Granie nigdy nie było tańsze. Ale wkrótce się to zmieni
PlayStation 4 czy Xboksa One kupimy dzisiaj nawet za mniej niż tysiąc zł. W dniu premiery kosztowały około 1700 zł. Czyli dużo mniej niż nowy, dobry smartfon. Wkrótce może się to jednak zmienić. Właśnie przez rynek telefonów.
"Trzeba być idiotą, by wydać tyle na telefon"- z takim podejściem walczył Miron Nurski na łamach Komórkomani w swoim felietonie. Rzeczywiście, w Polsce ciężko być gadżeciarzem, o czym świadczą nie tylko narzekania na wysokie ceny telefonów. Tylko skąd ten zarzut wymierzony w smartfony się wziął? Wynika po prostu z naszych skromnych pensji czy może…
Nie, Miron nie ma racji. Telefony są za drogie.
O ile spojrzymy na ceny z nieco innej perspektywy.
Przyjmijmy, że nowy flagowiec kosztuje 3 tys. zł - właśnie taka cena powoduje, że pada hasło "trzeba być idiotą, by wydać tyle na telefon". Niezasłużenie? Niekoniecznie.
Za 3 tys. zł w Polsce kupimy:
- Xbox One S i PlayStation 4, a jak do tych 3 tys. trochę dołożymy, to do koszyka włożymy jeszcze nowe Nintendo Switch
- PlayStation 4 w zestawie z goglami VR
- Komputer, który uciągnie najnowsze gry
- Mocnego laptopa do pracy
- 50-calowy telewizor Full HD
Pewnie ta lista mogłaby być znacznie dłuższa, ale nie w tym rzecz. Jeśli dla kogoś ceny smartfonów są przesadzone, to niekoniecznie dlatego, że przemawia “polska bieda” czy hipokryzja (bo sporą część wypłaty Polacy przeznaczają na papierosy i nikomu to nie przeszkadza). Po prostu na tle innych bardzo efektownych gadżetów cena smartfonów się wyróżnia. Niekorzystnie.
3 tys. za telewizor albo nawet telewizor z konsolą czy telefon - co bardziej wydaje się rozsądnym zakupem?
Moje porównanie jest trochę niesprawiedliwe. Porządny, topowy telewizor 50-calowy nie kosztuje 3 tys. zł, za to flagowiec - już tak. Ale za to przy konsolach zestawienie jest bardziej uczciwe. PS4 to najmocniejszy tego typu sprzęt na rynku. A kosztuje dużo mniej niż nowy Samsung czy iPhone.
Różne są też potrzeby. Konsola służy do rozrywki, zaś dziś telefon mamy codziennie przy sobie. Komputer może być narzędziem pracy, ale równie często do prostych zadań biurowych wystarczy smartfon.
Teoretycznie takie porównywanie nie ma więc sensu, ale jeśli spojrzymy na ceny innych gadżetów, to łatwiej będzie zrozumieć, dlaczego akurat cena smartfonów budzi taki sprzeciw.
Albo wydaje się mniej rozsądna. No bo co jest bardziej “przyszłościowym” zakupem - telewizor lub konsola czy smartfon, którego nowa wersja wyjdzie za 12 lub 24 miesiące?
Tym bardziej że telefony się nie zmieniają. Nie zaskakują. Niedawno pisała o tym Joanna Sosnowska:
Gdy flagowe smartfony dopiero rozpychały się na rynku, właściwie każdy model przyciągał wzrok. Tu nowa technologia wyświetlaczy, tam inteligentny asystent, w kolejnym aparat fotograficzny, przy którym bledną wszystkie pozostałe. Obecna stagnacja wynika oczywiście z nasycenia rynku. Flagowce mogą powoli ewoluować i wyróżniać się detalami. Ale nie będą zachwycać.
Jesteśmy przyzwyczajeni do coraz częstych zmian telefonów. Ale kolejne przesiadki nie robią już na nas wrażenia. Znajdujemy lepsze funkcje, które zachwycają gadżeciarzy i pewnie im dłużej z nich korzystamy, tym bardziej się z nich cieszymy.
Ale nie da się tego porównać z przesiadką na większy telewizor, z lepszą rozdzielczością. Albo z większą mocą konsoli czy komputera. Nie mówiąc już zachwycającej wirtualnej rzeczywistości.
Smartfony nie mają już efektu “wow”. A ceny są wysokie.
Kiedy kupię Project Scorpio, następcę Xboksa One, wiem, za co zapłacę. Zobaczę lepszą grafikę, płynniejszą animację. Posiadacz nowego iPhone’a pewnie aż takiej różnicy nie odczuje. A na pewno nie od razu. I dlatego wyciąganie kolejnych 3 tys. zł z portfela może dziwić.
Jest jeszcze jedna rzecz - cena smartfonów nie wpływa wyłącznie na rynek telefonów. Microsoft otwarcie mówi, że konsole powinny wychodzić tak jak nowe telefony - co roku lub co dwa lata. Dawniej tak nie było - Xbox czy PlayStation to był sprzęt na lata. Od premiery Xboksa 360 do premiery Xboksa One minęło 8 lat. Project Scorpio i Xboksa One najprawdopodobniej dzielić będzie tylko różnica 4 lat. Widzimy, w którą stronę to zmierza.
A przecież w międzyczasie dostaliśmy jeszcze Xboksa One S czy PlayStation 4 Pro - a więc ulepszone sprzętowo (szczególnie w przypadku konsoli Sony) urządzenia. Powoli przechodzimy na model smartfonowy.
Odczujemy to nie tylko dlatego, że konsole będą pojawiać się częściej. Będą też droższe. PS4 i Xbox One w dniu swoich premier kosztowały mniej niż 2 tys. zł. Już mówi się, że Project Scorpio będzie droższe od PS4 Pro, za które trzeba było zapłacić około 1800 zł. Czyli najprawdopodobniej “bariera” 2 tys. zł zostanie przekroczona.
Premiery PS4 i Xbox One dowodziły, że granie nigdy nie było tańsze. Dostawaliśmy mocne sprzęty za naprawdę nieduże pieniądze. Potwierdzenie tej tezy znajdziemy też na rynku komputerowym. Ale to się kończy. Eksperci wieszczą, że ceny pecetów będą rosnąć. Na to samo zanosi się przy konsolach.
Zgadzam się z tym, żeby nie zaglądać innym do portfela. Ale tak jak Miron apelował, by nie krytykować ludzi wydających pieniądze na czerpanie radości z niuansów, tak chciałbym, żebyśmy ich zrozumieli. Bo poniekąd coś w tym jest. Na dodatek uderza to nie tylko w gadżeciarzy.