobnie jest z „Robbo”, które mimo że powstało w latach 80, żyje non stop, czyli ciągle pojawiają się przeróbki i remiksy - jednym z najciekawszych nawiązań jest gra "Laura" na Atari z 2016 roku. Kiedy wyszła książka "Robbo. Solucja" zrobiliśmy konkurs z pytaniem, która wersja "Robbo" jest Twoją ulubioną. Jeden z odpowiadających napisał coś w stylu "moja własna". Wydaje mi się, że także w tym tkwi fenomen, fani tej gry po prostu mają swoje własne wersje, sami je napisali i stworzyli – podkreśla.
Kolejny remake gry od LK Avalon, "Robbo: The New Adventures", ma mieć premierę na początku czerwca bieżącego roku. Tworzony jest oczywiście przez pasjonatów oryginałów, którzy chcą pokazać własną wariację na bazie gry Janusza Pelca. Nie każdego to zainteresuje, ale ci, którzy nie porzucili starych platform na pewno spojrzą z zainteresowaniem na nową próbę przedstawienia historii robota uwięzionego w obcym układzie.