Halo Wars 2. Dobre strategie powstają także na konsole - recenzja
Wydane w 2009 roku "Halo Wars" jest najpopularniejszym konsolowym RTS, co może i brzmi imponująco, ale jeśli weźmiemy pod uwagę ilość strategii czasu rzeczywistego wydanych na konsole, to „tytuł” ten przestaje robić wrażenie. Osobiście poza dziełem Ensemble Studios ograłem jeszcze tylko "Tom Clancy’s EndWar", które wyróżniało się możliwością kierowania oddziałami za pomocą komend głosowych. Nie da się bowiem ukryć, że za sprawą wygodniejszego sterowania gatunek ten najlepiej odnajduje się na pecetach, ale nawet i na komputerach nie przyciąga już takich ilości graczy jak to było kiedyś i obecnie ciężko o wysokobudżetowe RTSy sprzedające się w milionach egzemplarzy.
Microsoft dostrzegł jednak tę niszę i postanowił wyłożyć pieniądze na kontynuację bądź co bądź udanego "Halo Wars", przy okazji kompletnie zaprzeczając temu, co przed chwilą napisałem, bo jego gra trafiła na konsole (konkretniej Xboxa One) i jest produkcją AAA :) Co więcej, to przecież kolejne "Halo", a magia tej marki przyciąga graczy do Xboxa od pierwszej generacji tej konsoli. Oczywiście gigant z Redmond bardzo dobrze zdaje sobie tego sprawę, ale zamiast po prostu wyciągać kasę od naiwnych fanów, sięgnął po doświadczoną ekipę Creative Assembly (Total War)
, która miała być gwarantem wysokiej jakości.
Na wstępie warto jeszcze zaznaczyć, że gra wydana została także na PC, a w ramach programu Xbox Play Anywhere kupując cyfrową wersję "Halo Wars 2" możemy grać zarówno na PC, jak i Xbox One, kontynuując rozgrywkę w miejscu, w którym skończyliśmy ją na dowolnej platformie (ma to swoje minusy, ale wrócimy do tego nieco później).
Zacznijmy od kampanii fabularnej, po którą w pierwszej kolejności sięgnie zapewne większość graczy - akcja gry osadzona została w 2559 roku, czyli 28 lat po wydarzeniach z pierwszej części i niecały rok po "Halo 5: Guardians", do którego także możemy znaleźć tu odwołania. Załoga statku Spirit of Fire niespodziewanie zostaje wybudzona ze snu kriogenicznego, dryfując w pobliżu planety, na której znajduje się Arka. Na ich nieszczęście portal, którym dostali się w to miejsce, zostaje zamknięty, a planeta jest opanowana przez nową siłę – niejakich Wypędzonych, stanowiących osobny odłam Przymierza i bardzo zaawansowanych technologicznie. Co gorsze, na ich czele stoi przerażający brute o imieniu Atriox (to chyba jeden z najlepiej wykreowanych przeciwników, z jakimi dane nam było walczyć w grach z serii Halo), który chce przejąć kontrolę nad śmiercionośną bronią, jaką stanowić może Arka, a naszym zadaniem jest mu w tym przeszkodzić.
Jak widać historia nie jest jakoś wybitnie wyszukana, ale nie tego oczekujemy od RTSów, a do tego mamy wyraźnie naznaczony cel i świetnie wyreżyserowane cut-scenki, więc nie można się czepiać. Szczególnie że prerenderowane sekwencje CGI są już rzadkością w grach wideo, bo twórcy przeważnie sięgają po przerywniki na silniku gry, które zapewniają odpowiedni poziom wizualny, a te w "Halo Wars 2" wyglądają przekozacko (niewiele odstają od poziomu Blizzarda) i cieszą oczy. Może właśnie dlatego nie miałem problemu, by przymknąć oko na nadmierny patos czy nie najlepsze dialogi. Jeśli zaś chodzi o postaci, to o ironio najlepiej wypada tu niejaka Isabel, która jest sztuczną inteligencją, a nie żywym stworzeniem … to już chyba jakiś trend w grach wideo i wystarczy przywołać tu "Titanfall 2" czy ostatnie "Call of Duty", gdzie mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją.
Tak czy inaczej, chociaż fabuła "Halo Wars 2" nie jest wybitnie odkrywcza czy zaskakująca, to potrafi zainteresować nas przez wszystkie 12 misji singla na tyle, byśmy o niej nie zapomnieli, co w tym gatunku jest dużym sukcesem.
Sama kampania to zaś zlepek klasycznych RTSowych misji – od tych najbardziej standardowych, z rozbudową bazy i zmasowanym atakiem, przez obronne, gdzie przez jakiś czas musimy utrzymać się na polu bitwy, aż po partyzanckie podchody małymi oddziałami. Trochę zabrakło tu oryginalnych pomysłów, a poza tym całość kończy się zbyt szybko i pozostawia nieco niedosytu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że 7-8 godzin spędzonych z kampanią na heroicznym poziomie trudności upłynęło mi naprawdę przyjemnie i mocno zaangażowałem się w wydarzenia rozgrywane na ekranie, w czym pomagały także liczne opcjonalne zadania poboczne. Ba, w ostatnich misjach poziom trudności wyraźnie podskakuje, przez co naprawdę trzeba się wysilić, by ogarnąć to co dzieje się na mapie, ponieważ testowane są wtedy wszystkie nabyte przez nas umiejętności oraz stopień opanowania sterowania z wykorzystaniem skrótów.
Tu pochwalić trzeba sterowanie za pomocą pada, które nigdy nie będzie tak precyzyjne i wygodne jak w przypadku tradycyjnej dla RTSów kombinacji, czyli myszki i klawiatury, ale producent odwalił kawał dobrej roboty w jak najprzystępniejszym odwzorowaniu go na kontrolerze Xboxa. Oczywiście mamy kołowe menu, liczne skróty pod padem kierunkowym, które pozwalają nam przełączać się pomiędzy oddziałami i bazami czy też szybkie zaznaczanie jednostek na ekranie (jedno kliknięcie RB) albo wszystkich na mapie (podwójne kliknięcie RB). Do tego dochodzi opcja przypisania oddziałów pod d-pad, szybszego przemieszczania się po mapie i wydawania rozkazów specjalnych za pomocą przycisku Y. Mówiąc krótko, za bazę posłużyły rozwiązania w pierwszego "Halo Wars", które Creative Assembly dopracowało na tyle, byśmy nie przeklinali Microsoftu za to, że nie wprowadził jeszcze obiecywanej aktualizacji Xbox One z obsługą myszek i klawiatur.
Konsolowy rodowód gry pociągnął za sobą jednak pewne ograniczenia i liczne uproszczenia, a dobrym przykładem jest tu sygnalizowany przeze mnie wcześniej problem z Xbox Play Anywhere. "Halo Wars 2" na Xbox One i PC to praktycznie identyczne produkcje, ale od razu czujemy, że główny nacisk położony został na konsole (m.in. duże jaskrawe znaczniki, duże zbliżenie kamery nawet przy jej maksymalnym oddaleniu i obsługa menu głównego). Co więcej, to co na Xboxie sprawia nam pewne trudności, na komputerze jest niczym bułka z masłem, ponieważ twórcy nie zmodyfikowali (czytaj nie utrudnili) w żaden sposób rozgrywki na PC, gdzie dużo łatwiej zarządzać wojskiem na kilku frontach jednocześnie, w tzw. międzyczasie wykonując dodatkowe rozbudowy, dlatego lepiej od razu decydować się na wyższe poziomy trudności. Poza tym, rozgrywce brakuje nieco głębi pozwalającej na bardziej skomplikowane taktyki, które zapewne nie sprawdziłyby się na Xboxie. Jeśli więc oczekujecie po Halo Wars 2 konsolowego "Company of Heroes", to raczej nic z tego, bo bliżej tu do serii "Command & Conquer".
Na szczęście gra Creative Assembly ma też kilka elementów, które sprawiają, że wybija się ponad rzemieślniczego średniaka. Chodzi tu m.in. o system walki oparty na schemacie kamień-nożyce-papier, gdzie każda z jednostek jest niezwykle skuteczna przeciw konkretnemu typowi wojsk (piechota, lotnictwo, pojazdy opancerzone), ale jednocześnie słabo radzi sobie z inną. Oczywiście są pewne wyjątki od tej reguły, ale generalnie system ten jest dość prosty i co chyba najważniejsze w tym przypadku twórcom udało się bardzo dobrze zbalansować poszczególne jednostki. Dlatego też tak istotny jest rekonesans na terenie przeciwnika, by sprawdzić na jaki typ wojsk postawił w głównej mierze i przygotować stosowną kontrę. Ciekawym rozwiązaniem jest również system stawiania baz, który po pierwsze ogranicza nas do tworzenia ich tylko w wyznaczonych miejscach, a po drugie wprowadza limit slotów na kolejne budynki do tworzenia jednostek czy generowania surowców. Sprawia to, że każdy jest niezwykle istotny i często nie mamy opcji wybudowania wszystkiego, co zmusza nas do podejmowania trudnych decyzji.
Do tego dochodzą specjalne zdolności naszych jednostek (niektóre trzeba najpierw opracować w bazie), jak np. granaty piechoty, taranowanie Guźcem (lepiej znanym jako Warthog), specjalny skok z uderzeniem z powietrza czy przejęcie wrogiego pojazdu przez Spartan. Nie ma tego jakoś strasznie dużo, ale jeśli dołożymy dodatkowe potężne umiejętności dowódcy o działaniu obszarowym (ostrzał z powietrza, zrzut oddziałów ODST czy możliwość leczenia naszych wojsk), zyskiwane po naładowaniu odpowiedniego wskaźnika, to robi się naprawdę przyjemnie. Tym bardziej, że umiejętne wykorzystanie tego typu zdolności może przesądzić o wyniku starć, dlatego lepiej chomikować je na odpowiedni moment. Całości dopełnia jeszcze możliwość awansowania jednostek na polu walki, które stają się przez to skuteczniejsze, więc naprawdę warto o nie dbać.
Oczywiście kampania singleplayer i starcia przeciwko SI to tylko początek zabawy, ponieważ dla wielu graczy ta stanowić będzie tylko swoistą wprawkę przed multiplayerem. Oprócz możliwości rozgrywki kooperacyjnej (np. w kampanii lub swoistym trybie hordy) nie zabrakło także typowej rywalizacji z żywymi przeciwnikami i to właśnie ona stanowić będzie najmocniejszy punkt Halo Wars 2. Jako że grę ogrywałem przed premierą, to serwery świeciły jeszcze pustkami, a gdy udało się już rozegrać mecz, to poziom przeciwnika często pozostawiał wiele do życzenia, więc udało mi się rozegrać tylko kilka naprawdę pasjonujących batalii, które ukazały potencjał tej produkcji. Wspomniany system papier-nożyce-kamień spisuje się tu świetnie, a świadomość obecności żywego przeciwnika po drugiej stronie zmusza nas do bardziej rozważnych ruchów i większego kombinowania.
Do naszej dyspozycji oddano 3 dość klasyczne tryby sieciowe, czyli Deathmatch, Dominację (przejęcie i kontrola wyznaczonych na mapie punktów) i Bastiony (musimy budować możliwie najwięcej baz przy nieograniczonej liczbie surowców), ale prawdziwym hitem Halo Wars 2 może okazać się Najazd, czyli swoiste połączenie RTSa z karcianką. W pierwszej kolejności musimy stworzyć swoją talię, jak w Magic: The Gathering, wybierając jednego z bohaterów i jednostki w ramach ogólnego limitu 12 kart - to właśnie ten element w zasadniczej części decyduje potem o losach starcia, bo w trakcie gry karty dobierane są losowe, a my musimy zapłacić za nie stopniowo generowanym surowcem (czasem pojawiają się dodatkowe zrzuty takowego). Nie budujemy żadnych baz, a jedynie wystawiamy kolejne oddziały z kart, które wylosujemy. Musimy więc rozważnie dobierać karty do talii, stawiając zarówno na potężne, ale drogie jednostki, jak i tańsze słabsze oddziały oraz odpowiednio korzystać z umiejętności specjalnych (np. możliwości teleportacji Na koniec pozostają jeszcze kwestie techniczne - grafika nowego Halo Wars trzyma solidny poziom, ale na pewno nie ma się tu czym zachwycać. Ładnie prezentują się przede wszystkim mapy i animacje poszczególnych jednostek, głównie Spartan i Guźców, które bardzo umiejętnie przeniesiono z głównej serii. Niemniej jednak oprawa nie poraża ani skalą potyczek, ani wybitną szczegółowością, a do tego dochodzi jeszcze charakterystyczna dla serii cukierkowa stylistyka, chociaż fani Halo z pewnością przywykli już do dużej ilości różu. Na pochwały zasługuje za to oprawa dźwiękowa, ponieważ głosy postaci zrealizowano bardzo profesjonalnie, a ścieżka dźwiękowa jak na Halo przystało to pierwsza klasa. Takiej muzyki nie powstydziłyby się hollywoodzkie produkcje filmowe, a na soundtrack składają się zarówno podniosłe zagrzewające do walki kawałki, jak i bardziej subtelne nuty towarzyszące nam w spokojniejszych mementach.wojska). Starcia są naprawdę dynamiczne, a my musimy błyskawicznie kontrować zagrania przeciwnika odpowiednimi kartami, mając cały czas na uwadze mechanikę papier-nożyce-kamień.
W tym trybie spędziłem najwięcej czasu i wydaje się, że to właśnie on jest głównym atutem Halo Wars 2, a mówiąc konkretniej byłby, gdyby nie pewne „ale” ... czyli mikropłatności, które w grze za pełną cenę (przeszło 200 PLN) nie powinny mieć miejsca. Mając bowiem odpowiednią ilość gotówki, możemy kupić sobie dodatkowe pakiety kart, przez co powstaje obawa o praktykę pay-to-win. Co prawda karty odblokowujemy za postępy w grze (choćby w kampanii i potyczkach), ale nie da się ukryć, że nie wygląda to dobrze. Poza tym, jak na razie otrzymaliśmy w tym trybie tylko jedną mapę i kolejne pojawią się zapewne w DLC.
Podsumowując, mam spory problem z jednoznaczną oceną Halo Wars 2 - z jednej strony mamy tu do czynienia z dość odtwórczym tytułem, który poza oryginalnym trybem Najazdu nie wnosi wiele do gatunku, a z drugiej to po prostu kawał solidnie zrealizowanej roboty. Wydaje mi się więc, że jest to bardzo dobra propozycja dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z RTSami lub są typowo konsolowymi graczami, chcącymi sprawdzić się w tym gatunku. W przypadku pecetowców, którzy zjedli zęby na strategiach, Halo Wars 2 może stanowić zbyt małe wyzwanie i narzekać mogą oni na zbyt wiele uproszczeń. Tak czy inaczej, warto jednak sprawdzić nowy karciankowy tryb, bo może okazać się, że wciągnie Was na długie godziny, a fanów uniwersum Halo i pierwszej odsłony chyba nie muszę przekonywać się zakupu?