Czy zabijanie w grach to grzech? Rozmawiamy z księdzem
Istnieje mit, że granie w gry jest przyczyną agresji w codziennym życiu. Ta teoria została już obalona. Ale czy samo zabijanie w grach jest grzechem? Zapytaliśmy księdza Krzysztofa Rodzińskiego.
- Barnaba Siegel: Gra ksiądz w gry?
- Ks. Krzysztof Rodziński: Od czasu do czasu grywam.
- A w jakie?
- Bardzo lubię strategie ekonomiczne. Poza tym jako użytkownik telefonu czy tabletu, sięgam po produkcje logiczne, czy tak zwane zabijacze czasu.
- W grach nie brakuje magii, diabłów, pentagramów. Jest się czego bać?
- Zdam się na opinię księży egzorcystów, którzy przestrzegają przed jakąkolwiek formą angażowania się w kwestie związane z okultyzmem, określając to jasno i zdecydowanie jako bardzo niebezpieczne.
- Wcielam się w wojownika, który walczy ze złem. W komnacie widzę na ścianie demoniczne ornamenty i…
- … wiem, o co chcesz zapytać. Nie masz się czego obawiać. Dla mnie jako wojownik w grze dalej wypełniasz swoją misję. Sprawy nie ma, zagrożenia też. Podejrzewam jednak, że w głowach czytających może rodzić się teraz myśl: "To jak stoję na przystanku, na którym wszędzie są wymalowane pentagramy, jadę autobusem i widzę ich jeszcze więcej to też nie mam się czego obawiać?”. Dla mnie odpowiedź jest oczywista: "Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!”. Co prawda Jezus wypowiedział te słowa w innym kontekście, ale zwróć uwagę na to jak wiele może uczynić wiara. Tak więc, jeśli ktokolwiek jest szczerze wierzący, czy szczerze poszukujący wiary, to nie ma się czego obawiać, ani trochę, bo chodzi tu o wolny wybór, a nie sytuację, kiedy nieświadomie jesteśmy wystawieni na wspomniane rzeczy.
- Gdzie jest w takim razie właściwy problem?
- Problemem jest coraz słabsza kondycja duchowa przeciętnego człowieka, która sprawia, że przemycane do przestrzeni publicznej czy do popkultury (w tym też do gier) znaki i formy okultystyczne niestety nie odpychają, tylko stanowią ciekawostkę, albo element zabawy. Takie sytuacje potęgują ogromne niebezpieczeństwo - obumierania duchowej świadomości. Chociaż jestem jak najdalszy od doszukiwania się teorii spiskowych, to niektórzy egzorcyści wprost mówią, że autorzy gier opierają swoje gry o motywy okultystyczne, by osłabić i zniewolić człowieka duchowo.
- Ale przecież gry to rzeczywistość wirtualna, fikcja.
- Jasne i z tego powodu należy podchodzić do tematu racjonalnie, ale trzeba mieć świadomość, że walka mocy światłości z ciemnością jest realna. Za przykład mogą tu posłużyć scenariusze gier opartych na takich filmach jak "Władca Pierścieni" czy "Opowieści z Narnii", gdzie jasno jest zarysowany świat dobra i zła. Jako kapłan wciąż przekonuję (się), że łatwo wpędzić się w pułapkę szatana, który może użyć również tego sposobu, aby zgarnąć dla siebie jak najwięcej dusz. Tak jak jednak wspomniałem, wybór zawsze zależy od każdego z nas.
- Nie wszyscy się z tym zgodzą. Po internecie wciąż krąży artykuł z 2010 roku z listą "zakazanych gier", do dziś przypomina go wiele osób. Niektórzy podobno widzieli go na tablicach przed kościołami.
- To nawet dobrze, że nie wszyscy się z tym zgodzą, bo otwiera się pole do rzeczowej dyskusji, która jest zdecydowanie lepsza niż wywieszanie jakichkolwiek list. Narażę się pewnie jakiejś części kleru, ale uważam, że wywieszanie takich informacji to zwyczajnie odfajkowanie sprawy, uznanie, że "zrobiliśmy, co mogliśmy".
- Komentarze internautów i mediów były, mówiąc krótko, bezlitosne.
- Wcale się nie dziwię, bo jak sam zobaczyłem tę listę to lekko się zirytowałem. Wyglada ona jak przepis, w którym podane są składniki, ale brakuje sposobu przyrządzenia dania. Już dawno, na szczęście, skończyły się czasy kiedy to ze zdaniem księdza liczyli się wszyscy, nawet jeśli nie rozumieli w czym rzecz: "ksiądz powiedział, koniec kropka, nie ma dyskusji". Często się o tym zapomina, ale chcę to podkreślić, że prywatne zdanie księdza nie zawsze jest ogólną normą całego Kościoła i jeżeli kogokolwiek przed czymkolwiek się przestrzega to dla uszanowania odbiorcy podaje się konkretne argumenty dla swoich racji. W tej liście tego zabrakło.
- Skoro duchowieństwo nie zawsze radzi sobie z przekazem, to może pozostawić kwestię gier rodzicom?
- Nie uważam, że Kościół, a w sumie ludzie, którzy Kościół reprezentują, powinni zostawić temat. Niech się tylko porządnie do tematu przygotują, bo tam gdzie chodzi o dobro duchowe i zrównoważony rozwój człowieka (dziecka), Kościół jak najbardziej powinien móc się wypowiedzieć. Tym bardziej, że wiele osób oczekuje pomocy i porady. Podkreślę raz jeszcze, że Kościół i jego przedstawiciele, muszą umieć wyjaśnić swój punkt widzenia i oprzeć na konkretnych argumentach.
- To przejdźmy do konkretów. Czy zabijanie w grach akcji, czy wojennych jest grzechem?
Nie zawsze. Przepraszam, że odpowiedź jest niekonkretna, ale wynika to z natury grzechu, jest on kwestią obiektywną, ale indywidualną. Celowo też nie będę rozróżniał kwestii związanej z wagą grzechu, bo wgłębiając się w temat nie ma już takich prostych i jednoznacznych odpowiedzi.
Po pierwsze, jak już wcześniej zostało zaznaczone należy umieć oddzielić świat realny od wirtualnego. Po drugie koniecznie trzeba orientować się w specyfice wspomnianych przez ciebie gier akcji, wojennych, czy w sumie każdej innej. Masz tam różne scenariusze (misje), od których wykonania zależy twoje powodzenie lub porażka w całej rozgrywce. Biorąc pod uwagę te dwie sprawy ciężko mi dopatrywać się grzechu w jakiejkolwiek postaci.
- Czyli nie ma żadnego problemu?
Sprawa nabiera zupełnie innego charakteru, jeśli dla gracza zabijanie staje się formą wypaczonej rozrywki, albo wręcz przeradza się w agresję, nad którą – z czasem – ciężko zapanować.
- Jak w serii "Grand Theft Auto"?
Tak, dokładnie tak. To bardzo dobry przykład. Przeciwnicy tej serii mówią, że rozgrywka polega przede wszystkimi na dewastacji wszystkiego co się rusza. Zwolennicy odpowiedzą natomiast, że to wybór gracza czy realizuje wpisane w grę scenariusze, czy w niepohamowany sposób korzysta z możliwości jakie daje gra. Podobnych przykładów jest więcej. Niejako podsumowując poruszane teraz sprawy odniosę się jeszcze do grzechu. Tego typu sprawy rozstrzyga się nie przez tworzenie ogólnych norm, ale w odniesieniu do indywidualnych przypadków.
Wcześniej wspomniałem o tworzącym się polu do dyskusji, więc pierwsze co mi przychodzi do głowy to zorganizowanie angażującej kampanii społecznej, której przedłużeniem może być cykl spotkań na temat zagrożeń duchowych w grach. Takie inicjatywy już się tworzyły, ale nie przebiły się do świadomości odbiorców.