"Counter Strike: Global Offensive" - czy pomysł się sprawdził? Oto, co sądzę eksperci
Za chwilę miną dwa miesiące odkąd Valve, chcąc nadążyć za obecnymi trendami, wprowadziło do "Counter Strike: Global Offensive" tryb battle royale oraz darmowy dostęp do całej gry. Pora na małe podsumowanie. O grze wypowiadają się m.in. "Izak" i Krzysztof Pikiewicz z ESL.
Przejście "CS:GO" do modelu free-to-play i odpalenie trybu battle royale mocno poruszyło sceną gry i było szeroko komentowane w mediach, nie tylko tych branżowych. Dyskusje dotyczyły przede wszystkim słabych stron wprowadzonego trybu: maksymalnie 18 osób na serwerze powoduje, że rozgrywki są krótkie i szybkie, co ma przełożenie na płynność gry.
Porównując to do tego, co oferuje "Fortnite" czy "PUBG", gdzie w potyczkach uczestniczy po 100 osób, tryb Danger Zone wygląda to mało atrakcyjnie. Kwestia małej ilości amunicji, którą gracz początkowo znajduje, nie sprawia, że gra jest przyjemna.
Sprawa grafiki. Jest dosyć dobrze zaprojektowana pod względem prowadzenia rozgrywki, ale rozczarowuje w wizualnym aspekcie wykonania. Podobnie rozczarowujące jest złe zoptymalizowanie pod względem płynności (liczby klatek). Wydajne komputery, mające po 400 fps w dotychczasowych trybach, w przypadku Danger Zone bywa, że "wyciskają" ledwie 100.
Battle royale w "CS:GO" - eksperci oceniają
Scena esportowa przyjęła te nowinki z zaciekawieniem, ale raczej z wyraźnym dystansem.
- Nie ma co ukrywać, że na pierwszy rzut oka nowy tryb w "CS:GO" nie zachwyca - mówi nam Piotr Lipski, prezes organizacji esportowej PRIDE. - To nie oznacza jednak, że tak będzie ciągle. Pamiętam początki bety "CS:GO". Pojawiały się podobne komentarze co teraz. Z czasem jednak Valve poprawiło sporo rzeczy i nagle nastawienie się zmieniło. Na pewno jest to mocno przemyślany ruch ze strony producenta. Warto poczekać i spojrzeć na to długofalowo - dodaje.
Krzysztof Pikiewicz, dyrektor generalny w organizacji ESL, widzi temat w następujący sposób - Cieszę się, że Valve wkroczyło na rynek battle royale. Nie przewiduję, aby zagrozili grze "Fortnite", po początkowym "hype'ie" zainteresowanie spadło. Mam nadzieję, że Valve będzie ulepszać ten tryb i moze w ciągu 12 miesięcy stanie się on równorzędnym graczem na rynku. Warto przypomnieć, że pierwszy rok czy dwa "CS:GO" także nie odnosiło wielkich sukcesów, dopiero zmiana w mikropłatności i wzmocnienie esportu zapewniły "CS:GO" należną pozycję na rynku esportu.
Trochę bardziej sceptyczny wydaje się Piotr "Izak" Skowyrski, gracz, komentator, streamer i twórca drużyny Izako Boars, któremu zadałem pytanie: "Czy wprowadzenie nowego trybu w 'CS:GO' namiesza na scenie esportowej?".
- Valve poszło za trendem i dodało tryb battle royale do "Counter Strike'a", ale czy to namiesza na rynku gier sieciowych i czy to może być ruch esportowy? Wydaje mi się, że nie i ten tryb - mimo że jest ciekawy - nie jest w żaden sposób konkurencją dla "Fortnite'a" czy "PUBG'a" czy innych gier typu battle royale. To jest zupełnie inny system, system casualowy, a do tego nie ma takiego feelingu "cs-owego", gdzie gra się szybko, agresywnie - mówi dla WP Gry "Izak".
- Tutaj ten tryb jest bardzo powolny, spokojny, dlatego wydaje mi się, że zanim coś z niego będzie, to jest jeszcze długa droga przre Valve żeby go udoskonalić.Na razie mam wrażenie, że to jest wczesna alfa albo mod po prostu a nie finalny produkt, który widzimy w przypadku konkurencyjnych gier. Na pewno ten update pokazał, że Valve na Csie zależy i będą w niego inwestować swój czas i pieniądze - dodaje.
Podsumowując, po początkowym sporym zainteresowaniu nowinką emocje opadły. Jeśli chodzi o zainteresowanie na poziomie esportowym jest ono śladowe. Dobitnym przykładem jest wypowiedź Janusza „ Hayabusy” Kubskiego, nestora sceny, który na prośbę o wypowiedź co sądzi o trybie BR w CS:GO odparł: Nie wiem, raz grałem, musiałbym popróbować kilka razy, ale nie jestem fanem tego trybu.
Wydawca do tej pory nie wprowadza znaczących aktualizacji, przez co „Danger Zone” może podzielić los wielu zapomnianych trybów CS takich jak: „Wyścig zbrojeń” czy „Demolka”.