"Assassin's Creed" jak "Wiedźmin 3". Duże zmiany przez system walki
Skakanie pomiędzy dachami kamienic, proste pojedynki na miecze? To już przeszłość. "Assassin's Creed: Origins" otwiera zupełnie nowy rozdział i upodabnia się do "Wiedźmina 3" i "Dark Soulsów".
Zakapturzeni wojownicy w serii "Assassin's Creed" przez 10 lat mocno się zmieniali, ale trzon kolejnych część był z reguły podobny. Biegaliśmy po miastach, wspinaliśmy się na budynki mieszkalne, kościoły, zamki. Często staraliśmy się wmieszać w tłum, ukryć swoją obecność, zasztyletować cichaczem strażników. Nieraz dochodziło do otwartej walki, ale często woleliśmy jej unikać. Nie była też ona specjalnie wyrafinowana. Nowa odsłona wszystko zmieni.
Od początku zastanawiałem się, czym zajmą nas autorzy, zamieniając piękne miasta Europy na nisko zabudowane egipskie osady. Już znam odpowiedź - walką. Ubisoft wprowadza zupełnie nowy system, zdecydowanie bardziej złożony i wymagający. Od teraz gra nie pomoże nam, kierując ciosy zawsze prosto w przeciwnika. Trafienie będzie bardziej zależało od naszej zręczności i umiejętności celowania. Ale to tylko początek.
Do wyboru dostaniemy 7 typów broni: mieczy, podwójnych mieczy, mieczy sierpowych, ciężkiej broni ostrej i obuchowej, włóczni i kijów/bereł. Każdym orężem wykonamy lekkie i ciężkie ataki, które połączymy w kombosy. Ale już odmienne rodzaje będą wyraźnie różnić się zasięgiem oraz szybkością, z jaką będziemy ich używali.
Do tego dochodzi kolejna nowość - pasek adrenaliny. Rośnie od naszej skuteczności w walce. Gdy dojdzie do maksimum, odpalimy supercios. Każdy typ broni ma inny - zobaczymy długą serię ciosów, jeden potężny albo specjalny tryb furii. Do obrony użyjemy tarczy i uników, ale ucieczkę utrudni nam pasek wytrzymałości. Po trzech odskokach na bok Bayek, bohater nowej części, będzie musiał nabrać sił.
Pozytywnie jestem nastawiony także do zamiany dotychczasowego, dziwacznego systemu oznaczeń jakości broni na taki bliższy grom RPG. Każda dostanie po prostu wartość opisującą, jakie obrażenia zadaje. Oraz strzałkę podpowiadającą, czy nowa zdobycz jest lepsza, czy gorsza od tej aktualnie używanej. Niektóre bronie będą miał też inne cechy, jak np. zadawanie dodatkowych obrażeń od krwawienia.
A jak często skrzyżujemy miecze bądź włócznie? Z powyższego filmiku wnioskuję, że starcia będą czekały na nas za każdym rogiem. A jeśli ich zabraknie, udamy się na arenę walczyć z kolejnymi falami wrogów. Albo zakończymy rozdział gry epickim starciem z bossem.
"Assasin's Creed: Origins" na dobre odchodzi od wcześniejszych wzorów. Być może globalny sukces "Wiedźmina 3" uśmiadomił twórcom, że gracze czekają na coś nowego. Poprzednie części serii faktycznie utknęły w schematach - bieganiu po dachach, zbieraniu "znajdziek", śledzeniu złych Templariuszy. Teraz czeka na nas luźniejsza przygoda.
Ale z "Origins" wciąż jest jeden problem. Ta gra jest... brzydka. Kiedy stoimy bez ruchu, detale drzew czy budynków wyglądają ładnie. Ale w ruchu wszystko zmienia się w papkę. I nie wygląda na postęp w porównaniu do poprzednich części.
Cóż, trzeba będzie z tym żyć. Niezależnie od tego, jaka będzie finalna wersja od strony wizualnej i tak nie mogę doczekać się premiery gry!