Cyberpunk 2077. Kuriozalne spory i CD Projekt jako ofiara własnej potęgi
"Cyberpunk 2077", najgoręcej wyczekiwana polska produkcja na świecie już spotkała się z ogromną krytyką, mimo że o samej grze nie wiadomo jeszcze prawie nic. Lista zarzutów jest długa, a czasem wręcz absurdalna.
CD Projekt jest bardzo zachowawczy, jeśli chodzi o publikowanie informacji na temat swojej najnowszej produkcji – "Cyberpunk 2077". Dopiero po pięciu latach od pierwszej informacji o rozpoczęciu prac nad tytułem, zobaczyliśmy i usłyszeliśmy coś więcej niż plotki.
Latem tego roku CD Projekt wypuścił dwa zwiastuny gry, które z jednej strony zachwycają, ale z drugiej przesadnie dużo o samej grze nie mówią. Pierwszy, kilkuminutowy zwiastun zaprezentowany na targach E3 w Los Angeles to pełen akcji "hollywoodzki" trailer. Ewidentnie jest przeznaczony dla jak najszerszej publiczności, która niekoniecznie dobrze zna ideę nurtu w kulturze popularnej, jaką jest cyberpunk.
"Night City: Za jasne! Zbyt kolorowe!"
Już wtedy pojawiły się pierwsze zarzuty - że jest za jasno i zbyt kolorowo. Wizja cyberpunkowego świata znana z takich obrazów jak "Łowca Androidów" czy "Matrix" to brudne, nieprzyjemne i przygnębiające miasta. Natomiast Night City (miasto, które będzie główną lokacją "Cyberpunka 2077") pokazane było jako pełne życia i kolorów. To nie spodobało się wyznawcom cyberpunka jako odmiany fantastyki naukowej.
Stwierdzili oni, że Night City nie jest pod tym względem kanoniczne. Do zarzutu odniósł się nawet sam Mike Pondsmith, czyli twórca papierowego systemu RPG Cyberpunk 2020. To na jego bazie powstaje gra CD Projektu. Pondsmith wyjaśnił zaniepokojonym fanom, że w grze działa system upływu czasu oraz aktywnej pogody, i że w Night City nie zawsze panuje słoneczny poranek.
"Pierwsza osoba? Nie kupuje!"
To był dopiero początek. Po prezentacjach prasowych okazało się, że gracz będzie eksplorował świat "Cyberpunka 2077" z punktu widzenia pierwszej osoby.To też nie spodobało się niektórym fanom. Faktycznie, wiele gier RPG z ostatnich lat, a przede wszystkim wcześniejsza produkcja CD Projektu czyli "Wiedźmin 3", przyzwyczaiły nas do widoku zza pleców bohatera. Jednak nie jest to wcale standard w grach tego typu. Pierwsze komputerowe "erpegi" jak "Baldur's Gate", "Diablo" czy "Planescape Torment" oferowały izometryczny rzut z góry. Ale pierwszoosobową rozgrywkę miały choćby "Skyrim" czy "Fallout 3 i 4". Takie rozwiązanie pozwala na większe "zanurzenie się" w wirtualnym świecie i świetnie sprawdza się w grach, gdzie występuje element strzelania, a tego w "Cyberpunku 2077" nie zabraknie.
Największy zarzut: brak osób transseksualnych
Jednak najliczniejszym i najbardziej kuriozalnym zarzutem pod adresem "Cyberpunka 2077" jest niezwrócenie uwagi na kwestię transseksualności. Autorzy portali gamingowych często zarzucają twórcom z CD Projektu, że ich gra nie wystarczająco reprezentuje osoby transseksualne.
Jednym z argumentów jest to, że w pierwotnym, papierowym Cyberpunku można było dokonać zmiany płci. A patrząc tylko na trailery można wysnuć wniosek, że w "Cyberpunku 2077" takiej możliwości nie będzie. Krytykom się to nie podoba, bo uznają, że cyberpunkowy świat jest idealnym miejscem dla genderyzmu lub tzw. gender-fluid (bez określonej płci). W świecie przyszłości, w którym społeczeństwa upadają, a stare zasady zostają zapomniane, dzisiejsze uprzedzenia i społeczne tabu w temacie osób transpłciowych nie istnieją.
Podstawowy problem polega jednak na tym, że jak na razie o "Cyberpunku 2077" wiemy bardzo niewiele. Kilkudziesięciominutowy gameplay nie może być bazą, na której oprzemy opinię o całej grze. W żadnym z dwóch zwiastunów nie widać bowiem wątków społecznych, historycznych czy politycznych. Wydaje się, że "Cyberpunk 2077" padł ofiarą własnej popularności, zanim jeszcze w pełni ujrzał światło dzienne. To pokazuje skalę oczekiwań, jakie przed CD Projektem i… skalę problemów, z jaką każdy gigant musi się mierzyć.