8 gamingowych postanowień na 2019 rok
Co roku mówimy sobie to samo – schudnąć, więcej czytać, zacząć naukę nowego języka, być milszym. A czemu nie postanowić sobie, że będę robił lepiej coś, co naprawdę uwielbiam? W 2019 roku doprowadzę swoje gamingowe zwyczaje do perfekcji. Oto co chcę osiągnąć.
52 gry w 52 tygodnie
Wiecie, co to jest "klęska urodzaju", prawda? Mamy od pioruna gier i kończymy co drugą. Czas z tym skończyć. Czas wprowadzić regularny reżim. Rok ma 52 tygodnie, a ja będę kończył średnio co tydzień jedną. Niektóre zajmą mi więcej czasu, ale zaoszczędzę trochę na produkcjach, które da się skończyć w 5 godzin.
Wykonalne? Oczywiście, że tak. Wystarczy wziąć się w garść, a nie pozostawać w swojej gamerskiej strefie komfortu, czyli po raz setny odpalić ulubioną produkcję do zabijania czasu albo jakiś klasyk z lat 90. No i całe szczęście, że w 2019 nie ukaże się "Red Dead Redemption 3"!
Wkręcę się w battle royale
Multiplayer to nie tylko jeden z trybów zabijania czasu. To ważna część tej kultury. To przeżycia niedostępne dla tych, co grają solo. To miłość i nienawiść, złość i wykrzykiwany na głos krzyk tryumfu. I mam zamiar się w to wkręcić.
Pamiętacie początek 2017 roku? Wówczas liczyła się jedna gra – "PUBG". Grali w to wszyscy moi znajomi, ale nie ja. I czuję, że ominęło mnie coś bardzo ważnego. Wydarzenia i emocje, które już nie powrócą, uleciały wraz z pionierskim uczuciem trybu battle royale. Teraz będzie inaczej.
Nie wiem jeszcze, czy zdecyduję się na królującego "Fortnite’a", "Call of Duty: Black Ops 4" czy nowy tryb "Danger Zone" w "CS:GO". Ale definitywnie wkręcę się w tę sadystyczną rozgrywkę, gdzie zaczynasz z niczym i nerwowo rozglądasz się za kolejnymi wrogami.
Co miesiąc chociaż jedna gra indie
Bardzo łatwo jest utonąć w tych wszystkich produkcjach, które serwują nam giganci – EA, Ubisoft, Activision, Blizzard. Gorzej przekonać się, że jakaś niszowa gra o pikselowej grafice albo japońskiego stylistyce może nas faktycznie porwać.
Ale tak faktycznie jest. W 2018 były to z pewnością "Dead Cells", "Celeste", "Into The Breach" czy piękne "Return of the Obra Dinn". Większość ominąłem. Nie wiem czemu. A potem czytałem tylko facebookowe wpisy znajomych o tym, jakie to niesamowite dzieła popkultury. W 2019 nie będę w tyle, ale w awangardzie!
W końcu kupię laptopa do grania
Całe życie spędziłem z komputerem stacjonarnym, ale kilka doświadczeń sprawiło, że zacząłem myśleć o gamingowym laptopie. Powód pierwszy – miejsce. Nie chcę mieć już biurka zawalonego klawiaturą, myszką, kablami, monitorem. Pomysł komputera, który po pracy czy graniu chowam do szuflady, jest bardziej sensowny.
Powód drugi – mobilność. Bo czasami mam ochotę obejrzeć serial na fotelu albo z biurka korzysta inny domownik. Powód trzeci – też mobilność. Wezmę go ze sobą w delegację czy na wakacje. Powód czwarty – bo gamingowe laptopy są o niebo lepsze od tego, co oferowane jeszcze 10 lat temu.
Ostatni powód to moje wymagania co do grafiki. Już nie chcę spłukiwać się na czysto, żeby mieć absolutnie topowy model karty. Nie potrzebuję ustawiać każdy parametr na "Ultra" i rwać włosy z głowy, gdy liczba klatek na sekundę spadnie nagle oczko poniżej 60. Ale jednocześnie wiem, że taki GTX 1050 oznacza jakościowe granie dla każdej gry, która wyszła w 2018. Dlatego myślę o Asus ROG GL503V. Dobrze się składa, bo właśnie można go dostać w świątecznej ofercie T-Mobile. Przy umowie na 36 miesięcy, wychodzi 209,99 zł na miesiąc. A do tego internet domowym z limitem 100GB, internet LTE bez limitu i myszka w prezencie.
Zacznę survivalowe MMO
W ramach bycia na czasie chcę też dołączyć do tak popularnych dziś gier survivalowych. I nie skończę po tygodniu! Do wyboru jest masa produkcji, chociaż większość podejmuje tematy post-apo i "stalkerowe". Dlatego ja zapewne spróbuję podejść do "Conan: Exiles" – bo to świetne uniwersum.
Wiem, że w tego typu grach nie czeka na mnie spektakularna fabuła czy niesamowity system walki. Ale chcę w końcu zrozumieć, po co miliony ludzi zbierają te surowce, składają własnoręczne bronie i tak dalej.
Skończę trzy gry z dzieciństwa
Znów sypię liczbami, ale potraktujemy to symbolicznie. Jak będą dwie albo pięć, to nie będę się z tego spowiadał. A skąd w ogóle taki pomysł? Bo z grami z czasów podstawówki często bywało tak, że się strasznie dużo grało, ale nigdy nie ukończyło – bo były za trudne albo brak polskiej wersji utrudniał zrozumienie niuansów.
Jaki tytuł wybiorę? "Ofertę" nieskończonych klasyków końca lat 90. mam sporą. Na pewno będzie to "Age of Empires", wspaniałe, ale bardzo trudne – tak mi się wydawało 20 lat temu. Zobaczymy, jak mi pójdzie teraz.
Zacznę słuchać muzyki z gier
Wielu znajomych katuje na streamingu ścieżki dźwiękowe z gier. A ja jakoś zawsze wyłączałem sobie w głowie muzykę wraz z ukończeniem tytułu. Może to błąd? Chyba coś w tym musi być, skoro rzesze ludzi z całego świata słuchają utworów z "Wiedźmina 3".
Mam zamiar przypomnieć sobie klasykę i poszukać playlist, na które jakaś dobra dusza wrzuci największe "przeboje" z historii gier wideo.
Skończę kupować kolekcjonerskie edycje gier
Nie ma co się oszukiwać – czar prysł. A winne jest za to nie tylko dorastanie, ale i sami twórcy. Od dawna pudełka ze specjalnymi edycjami wypełniają jakieś DLC, pojedyncze misje, bronie, skórki. Po co to komu?
Z kolei fizyczne dodatki też już nie bawią tak jak kiedyś. Co "kolekcjonerka", to nowa figurka. Za dużo, wystarczy! I na figurce się najczęściej kończy. Artbook raz przejrzę i odłożę. A jeśli coś jeszcze jest w pudełku, to nie ucieszy mnie więcej niż ten jeden raz, gdy otwieram całość. W 2019 oszczędzę sporo, bo nie kupię żadnej edycji kolekcjonerskiej… ale być może kupię więcej gier. A jakie są Wasze postanowienia?
Partnerem materiału jest T-Mobile