Gry do zabawy w trybie współpracy
Resident Evil 5
Piąta część słynnej japońskiej serii survival horrorów ostatecznie zerwała z jej tradycjami, oferując jeszcze mniej horroru, a więcej strzelania. I chociaż gracze, którzy lubią strach i zaskoczenia kręcili nosami, to dzięki większemu nastawieniu na akcję Resident Evil 5 świetnie nadawał się do przechodzenia go w dwie osoby. Game Informer zwraca też uwagę na ciekawe walki z bossami, wymagające współpracy między graczami.
Streets of Rage 2
Niewiele jest gatunków, które nadają się do rozgrywki ze znajomymi tak dobrze, jak beat ‘em upy . Streets of Rage 2 to jeden z najbardziej udanych spadkobierców Double Dragon. Gra nie odkrywała wprawdzie Ameryki, ale wcale nie musiała – to, czego brakowało jej w oryginalności, nadrabiała stylem i jakością rozgrywki.
The House of the Dead 2
Strzelanie do wyskakujących przed celownik zombie w The House of the Dead 2 może być naprawdę świetną zabawą dla dwóch osób. Jest jednak jeden warunek – tytuł ten wypada znaleźć w jakimś zapomnianym salonie gier i grać za pomocą pistoletów laserowych. Inaczej nie jest to po prostu ta sama zabawa.
Gunstar Heroes
Stworzona przez Konami alternatywa dla Contry, która – chociaż nie zdobyła nigdy takiej sławy – miała sporo do zaoferowania fanom dwuosobowego strzelania do wychodzących z prawej strony ekranu hord wrogów. Mnogość dostępnych broni i usprawnień oraz ciekawe walki z bossami nie pozwalały się nudzić, a fani Segi byli wdzięczni, że mają na swojej konsoli coś przynajmniej zbliżonego do produkcji Nintendo.
Smash TV
Gra, która stworzyła gatunek konsolowych zręcznościówek, w których jednym analogowym drążkiem kieruje się postacią, a drugim wybiera kierunek strzelania. Gracz uczestniczył tu w czymś w rodzaju brutalnego, futurystycznego programu telewizyjnego, eliminując kolejne fale mutantów i robotów. Smash TV pozwalało również na zabawę dla dwóch graczy na jednym ekranie – poza wspólną walką z przeciwnikami trzeba było jeszcze znaleźć czas na rywalizację o pojawiające się na planszy pieniądze i nagrody rzeczowe.
Journey
Niezwykle oryginalna gra, w której tytułowa podróż jest znacznie ważniejsza od jakichkolwiek wyzwań, stawianych przed graczem. Nie ma tu żadnych problemów do rozwiązania czy wrogów do pokonania, liczy się tylko przemierzanie i podziwianie przepięknych lokacji i chłonięcie niezwykłego klimatu. Bardzo ciekawie pomyślany jest tu również tryb sieciowy – podczas rozgrywki w dowolnym momencie może do nas dołączyć drugi gracz. Nie mamy nad tym żadnej kontroli, nie można się z nim w żaden sposób komunikować (poza wysyłaniem pojedynczego sygnału), a jednak wspólne przeżywanie tej wędrówki potrafi dostarczyć nie lada emocji.
New Super Mario Bros. Wii
Pierwsza gra z Mario w roli głównej, która pozwalała na jednoczesną zabawę kilku graczom (maksymalnie czterem). Podczas takiej rozgrywki mogą oni pomagać sobie nawzajem doskoczyć do nieosiągalnych wcześniej miejsc czy wspólnie walczyć z wrogami. Mogą również działać na swoją niekorzyść, zrzucając się do przepaści i skacząc sobie po głowach. Nietrudno się domyślić co dzieje się częściej…
Baldur’s Gate: Dark Alliance II
„Lżejsza”, konsolowa wersja kultowej serii RPG. Ze świecą szukać w niej skomplikowanej fabuły, złożonego systemu rozwoju postaci czy trudnych wyborów moralnych. Są tu za to hordy wrogów do wymordowania i masa potężnych przedmiotów do znalezienia (i system rozwoju postaci, który wcale nie jest aż taki głupi). Zresztą podczas dwuosobowej zabawy mniejszy stopień skomplikowania jest tylko zaletą. Więcej czasu zostaje na słowne utarczki o kłótnie o najpotężniejszy ekwipunek.
Saints Row: The Third
Ten klon GTA pozwala na niczym nieskrępowaną rozwałkę i ma w sobie masę szaleństwa, którego brakowało w ostatniej odsłonie serii Rockstara. Podczas rozgrywki dwuosobowej tego szaleństwa może być jeszcze więcej – nic nie przebije wspólnego demolowania sił porządkowych miasta i przejmowania kryjówek wroga. Lekki, momentami nawet humorystyczny ton gry tylko dodaje przyjemności zabawie.
Gauntlet
Produkcja, która zarządziła salonami gier w połowie lat 80. Do czterech osób, każda wcielająca się w jedną z czterech dostępnych klas postaci, eksplorowało tu wspólnie niebezpieczne podziemia, walcząc z wrogami i zdobywając coraz lepszy ekwipunek. Jeżeli brzmi to podobnie do Diablo, to właśnie dlatego, że wydana dekadę później produkcja Blizzarda czerpała z Gauntleta pełnymi garściami.