Czy gry przeglądarkowe mogą dać nam więcej, niż się wydaje?
Gry przeglądarkowe. Kto w nie nie grał swego czasu? Większość moich znajomych wspomina z rozrzewnieniem Trajana, oGame, czy inne Plemiona. Gdyby jednak zastanowić się nad mechanikami, to tempo akcji w tych grach nie powalało. Pojedyncze kliknięcie i czekanie po kilka godzin, wypełnione rozmowami w gildii. W międzyczasie popularne stały się gry na telefon i wyparły w zdecydowanej większości tytuły przeglądarkowe. Nie zapominajmy jednak, że czas mija, a technologia cały czas się rozwija. I udało mi się znaleźć grę, do tego polską, która całkowicie zmieniła moje melancholijne, jednakże dość krytyczne podejście do tego typu produkcji.
The Pride of Taern, czyli Duma Taernu, to chyba najbardziej złożona flashówka (i zarazem gra przeglądarkowa), w jaką grałem. Nigdy wcześniej nie wiedziałem, że da się zrobić w tej technologii pełnoprawne MMORPG. Wyżej wymienione klasyki, owszem, dawały możliwość rozwoju, oraz współdziałania z innymi graczami, ale wiemy jak to wyglądało - wybierz oddział, poczekaj dwie godziny, zautomatyzowana walka potrwa chwilę, poczekaj kolejne dwie, zrób coś z łupem. Tutaj jednak, ze względu na rozgrywkę przypominającą Baldur’s Gate, czy inne Tyrany, gracz wcale nie ma wrażenia, że to tytuł przeglądarkowy. Powiem nawet więcej - gdyby istniało jakieś MMORPG utrzymane w konwencji izometrycznych RPG, to dokładnie tak by wyglądało. Ręcznie malowane tła, przypominające klasyczne produkcje, mapy pełne ludzi i wolność dokonywania wyborów… To wszystko sprawia, że starzy wyjadacze natychmiast poczują ten niemal zapomniany klimat i niejednemu łezka się w oku zakręci. Z tych miłych przyczyn, oczywiście. Czy Taern jednak bazuje na czymś więcej, niż fakt, że faktycznie gra się w niego inaczej, niż poprzez naciskanie przycisków, czekanie i że może wzbudzić wspomnienia u nieco starszych graczy? Owszem.
Pamiętacie jak wyglądała fabuła w starych grach przeglądarkowych? No właśnie, ja też niezbyt. Tutaj za to mamy interesujące wydarzenia, w ciągu których zostajemy uchodźcami bez grosza przy duszy i musimy odnaleźć swoje miejsce w nowym, nieprzyjaznym miejscu, oraz wywalczyć sobie powrót do domu (tak zakładam, linia fabularna jest cały czas tworzona). Gra oferuje questy, które można porównać właśnie do tych z klasyków gatunku. System walki nieco przywołuje na myśl serię HOM&M i Final Fantasy, choć jest on autorski i niesprawiedliwością byłoby nazwać go kalką rozwiązań z wyżej wymienionych tytułów. Taern to open world pełną gębą.Gracze mogą chodzić gdzie im się podoba i sami wybierać, co chcą robić. PvP? Nie ma problemu. Questy? Śmiało. Walka z bossami? Czemu nie?
Taern można polecić starym wyjadaczom gier RPG, jak i tym, którzy chcą zaczerpnąć klimatu klasyków. Przede wszystkim jednak jest to spory kawał dobrego rolpleja, przy którym można spędzić wiele godzin i cały czas odkrywać coś nowego. Muszę też dodać, że choć Taern jest tytułem freemium, to gracze kupujący platynę, bo tak się nazywa specjalna waluta w grze, nie mają raczej przewagi nad pozostałymi (są w stanie wykonywać niektóre czynności szybciej, ale nie jest to p2w). No i można kupić skrzynki z walutą VIP za złoto, które całkiem łatwo zdobyć w grze i nie wymaga to żadnych płatności. Do zobaczenia w The Pride of Taern!