Dobra firma to taka, która słucha głosu graczy
Rockstar to twórcy kultowej serii „Grand Theft Auto”. Ostatnią część sprzedali w gigantycznym nakładzie, wynoszącym ok. 80 mln egzemplarzy. Teoretycznie "mogą wszystko" i nie muszą liczyć się ze zdaniem graczy – ale to robią.
"GTA" zna zarówno młody gracz, jak i jego ojciec. Jednych zachwyca swobodą i gangsterskim klimatem, innych odraża możliwością zabijania przechodniów i innymi kontrowersjami. Ale nie da się zaprzeczyć – jest superhitem. Ostatnia część to 4. najlepiej sprzedająca się gra w historii. Łącznie sprzedali ok. 250 milionów gier z serii.
Giganci jednak różnie się zachowują wobec graczy, czyli swoich klientów. Jedni słuchają ich głosu, inni niespecjalnie się z nim liczą. Społeczność nieraz denerwowała się np. na zabezpieczenia utrudniające czy spowalniające grę. Albo pełne błędów wersje PC, działające gorzej niż wersje konsolowe. Najgorzej, gdy firma nic z tymi felerami nie robiła. Rockstar miał na koncie fatalnie działające "GTA IV", ale seria poprawek naprawiła sprawę.
"Grand Theft Auto IV" w dniu premiery PC nie działało poprawnie nawet na najlepszych komputerach
Przez chwilę wydawało się, że do grona "tych złych" dołączył również i Rockstar. Co takiego się stało? Sukces ich "GTA" polegał nie tylko na tym, że robili gry z fajnymi historiami. Ich produkcje były bardzo wdzięcznym materiałem do modowania, czyli dodawania tworzonych przez fanów materiałów – twarzy dla bohaterów, obiektów, pojazdów, a nawet całych plansz. Powstawały ich tysiące.
W czerwcu wydawca gry Rockstara, firma Take-Two, zaskoczyła graczy informacją, że… cofa wsparcie dla modów w „GTA V”. Powody? Zdaniem firmy chodziło przede wszystkim o to, że niektórzy używali swoich dodatków po to, aby oszukiwać w grze przez sieć. Z być może dobrych chęci wyszła katastrofa. Gracze się wściekli i dali tym emocjom upust w internecie. Najbardziej widoczne były one na Steamie, największym na świecie e-sklepie z grami. Posypały się negatywne oceny. Od teraz każdy, kto wszedł na kartę produktu, widział czerwony napis przy opiniach społeczności Steam – „Przytłaczająco negatywna”.
Zobacz także: Przy tych grach zarywaliśmy noce. Pamiętasz je?
Twórcy mogliby odpuścić temat. W końcu gra już sprzedała się w gigantycznym nakładzie, kolejna część ma zagwarantowany sukces. Firmy zdają sobie jednak sprawę, że długofalowy sukces zależy także od kontaktu z fanami, od zadowolenia tzw. społeczności
Mimo wszystko Take-Two i Rockstar zaczęły negocjować i doszły do słusznego wniosku – mody trzeba przywrócić.
- Rockstar Games wierzy w rozsądną twórczość graczy i chce, aby mogli oni okazywać swoją miłość do naszych gier. Po dyskusji z Take-Two, wydawca doszedł do wniosku, że nie będzie podejmowała żadnych działań prawnych wymierzonych w niezależne projekty związane z grami na PC - pisze Rockstar na swoim forum. Zaznacza jednocześnie, że projekty muszą dotyczyć trybu dla jednego gracza, nie sieciowego, być darmowe i nie naruszać cudzej własności intelektualnej.
I to jest sposób, w jaki twórcy i wydawcy gier powinni obchodzić się ze swoimi fanami. Niezalażnie od tego, czy są 3-osobową firmą, czy zatrudniającą setki osób korporacją. Niestety i tak do ideału sporo brakuje. Niedawno twórcy gigantycznego moda "Liberty City" (przenosi całe miasto z "GTA IV" do piątej cześci) ogłosili, że zgodnie z nowym regulaminem, nie mogą skończyć i wprowadzić w życie swojej modyfikacji. Szkoda. Fanowska działalność jest związana z grami od zawsze. Część dodatków nawet usuwała błędy gier albo poprawiała ich grafikę. Byłoby dużą stratą, gdyby twórcy gier zamknęli tę furtkę.